Ben Berkowitz: Tworzę film o Polakach w USA

Pod koniec marca br. w Chicago przy 4244 N.Milwaukee Ave obiegły końca zdjęcia do filmu "Polish Bar", kręconego w kultowym polskim klubie nocnym Capitol.

Do prac nad produkcją zaangażowano właściciela klubu, Chestera Kiercula oraz dwójkę polskich aktorów - Andrzeja i Sarę Krukowskich. Z ciekawością oczekujemy ostatecznego efektu ich dwumiesięcznych wysiłków przy realizacji filmu w Capitol Club.

Ben Berkowitz: Tworzę film o Polakach w USA
Źródło zdjęć: © Magazyn Polonia

Rozmowa z Benem Berkowitzem - reżyserem filmu

Redakcja: Skąd wziął się pomysł na film?

Ben Berkowitz: - Mam wielu przyjaciół polskiego pochodzenia. Mieszkałem w Chicago przez wiele lat i zacząłem pisać scenariusz o grupie różnych ludzi, w tym też Polaków. Wielu z nich pracowało w klubie, którego właścicielem był Polak. Stwierdziłem, że to odpowiednie miejsce akcji. Jest to dramat o różnych rodzinach i ludziach, którzy razem pracują w barze. Nie wszyscy są polskiego pochodzenia. Są tam także Afroamerykanie, Żydzi i wielu innych.

Co przede wszystkim miał pokazać film?

- Jest to dramat rodzinny o wierze, lojalności i błędach, jakie popełniają młodzi ludzie, którzy starają się wybić. Jest to też dramat młodego mężczyzny, który próbuje naprawić swe błędy.

Co wyjątkowego dzieje się w barze?

- Ludzie piją (śmiech). Polski klub to tylko jedno z miejsc. Są też inne nocne kluby, jest rodzinny sklep jubilerski, są dramaty w relacjach międzyludzkich. Dziewczyna głównego bohatera jest Polką. Ta para ma swój własny wątek, stara się zbudować związek. Dramat jest uniwersalny. Nie mówi tylko o Polakach, ale ukazuje różnice pomiędzy kulturą imigrantów a kulturą ludzi zamieszkałych w USA. Wartości nowo przybyłych w porównaniu z priorytetami "miejscowych" są zapewne inne. W scenariuszu przedstawiamy ten kontrast. Amerykanin polskiego pochodzenia a Polak – emigrant, przebywający w Stanach od kilku lat.

Jakie wartości ma przekazać widzom główny bohater?

- Przy końcu filmu główny bohater rozpocznie naprawę swoich pomyłek. W przeciwieństwie do filmów z Hollywood, nie zagłębiamy się w to. Patrząc realistycznie, zdajemy sobie sprawę z tego, iż bohater może dopiero zacząć proces odbudowy. Wszelkie zmiany wymagają czasu, więc nie ma łatwego, szczęśliwego zakończenia. Koniec filmu szczerze ukazuje mężczyznę, który na nowo rozpoczyna życie. Mam nadzieję, że ludzie zrozumieją to i docenią.

Ponoć w filmie jest sporo seksu.

- Jest trochę seksu, nie więcej ani mniej, niż w wielu innych filmach. Do reżyserów, którzy mieli na mnie wielki wpływ należą Mike Lee i Krzysztof Kieślowski. Oni też używali przemocy i seksu rzadko, i jedynie w sposób realistyczny. Nigdy przed tymi tematami nie uciekali, gdyż są one częścią życia. Ja też nie starałem się pokazać tego zbyt dużo. To, co jest ukazane w filmie jest odzwierciedleniem normalnego życia.

Czy istnieje szczery i piękny sposób ukazania seksu w filmie?

