Był nazywany "najpiękniejszym chłopcem świata". Reżyser ciągał po gejowskich klubach
Film "Śmierć w Wenecji" z 1971 r. to absolutny klasyk europejskiego kina. Dzieło do dziś zachwyca przede wszystkim rolą Tadzia, nastolatka z Polski, w którego wcielił się Björn Andrésen. Okrzyknięty przez reżysera "najpiękniejszym chłopcem świata" szybko zdobył ogromną sławę, ale poznał też mroczne kulisy przemysłu filmowego.
"The Most Beutiful Boy in the World" to tytuł nowego filmu dokumentalnego, który zostanie pokazany na Sundance Film Festival (29.01-03-02). A jeśli reżim sanitarny pozwoli – w maju trafi na ekrany kin. Film w reżyserii Kristiny Lindstom i Kristiana Petriego po raz pierwszy opowie o kulisach słynnej ekranizacji "Śmierć w Wenecji" z punktu widzenia Björna Andrésena.
- Andrésen zabiera nas w niezwykłą podróż złożoną z osobistych wspomnień, historii kina, gwiazdorskiej otoczki i tragicznych wydarzeń – zdradza reżyser. Zdjęcia do dokumentu powstawały przez pięć lat i zobaczymy w nim ujęcia kręcone w Sztokholmie, Kopenhadze, Paryżu, Budapeszcie, Wenecji, a nawet w Tokio.
Luchino Visconti, reżyser ekranizacji "Śmierci w Wenecji" Thomasa Manna, od 1969 r. jeździł po Europie w poszukiwaniu idealnego Tadzia. Zjawiskowo pięknego nastolatka z Polski, który staje się obiektem niezdrowej fascynacji Gustava von Aschenbacha (w tej roli Dirk Bogart). Visconti znalazł swojego "najpiękniejszego chłopca na świecie" w Szwecji. Andersen miał wtedy 14 lat i tylko jeden film na swoim koncie.
"Niektóre ujęcia Björna Andrésena jako Tadzia mogłyby zostać wycięte z filmu, oprawione w ramki i powieszone w Luwrze lub w watykańskim muzeum w Rzymie" – zachwycał się jeden z krytyków.
- To opowieść o obsesji na punkcie piękna, pożądaniu i poświęceniu, o chłopcu, którego życie zmieniło się na zawsze, gdy reżyser Luchino Visconti ogłosił go "najpiękniejszym chłopcem świata". Kim był ten chłopiec i co się z nim stało? Ten film pozwala nam posłuchać tej historii opowiedzianej przez niego samego. On, który został stworzony przez innych jako obraz, ikona, fantazja, która zawładnęła jego młodym życiem – mówi reżyser dokumentu.
Andresen zawdzięcza "Śmierci w Wenecji" wielką sławę, która jednak miała swoją cenę. Nastolatek jako gwiazda nagradzanego filmu jeździł po świecie i brał udział w imprezach, na które z pewnością nie powinno się go zapraszać. W 2003 r. w rozmowie z "Guardianem" opowiedział, co działo się na festiwalu w Cannes.
- Miałem zaledwie 16 lat, a Visconti i jego ludzie zabrali mnie do gejowskiego klubu nocnego. Prawie cała załoga była gejami. Kelnerzy w klubie sprawili, że poczułem się bardzo nieswojo. Patrzyli na mnie bezkompromisowo, jakbym był smacznym kąskiem… To było pierwsze z wielu takich spotkań – wyznał Andresen, który zagrał łącznie w 32 filmach i serialach. Ostatnio, w 2019 r., zasilił obsadę głośnego horroru "Midsommar".
26 stycznia, czyli kilka dni przed Sundance, "najpiękniejszy chłopiec świata" skończy 66 lat.