Arkadiusz Grzegorzak: Piekło przybywa do Żabogrodu
Każdego roku powstaje kilka tysięcy filmów. Tylko kilkanaście z nich to dzieła wybitne, kilkadziesiąt jest godnych zobaczenia, a reszta to strata czasu. Jednak wśród mrowia nieudanych komedii, marnych dramatów i nudnych akcyjniaków pojawiają się co jakiś czas filmy zupełnie szczególne: tak złe, tak koszmarne, tak głupie, że ich zobaczenie może przynieść sporo frajdy, wiele „dzikiej satysfakcji”, a nade wszystko tony zdrowego śmiechu…
A teraz naprawdę będziecie musieli wysilić wyobraźnię: oto na ekranie pojawia się humanoidalna żaba uzbrojona w piłę mechaniczną i zwraca się tymi słowami do blondwłosego bohatera: Wyznam ci, że naprawdę dziwny z ciebie koleś! To nie sen wariata, tylko scena z filmu „Piekło przybywa do Żabogrodu” (znanego w Polsce również jako „Miasto żab”) – pomnikowego dzieła z panteonu obrazów tak złych-że-aż-dobrych.
02.09.2009 12:25
Fabuła biegnie tak: w czasie wojny nuklearnej zginęło sześćdziesiąt pięć procent ludzkości. Ci, którzy przeżyli, w znakomitej większości stali się sterylni – biedacy, nie mogą mieć dzieci. Na szczęście tu i tam wciąż zdarzają się płodne kobiety, ale bardzo-bardzo rzadko trafia się mężczyzna, który może zapładniać. Takim facetem z jajami jest Sam Hell (Piekło), cwaniak i outsider, żyjący po swojemu gdzieś między prawem i bezprawiem. Na początku filmu spotykamy go w więzieniu, skazanego za różne niemiłe rzeczy, ale… amerykański rząd daje mu drugą szansę. Ameryka potrzebuje bowiem takich ludzi jak jurny Sam, bo wojna toczy się dalej, tyle że już w innym sensie – teraz celem jest odbudowa populacji. W zamian za swą wolność Sam będzie musiał… zapłodnić jak najwięcej kobiet. W laboratorium rządowym wiszą plakaty przedstawiające kondom w znaku zakazu, cytat. z Biblii mnóżcie się i zaludniajcie ziemię oraz odezwę do ludu wzywającą do dziecioróbstwa. Sam podpisuje odpowiedni dokument i wraz z dwiema pięknymi
kobietami-komandosami wyrusza na misję. Plan taktyczny operacji jest taki: pojadą do strefy mutantów, panie żołnierki odbiją uwięzione przez odmieńców kobiety, a pan Piekło zasieje ziarno życia…
Oto przecudowny film, jeśli szukacie czegoś naprawdę wariackiego. Mamy tu niski jak pigmej budżet, nonsensowy (celowo) scenariusz i mnóstwo dziwacznego czaru, który przykuje was do ekranu na półtorej godziny. Bądźcie przygotowani na ćwiczenia mięśni poprzecznych brzucha. Tarzanie się ze śmiechu po podłodze gwarantowane. Nim Hell wyrusza w podróż, wbrew jego woli, zostają mu założone specjalne ultranowoczesne majtki chroniące jego przyrodzenie i monitorujące funkcje życiowe. Na pancernej płycie czołowej gatek widnieje wielki napis „WŁASNOŚĆ RZADOWA!”. Jak będę robił… no, wiesz? – pyta wyraźnie zaniepokojony Sam. Jest… hmmm… otwierana klapka – objaśnia dziarska żołnierka. Istnieje jeden haczyk – majtki nie są do końca „czyste”, wypełniono je materiałem wybuchowym, który może być zdetonowany, gdyby nasz bohater nie chciał wypełnić swej misji. Zatem gdy Hell oddala się zbytnio od swej pięknej przełożonej, gacie zaczynają niepokojąco pikać, a dalej jest tylko ocean bólu. Ten patent wykorzystuje się na ekranie
wielokrotnie i zawsze tak zabawnie, że chce się oglądać cierpienia biednego Sama. W filmie mamy wiele innych tego rodzaju pomysłów, może nie w najlepszym guście, ale za to bardzo zabawnych.
Potęga obrazu „Piekło przybywa do Żabogrodu” polega na tym, że głupawość całego konceptu została podniesiona do epickich, gargantuicznych rozmiarów. Twórcy nie mieli kasy na poważny film dlatego miast załamywać ręce popłynęli w kierunku jajcarstwa. Scenarzyści pofolgowali sobie na całego. Wspomniałem o mutantach? Otóż są to człekokształtne żaby, które rechoczą, kumkają, ale też posługują się nienaganną angielszczyzną! Jedna z nich prowadzi bar i ubiera się w stylu, który natychmiast przywoła do pamięci widza… „Casablancę”!
„Żabogród” oczywiście żadnym wielkim kinem nie jest, ma wiele błędów technicznych, wynikających przede wszystkim z wątłego budżetu. Wyraźnie widać to w finale, ma się wrażenie, że ktoś zgubił przynajmniej jedną rolkę taśmy. Dalej, podobnie: zmutowane płazy to ludzie w maskach, ich miasto to stara kotłownia. Ale nieważne! Mimo wszystko, to nadal jest film, a nie produkt filmopodobny jakich wiele: oświetlenie mamy w pełni profesjonalne, muzyka świetnie akompaniuje poczynaniom głównych bohaterów. I jeszcze jeden argument na TAK: w jakim innym filmie maszyną wojenną jest pomalowany na różowo stary Plymouth Belvedere z doczepionym na dachu CKM-em?
