Trwa ładowanie...
d2oln1r
14-04-2010 17:17

Bez skrzydeł nie polecisz

d2oln1r
d2oln1r

Czy o Amelii Earhart, kobiecie-legendzie, prekursorce i propagatorce awiatyki, która z(a)ginęła podczas próby okrążenia kuli ziemskiej, można nakręcić film nudny? Okazuje się, że tak. Mira Nair, autorka kojarzona przede wszystkim z obyczajowymi pocztówkami ("Kamasutra", "Monsunowe wesele") kontynuuje trwające od jakiegoś już czasu zaprzepaszczanie swej kulturowej odrębności. W nasze ręce oddaje biografię powierzchowną, sterylną i wyciętą z przestarzałego szablonu. "Amelia Earhart" to wręcz klasyczny w swej pompatycznej przesadzie skok na sezonowe statuetki i wyróżnienia, z tą różnicą, że dziś takie kino na nikim nie robi już wrażenia.

Będąc jedną z nielicznych kobiet-reżyserów w Hollywood, Nair marnuje sposobność, by wyjść poza szkodliwy stereotyp. Bo oto znowu okazuje się, że za kamerą płeć piękna zainteresowana jest przede wszystkim narracją pseudo-feministycznych harlekinów. W tym kontekście, biografia Earhart, niezależnej heroiny rozdartej między życiową pasją a porywami serca, rozczarowuje o tyle, że nie wychodzi poza zakorzenione w powszechnej świadomości fakty: oto kobieta silna i nieuległa; zginęła młodo, żyła z dala od skandali. Co ją motywowało? Co sprawiło, że postanowiła samotnie przelecieć Atlantyk, a w końcu okrążyć Ziemię? Z ekranu nie pada najmniejsza sugestia - Amelia okazuje się zamkniętą księgą, której tajemnic nigdy nie zgłębimy.

Pozbawiona głębszej perspektywy postać Earhart nie przypomina zombie z jednego tylko powodu. Została odegrana przez Hilary Swank. Tak wyraźnej metamorfozy aktorka nie przeszła od czasu pamiętnej kreacji w "Nie czas na łzy". Rolą Amelii Swank wraca do wizerunku nieatrakcyjnej chłopczycy, lecz tym razem jej fizyczne poświęcenie tożsame jest już wyłącznie z apetytem na trzeciego Oscara. Naśladując gesty i sposób mówienia słynnej pilotki, Hilary wpada w dość nieznośną manierę, która odruchowo przywodzi na myśl wyczyny Jodie Foster w "Nell" Michaela Apteda.

Płycizna drzemiąca w pobudkach aktorki uzupełnia zresztą bojaźliwe posunięcia Miry Nair. Bo choć reżyserka długo kołuje po pasie startowym, jej film nigdy nie wzbija się w powietrze. Zmarnowana zostaje tym samym okazja do manifestu z prawdziwego zdarzenia. Płci? Pasji? Swobody ducha? Każdy zapewne dostrzeże tu inne oblicze niewykorzystanego potencjału. Wszak nie bez powodu mit Earhart od lat intryguje i inspiruje do działań kolejne pokolenia. Pozostaje nadzieja, że po takim filmie pokolenie dzisiejsze nie będzie ostatnim.

d2oln1r
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2oln1r

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj