Bezpieczne schronienie. Czym urzekła mnie fabuła filmu "Gdzie śpiewają raki"? [recenzja]
O cudownej więzi człowieka z naturą napisano już niezliczone ilości książek, ale to właśnie powieść "Gdzie śpiewają raki" Delii Owens zdobyła serca czytelników na całym świecie. Już 19 sierpnia na ekrany kin trafi jej ekranizacja. Sprawdziłam, jak twórcy przedstawili na dużym ekranie tę niezwykłą historię. Kinowa wersja zachwyca poetycką narracją i zapierającymi dech w piersiach krajobrazami, a dzięki świetnej grze aktorów fabuła filmu wciąga nie mniej niż jej książkowy pierwowzór.
Informacje na temat ekranizacji bestsellerowej powieści Delii Owens elektryzowały widzów jeszcze na długo przed jej powstaniem. Emocje podsycał fakt, że za realizację tego tytułu wzięła się Reese Witherspoon. Trzeba przyznać, że znana aktorka i producentka ma nosa do chwytliwych historii. Po sukcesie "Zaginionej dziewczyny", "Dzikiej drogi" czy serialowego hitu "Wielkie kłamstewka" Witherspoon przyzwyczaiła publiczność, że wszystko, czego dotknie, zamienia się w złoto. Nic dziwnego zatem, że oczekiwania względem kinowej adaptacji książki "Gdzie śpiewają raki" były bardzo wysokie. Reżyserii obrazu podjęła się Olivia Newman, a scenariusz napisała Lucy Alibar, którą możemy kojarzyć chociażby z pracy przy filmie "Bestie z południowych krain". Można było zatem przypuszczać, że tak wrażliwe, kobiece trio stworzy dzieło, które w pełni dorówna książkowemu pierwowzorowi, a może nawet go prześcignie. Jak kinowa adaptacja wypada w rzeczywistości? Obejrzałam ją jeszcze przed oficjalną premierą i choć mam kilka zastrzeżeń, to muszę przyznać jedno – paniom w pełni udało się oddać na ekranie magiczny klimat tej opowieści, a to rekompensuje wszystkie drobne niedociągnięcia.
Co się wydarzyło na bagnach Barkley Cove?
Krótki zarys fabuły dla tych, którzy jeszcze nie zetknęli się z książką: Kya (w tej roli wspaniała Daisy Edgar-Jones) to młoda, wrażliwa dziewczyna, która całe życie spędziła w otoczeniu natury. Przyroda stała się dla niej azylem i pocieszeniem, kiedy jej dziecięcy świat zaczął się chwiać w posadach. Rodzinny dom na bagnach mieścił się z dala od miasta, przez co nikt z okolicznych mieszkańców nie miał pojęcia, z jakimi dramatami mierzy się bohaterka. W wyniku narastającej przemocy domowej posiadłość najpierw opuściła matka, a następnie w jej ślady poszło rodzeństwo dziewczyny. W rezultacie Kya zmuszona była dorastać w całkowitej samotności i biedzie, a za jedyne towarzystwo służył jej niestroniący od alkoholu, opresyjny ojciec. Kiedy i jego zabrakło, Kya została na bagnach całkowicie sama. Przyzwyczajona do samotności, nie szukała towarzystwa innych ludzi. Pomocną dłoń wyciągnęło do niej jedynie sympatyczne małżeństwo sklepikarzy, którzy, dowiedziawszy się o jej smutnym losie, postanowili wspierać dziewczynę, dostarczając jej odzież z darów lub skupując od niej małże.