Również scenariusz nie trzyma jakości, są tu liczne błędy (np. po co w tak wyluzowanej historyjce uśmiercać jedną z postaci?), a fabuła w drugiej połowie zaczyna się potykać o własne nogi i zwalnia. Jednak znowu „ale” – umieszczono tu tyle fajnych rzeczy i kultowych tekstów, że można wybaczyć wszelkie ekranowe buractwa.
Celowo odwlekałem wymienienie najmocniejszego atutu filmu, którym jest… aktorstwo. W roli głównej występuje Roddy „Rowdy” Piper, słynny wrestler, którego każdy prawdziwy fan fantastyki ekranowej pamięta z genialnego dzieła Carpentera „Oni żyją” (artykuł Karola Wiśniewskiego o „Oni żyją”, wraz z opowiadaniem Raya Nelsona, które stało się podstawą filmu, ukazał się w NF 3/09 – przyp. red.). Otóż Roddy gra w „Żabogrodzie” główną rolę i powiem zupełnie poważnie: jest WIELKI! Ma niesamowity talent komediowy, wyczucie rytmu, dystans, gra wprost genialnie. Dziewięćdziesiąt procent sukcesu zawdzięcza film jego manierze i charyzmie aktorskiej. Partneruje mu Sandahl Bergman, którą wspomniany „każdy fan” powinien pamiętać jako Valerię z „Conana Barbarzyńcy”. Jej rola jest niebezpieczna, slapstickowa, wymagająca szarż aktorskich – z tym wszystkim Douglas radzi sobie doskonale. Dwa słowa o reżyserii. Pod filmem popisało się dwóch twórców: niezależny autor arthouseowych eksperymentalnych dziwadełek Donald G. Jackson oraz
niejaki R.J. Kizer, sprawny rzemieślnik, który w swej hollywoodzkiej karierze przebył wszystkie szczeble. Jackson obmyślił cały koncept filmu i chciał go nakręcić po swojemu na szesnastomilimetrowej taśmie. Gdyby pozostał przy swym zamiarze, prawdopodobnie nigdy byśmy tego cudactwa nie zobaczyli. Na szczęście dla nas i na nieszczęście dla siebie, Jackson połakomił się na propozycję wytworni New World, która zmusiła go do kręcenia na 35-milimetrach, sama wybrała obsadę, a „artystę” usunęła z planu raptem po dwóch dniach zdjęć. I, powiem zupełnie szczerze, chyba dobrze zrobili. Jackson bowiem wcale nie chciał w obsadzie genialnego Pipera, a gdy na swoich warunkach nakręcił sequel wyszedł mu marny produkt filmopodobny, głupi na smutno i pozbawiony bigla. Tymczasem Kizer wypełnił swoją misję w stu procentach i w rezultacie mocno przyłożył się do powstania kultowego filmiku. Jackson miał klucz, a Kiezer wiedział do jakiego zamka go wsadzić.
„Żabogrodu” nie da się oglądać na serio, rzeczowo, na trzeźwo; trzeba złapać fazę, skumać czaczę. Wtedy będziecie go chłonąc jak gąbka, a kultowe teksty i sceny z Tańcem Trzech Węży na czele (zrozumiecie, jak zobaczycie) zostaną w waszej pamięci na zawsze.
Reżyseria: Donald G. Jackson i R.J. Kizer, Scenariusz: Randall Frakes (na podstawie pomysłu Donalda G. Jacksona i Randall Frakesa), Zdjęcia: Donald G. Jackson i Enrico Picard, Muzyka: David Shapiro. Obsada: Roddy Piper, Sandahl Bergman, Cec Verrell, Centinella, Suzanne Solari, Kristi Somers, Rory Calhoun i inni. USA 1988.
Arkadiusz Grzegorzak
NAPISY KOŃCOWE
- „ŻABOGRÓD” miał się pojawić na tysiącu dwustu ekranów latem 1987 roku. Niestety wytwórnia New World splajtowała przed premierą i film wylądował prosto na wideo.
- Po „Żabogrodzie” reżyser DONALD G. JACKSON nakręcił kilkadziesiąt „dzieł” filmowych, zwykle realizowanych bez scenariusza. Żadne z nich nie zdobył większej popularności.
- RODDY PIPER (Sam Hell) wystąpił w „Oni żyją” oraz tuzinie beznadziejnych produkcji klasy B. Nigdy potem nie wykorzystano jego talentu komediowego. Po przygodzie z kinem, wrócił do wrestlingu, którego jest żywą legendą. Słynne są jego wejścia na ring, podczas których gra na szkockiej kobzie!
- SANDAHL BERGMAN grała do roku 2003, pojawiając się m.in. w serialach „Sliders” i „Potwór z bagien”. Jej największą w karierze rolą pozostała jednak Valeria.
- ZMUTOWANE ŻABY pojawiły się w sequelach - „Powrót do Żabogrodu” („Return to Frogtown” – 1993) oraz „Ropuszy wojownik” („Toad Warrior” – 1996). Ten ostatni po przemontowaniu został wydany w 2002 roku jako „Max Hell Żabi Wojownik” („Max Hell Frog Warrior”).