Bogusław Sobczuk: skandal położył się cieniem na jego karierze
Młody zdolny. Dziennikarz, aktor, konferansjer. Po swojej debiutanckiej roli w „Człowieku z marmuru” otrzymał uprawienia aktorskie, bez konieczności przystępowania do egzaminu. Prowadzony przez niego – do spółki z Jerzym Stuhrem – program „Spotkania z balladą” ściągał przed telewizory prawdziwe tłumy. Sukcesu zawodowego pozazdrościć mógł mu niejeden kolega po fachu.
Młody zdolny. Dziennikarz, aktor, konferansjer. Po swojej debiutanckiej roli w „Człowieku z marmuru” otrzymał uprawnienia aktorskie, bez konieczności przystępowania do egzaminu. Prowadzony przez niego – do spółki z Jerzym Stuhrem – program „Spotkania z balladą” ściągał przed telewizory prawdziwe tłumy. Sukcesu zawodowego pozazdrościć mógł mu niejeden kolega po fachu.
Bogusław Sobczuk cieszył się w dodatku ogromnym powodzeniem wśród kobiet i słynął ze swych licznych romansów. Postanowił ustatkować się u boku Doroty, dziennikarki radiowej. Gdy na świat przyszedł ich syn, nie posiadał się z radości.
Szczęście nie trwało długo. W 2003 roku partnerka oskarżyła Sobczuka o molestowanie seksualne ich syna. Sprawa trafiła do sądu. I rozpętało się piekło.
Dobre złego początki
Bogusław Sobczuk urodził się 25 lipca 1947 roku w Złocieńcu. Ukończył studia filologiczne, ale kariery jako polonista nie zrobił – znacznie bardziej pociągała go branża rozrywkowa.
Już w latach 70. stał się postacią rozpoznawalną, a wszystko za sprawą popularnego programu kulturalnego „Spotkania z balladą”. Później był „Pegaz”, festiwale, na których brylował i jurorował, dyrektorskie stanowiska i, naturalnie, filmy.
Sławę przyniosła mu rola redaktora TV w „Człowieku z marmuru” i później Sobczuk na ekranie pojawiał się wielokrotnie, choć raczej na drugim planie.
Skok w bok
Kobiety go uwielbiały, a Sobczuk chętnie korzystał z ich względów, choć nie myślał o ustatkowaniu się. Dopóki nie poznał Doroty, dziennikarki radiowej.
Zakochał się, zamieszkali razem, Dorota zaszła w ciążę. Sobczuk się oświadczył, ale ona zaręczyny odrzuciła, argumentując, że jeszcze nie jest na ślub gotowa. Gdy na świat przyszedł Antek, aktor, jak twierdzą jego znajomi, był idealnym ojcem.
Choć nieco mniej idealnym partnerem. Sobczuk zdradził, przyznał się do skoku w bok i został sam, bo Dorota spakowała walizki i zabrała dziecko. Odchodząc, miała mu ponoć powiedzieć, że go wykończy.
Miesiące za kratami
W lipcu 2003 roku Sobczuk dostał wezwanie do prokuratury. Stawił się w wyznaczonym miejscu, przekonany, że chodzi o jakieś nieporozumienie. Tymczasem od razu trafił za kraty.
W areszcie dowiedział się, że jest oskarżony o molestowanie swojego syna, za co grozi mu 10 lat więzienia. Nie przyznał się do winy.
Po czterech miesiącach wyszedł na wolność. W maju 2007 roku, po ciągnącej się w nieskończoność rozprawie, sąd uznał Sobczuka za winnego i skazał go na dwa lata więzienia. Rok później wyrok jednak uchylono, proces wznowiono.
W 2010 roku zapadł kolejny wyrok. Aktora uznano za niewinnego w sprawie oskarżenia o molestowanie w latach 2001-2002. I za winnego w sprawie o molestowanie z 2003 roku.
Zemsta zdradzonej kobiety?
Sobczuk stale utrzymywał, że jest niewinny. Kiedy w sądzie pojawił się Antek, aktor był zdruzgotany.
Twierdził, że syn został zmanipulowany, a cała ta sprawa to zemsta jego zdradzonej partnerki.
- Zeznawał w sądzie przeciw mnie, bo tak mu powiedział pan Rysiek, jego psychoterapeuta, tak mu powiedziała jego mama, tak mu mówił chyba jego wujek, jego brat, jego babcia – mówił w programie "Uwaga".
Winny i niewinny
Wyrokiem sądu w 2012 roku Sobczuk, choć uniewinniony w sprawie o molestowanie dziecka, został skazany za kazirodztwo. Wyrok – osiem miesięcy więzienia w zawieszeniu na trzy lata. Cała sprawa, ze względu na dobro chłopca, została utajniona, choć dziennikarze dysponują informacjami z „przecieków”.
- Bogusław Sobczuk sam się do wielu rzeczy podczas postępowań przyznał. Do tego również, że podczas kąpieli z synkiem „bawił się” w sposób, jaki zwyczajnym ojcom nie przyszedłby do głowy – czytamy w „Newsweeku”.
- Ostatecznie w aktach znajdzie się opinia, że Sobczuk to osobowość, delikatnie ujmując, złożona, narcystyczna, dominująca. I że kiedy miał kontakty z synem, nie chodziło mu wcale o satysfakcję seksualną.
Koniec 10-letniej batalii
Matka Antka przez lata nie zabiera głosu w tej sprawie, „ze względu na dobro dziecka”. Za to inni sprawę bardzo chętnie komentowali.
– Takie cuda to tylko w Krakowie* – mówił w „Newsweeku” profesor Marian Filar. *– Jak można uznać, że ktoś nie molestował kilkuletniego dziecka, a jednocześnie skazać go za kazirodztwo?
Sobczuk zapowiadał, że od wyroku zamierza się odwołać. Zaraz po jego ogłoszeniu ogłosił, że planuje złożyć kasację do Sądu Najwyższego.
W 2013 roku odbył się kolejny proces, w wyniku którego sąd w wydziale odwoławczym utrzymał wyrok skazujący w mocy.Zwolnił jedynie oskarżonego z konieczności zwrotu wydatków oskarżycielce posiłkowej - po uprzednim stwierdzeniu, że matka dziecka nie może być oskarżycielką posiłkową w procesie ojca dziecka.
(sm/gol.)