- Staram się taki sposób znaleźć. Według mnie, ważniejsza jest szczerość, niż piękno. Piękno ujawni się poprzez prawdę, natomiast prawda nie zawsze widoczna jest poprzez piękno. Czasem ludzie za bardzo starają się, by rzeczy były piękne, podczas gdy powinni starać się, by były szczere. Wszyscy mamy dobre i złe strony. Każda kultura ma w sobie coś, z czego powinna być dumna i coś, z czym musi sobie radzić, co nie stanowi powodu do dumy. Są filmy o bohaterach i o zwykłych ludziach. W moim filmie nie ma bohaterów. Polacy w nim występujący nie reprezentują całej polskiej społeczności. Podobnie jak sfilmowani Żydzi. Mam jednak nadzieję, że są w nich niewymuszone szczerość i piękno. Czy jest to Pana pierwszy film?

- Nie. Po raz piąty pracuję na planie, po raz drugi w roli reżysera.

Kim jest Effi?

- Effi Brown jest producentką. Sarah Scrugee, w zasadzie, wszystkim zawiaduje. Reżyser popełnia taką ilość błędów, że scenarzysta może go zastąpić. Obecna produkcja jest największą w mojej dotychczasowej karierze. Nigdy nie pracowałem z tyloma osobami na planie. Dla Effi jest to raczej mała produkcja, gdyż zajmuje się niewielkimi produkcjami hollywoodzkimi lub też dużymi filmami niezależnymi (w zależności od punktu widzenia). Więc jest to niezmiernie ekscytujące zadanie, bo współpracuję z ludźmi, którzy w innej sytuacji w ogóle mogliby nie zwrócić na mnie uwagi. To wspaniałe.

Jaki jest budżet filmu?

- To pytanie do Effi. Ale na pewno poniżej miliona dolarów.

To niewiele.

- Tak, to niewiele. Filmujemy już od prawie miesiąca. W Chicago jesteśmy dwa miesiące , wliczając w to czas potrzebny na przygotowania.

Czy sądzi Pan, że film będzie interesujący?

- Mam taką nadzieję. Jestem z niego bardzo dumny i sądzę, iż będzie bardzo dobrym filmem.

Jak układa się Pańska współpraca z polskimi aktorami?

- Andrzej Krukowski i Sara Krukowska, to jedni z najlepszych aktorów, z którymi kiedykolwiek pracowałem. To niesamowici, wspaniali aktorzy. Ojciec i córka, oboje urodzeni w Polsce. Poznałem wielu artystów z Polski, ale oni są najlepsi.

Rozmowa z odtwórcą głównej roli - Vincentem Piazzą

Kim jest Reuben?

- Reuben jest młodym mężczyzną z północnych przedmieść Chicago. Pochodzi z surowej rodziny chasydzkich Żydów. Stara się zrozumieć siebie i zaadaptować w społeczeństwie. Chce być DJ-em, więc pracuje w polskim barze, by zarobić i tam podejmuje złe decyzje.

Czy to Pana pierwsza rola w filmie?

- Nie, grałem już w kilku. Pierwszy raz gram główną rolę. Grałem role drugoplanowe w innych filmach, np. "Rocket Science", "Stephanie Bailey", "Assassination of a High School President".

Jak czuł się Pan w tej roli?

- To jest bardzo skomplikowany bohater. Próba zrozumienia jego kultury i osobistej historii, była nie lada wyzwaniem. Zobaczymy, jak mi to wyszło. Ale było to bardzo podchwytliwe zadanie. Co to znaczy?

- Miałem sporo do nauczenia. Bohater jest chasydzkim Żydem, którym ja nie jestem, więc poznawałem jego religię, muzyczne aspiracje, codzienne życie i jego relacje z różnymi ludźmi. To wszystko dzieje się w filmie bardzo szybko. Mimo tego, że film będzie trwał zapewne od półtorej do dwóch godzin, ukazuje szerokie spektrum życia młodego człowieka.

Jakim doświadczeniem był polski klimat w filmie?