Mimo trudnej sytuacji Kya wyrosła na mądrą, ciekawą świata dziewczynę. Życie wśród dzikiej przyrody okazało się dla niej lekcją wrażliwości na świat, jednak nie nauczyło jej jednego – obcowania z drugim człowiekiem i budowania relacji. Okazja do nadrobienia tych zaległości pojawia się dość szybko, jednak pierwsze doświadczenia ze związkami przynoszą też szereg bolesnych doświadczeń. Po fali ekscytacji i zauroczeń Kya dochodzi do wniosku, że świat ludzi jest znacznie gorszy i bardziej bezwzględny, niż świat zwierząt. To przeświadczenie potęguje jeszcze fatalny incydent, w wyniku którego Kya zostaje wplątana w aferę kryminalną i postawiona przed sądem w roli oskarżonej o popełnienie morderstwa. Z dala od swojej bezpiecznej przystani bohaterka musi stawić czoła ludziom, którzy dotąd stronili od jej towarzystwa, uważając, że jest dzika i ekscentryczna. Batalia sądowa będzie więc nie tylko walką o prawdę, ale także lekcją empatii i tolerancji, której mieszkańcom Barkley Cove niestety bardzo brakuje…
Oda do dzikiej przyrody
Powieść Delii Owens to nie tylko wciągająca historia z wątkiem kryminalnym w tle. Jednym z głównych bohaterów tej książki jest także przyroda, która dla głównej bohaterki okazuje się domem, wiernym towarzyszem, a z czasem także dochodową pracą. Zamiłowanie Kyi do otaczającej ją fauny i flory szybko bowiem przeradza się w pasję, a bystry umysł dziewczyny błyskawicznie chłonie wiedzę na temat fascynujących zjawisk przyrodniczych. Bohaterka staje się pilną badaczką natury, rejestrując jej piękno w formie obrazków i notatek. Żmudna praca Kyi zostaje doceniona, kiedy pewne wydawnictwo decyduje się wydać jej szkice w formie przyrodniczych albumów.
Autorka książki w niezwykle piękny sposób pokazała nierozerwalną więź człowieka z naturą, a twórczynie jej filmowej adaptacji zadbały o to, żeby ta relacja nabrała najpiękniejszych kształtów i barw. Akcja filmu toczy się w urzekającej scenerii bagien Karoliny Północnej, które stanowią naturalne środowisko do życia dla wielu rzadkich gatunków roślin i zwierząt. Dla bohaterki tej historii mieszkańcy tamtejszych lasów i mokradeł stali się w pewnym sensie rodziną, którą straciła w młodych latach swojego życia. Dziewczyna z bagien – bo tak nazywała ją społeczność Barkley Cove – znalazła schronienie w otoczeniu ptaków i drzew, a unikatowe pióra, muszle i liście stanowiły dla niej najcenniejsze skarby. W czasach niepohamowanego konsumpcjonizmu taki powrót do źródeł czasem może okazać się prawdziwym wytchnieniem i ratunkiem przed niewzruszoną rzeczywistością.
Czy ekranizacja dorównała bestsellerowej powieści?
Trzeba jednak przyznać, że to, co jest największą wartością tego filmu, dla niektórych może być też jego słabą stroną. Okazało się bowiem, że sceneria bagien i otaczającej je przyrody została przedstawiona w filmie nieco zbyt idyllicznie. Zastanowienie wzbudza także sama bohaterka – zawsze zbyt czysta i zadbana jak na porzucone dziecko, wychowujące się samotnie w dzikiej puszczy. Po książkowych opisach widzowie mogli się raczej spodziewać na ekranie zaniedbanej dzikuski, tymczasem Kya niczym nie różni się od większości zwyczajnych nastolatek. Estetyczny, momentami nieco zbyt sterylny, filmowy wizerunek "dziewczyny z bagien" mocno kontrastuje z jej książkowymi opisami, przez co film momentami bardziej przypomina mocno wyidealizowaną, bajkową scenerię niż wierną ilustrację powieści.
Czy ten scenograficzny mankament stanowi duży problem w odbiorze filmu? Nie, ponieważ wizualne piękno, o które tak zadbały twórczynie tego obrazu, w niczym nie umniejsza jego treści, a ta porusza w równej mierze na kartach książki, co na kinowym ekranie. Ta urzekająca opowieść dobitnie przypomina nam o tym, że dzika natura wciąż jest naszym największym sprzymierzeńcem – wystarczy tylko wsłuchać się w jej głos i nauczyć się ją szanować. Nieco fantastyczną i momentami trochę naiwną historię warto potraktować jako poetycką baśń i zamiast szukać tam realnych kształtów, zwyczajnie cieszyć jej się pięknem i ponadczasową mądrością.
Muszę przyznać, że na przedpremierowy seans filmu "Gdzie śpiewają raki" poszłam bez wielkich oczekiwań, za to z dużą dozą ciekawości. Film mnie ani trochę nie rozczarował, a jego prosty przekaz wywołał wielkie wzruszenie. Reese Witherspoon kolejny raz udowodniła, jak świetnie radzi sobie z kobiecym, emocjonalnym kinem i jak piękne efekty powstają w wyniku jej współpracy z innymi, równie zdolnymi kobietami ze świata kina. Ta poruszająca fabuła, niesiona przez młodych, obiecujących aktorów to idealna propozycja na filmowy wieczór.