Trwa ładowanie...
dzyhwef
15-02-2011 16:10

Ble, ble, piosenka, ble, ble...

dzyhwef
dzyhwef

A miało być tak pięknie. Cher - bogini estrady i królowa srebrnego ekranu powróciła do kina po prawie siedmioletniej przerwie. Wygląda młodziej niż 20 lat temu, choć i tak pokazywana jest głównie w półmroku. Towarzyszy jej Christina Aguilera - idolka nastolatek i właścicielka jednego z najmocniejszych i najbardziej charakterystycznych głosów w branży muzycznej od dekad. Młoda wokalistka nareszcie dostała szansę, dzięki której mogła uciec od swojego banalnego i masowego repertuaru prezentując światowej publiczności nieograniczone możliwości oczywistego talentu. Po projekcji "Burleski" Steve'a Antina można głośno powiedzieć: "Ta dziewczyna to ma głos". No i wszystko. Koniec filmu. Nie musicie się więc fatygować do kina. Ogłuszające wokalizy to nieliczna zaleta tej próżnej wydmuszki, gdzie pojęcie burleski traci na znaczeniu już w pierwszych minutach filmu.

Wszystko zaczyna się niczym "Kabaret" i bezpardonowo reżyser do niego wielokrotnie nawiązuje. Jednak na płaszczyźnie fabularnej mamy do czynienia z niezamierzoną kpiną wymierzoną w dzieło wielkiego Boba Fosse.
Steve Antin - aktor klasy zerowej, głównie preferujący seriale, tym razem bierze się za dwie ikony muzyki umieszczając je w kiczowatym i płytkim jak sumienie Polańskiego filmie, obrażającym ich umiejętności aktorskie oraz potencjał. Efektem tego główne gwiazdy, których różnica wieku wynosi niespełna 40 lat, wyglądają dennie, plastikowo i tandetnie. Historię Kopciuszka sięgającego gwiazd znamy już od dawna. Kochamy tę bajkę i chętnie oglądamy jej kolejne uwspółcześnione wersje na dużym ekranie. Lecz tego kocmołucha chcemy ponownie zagonić do roboty i niech się nawet nie przymierza do balu. Nic z tego nie będzie.

Ali (Christina Aguilera), dziewczyna z małego miasteczka obdarzona wspaniałym głosem, decyduje się na ucieczkę od codziennych trudów i niepewnej przyszłości i podąża za swoimi marzeniami do Los Angeles. Po serii niepowodzeń, Ali natyka się przypadkiem na The Burlesque Lounge, majestatyczny, ale podupadający teatr, wystawiający rewię. Szokujące kostiumy i śmiała choreografia zachwycają Ali. Zdeterminowana i nieugięta dziewczyna dostaje pracę kelnerki od Tess (Cher), właścicielki klubu i gwiazdy rewii. Ali pokonuje drogę od baru na scenę. Jej spektakularny głos przywraca The Burlesque Lounge jego dawną świetność, a i ona odnajduje w nim miłość.

Sami już wiecie, czego się możecie spodziewać. I uwierzcie mi - lepiej nie będzie. Jeżeli ktoś oczekuje udanego musicalu niech lepiej szybko zmieni plany na wieczór. Ale jeżeli jesteście wielbicielami głosu Christiny Aguilery i stęskniliście się za widokiem Cher to gorąco zapraszam do kin. Bo choć dziewczyny kokietują pozami a zamiast dobrej historii mamy udany koncert w formacie 16:9, to film przypomni i pozwoli nam docenić dawne, już niekiedy zapomniane filmowe kabarety, gdzie seks, intryga i aktorstwo wybijają rytm muzyce, a nie odwrotnie.

dzyhwef
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
dzyhwef