- Wychowałem się w dzielnicy Queens, w Nowym Jorku. Jest tam duża polska społeczność. Polacy byli moimi sąsiadami. To niezwykle interesujące, kiedy poznaje się grupę etniczną od wewnątrz, od środka. Queens nie jest już taki, jak kiedyś, ale poprzez przyjazd do polskiej dzielnicy Chicago, wydaje mi się, że znowu jestem w tamtych czasach.

O jakich czasach mówimy?

- Queens z lat 80., 90., kiedy dorastałem. Na planie było naprawdę wspaniale. Ludzie byli niezwykle pomocni. Zaznajamiali mnie z polską kulturą, ukazywali temperament Polaków. Jeździłem do różnych polskich miejsc na Milwaukee Ave, żebym mógł spędzić trochę czasu wśród Polaków, lepiej ich poznać i zrozumieć.

Myśli Pan, że film i Pańska podróż okażą się sukcesem?

- Nie wiem, wszystko zależy od wielu czynników. To niskobudżetowy film, więc nie ma możliwości powtarzania czegoś wielokrotnie czy poświęcania dużej ilości czasu jednej rzeczy. Może to być zarówno plusem, jak i minusem. Ufam jednak, że zespół złoży film w najlepszy możliwy sposób. Jestem optymistą, ale, jako że jeszcze czeka nas trochę pracy na planie, nie chciałbym niczego zapeszać. Jestem przesądny.

Rozmowa z właścicielem klubu "Capitol" - Chesterem Kierculem

Dlaczego wybrali właśnie ten klub?

- Najpierw byli u mojego brata. Jeden z pracowników znał klub, bo chodził tam w młodości. A potem szukali, aż trafili do mnie. Gdy tylko weszli, powiedzieli: "To jest to". To nie jest pierwszy film, który tu był kręcony. Teraz po prostu dogadaliśmy się co do odpowiedniej odpłaty. No i wynajęli. Musiałem zamknąć lokal na jakiś czas.

Jakie warunki musiał spełnić ten lokal?

- Ten lokal spełniał wszystkie ich wymogi, nie trzeba było dużo przerabiać. Po prostu pasuje do całego scenariusza tego filmu. Pytałem, które lata mają być ukazane w filmie i okazało się, że początek 2000 roku. Prawie teraźniejszość. Ekipa jest bardzo w porządku. Współpracują ze sobą, każdy ma zajęcie, każdy wie, co ma robić. Bardzo długo pracują, czasami po piętnaście godzin dziennie. Kiedyś pracowali od godziny 8 do 2-3 nad ranem.

A Polacy, którzy tutaj grają i pomagają, to... ?

- Andrzej Krukowski, no i jego córka Sara. Oprócz tego ja występuję. Tak, dostałem bardzo fajną rolę, która będzie pokazana na samym początku filmu. Nic nie chcę zdradzać. To naprawdę sexy rola, chyba najbardziej sexy w tym filmie (śmiech). Oprócz mnie będą jeszcze występować dwie kelnerki. No i zapraszam. Mam nadzieję, że prapremiera odbędzie się w naszym lokalu. Kogo Pan gra w filmie?

- Można powiedzieć, że gram przyjaciela właściciela lokalu. A ten erotyczny watek, to taki mały rewanż za to, że ochraniałem jego żonę właściciela.

Jak ochraniał Pan czyjąś żonę?

- Tak, po prostu prowadziliśmy ją szybko do biura, żeby powiadomiła właściciela lokalu, co się dzieje. Ale później było w nagrodę coś więcej. Ben powiedział, że jak będzie robił każdy następny film, to w każdym będę grał jakąś rolę.

A kiedy będzie premiera?

- Na koniec lata film powinien być zmontowany.

Powiadomi Pan nas o pokazie?

- Tak, oczywiście. Prapremiera będzie na pewno z klasą. Wszystkich tu zaprosimy. Aktorów, producentów i całe crew. A oprócz tego niektórych gości, polskie i amerykańskie media.

Iga Babińska, Tatiana Kotasińska

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (3)