Był nazywany "najpiękniejszym chłopcem świata". Reżyser ciągał po gejowskich klubach
Film "Śmierć w Wenecji" z 1971 r. to absolutny klasyk europejskiego kina. Dzieło do dziś zachwyca przede wszystkim rolą Tadzia, nastolatka z Polski, w którego wcielił się Björn Andrésen. Okrzyknięty przez reżysera "najpiękniejszym chłopcem świata" szybko zdobył ogromną sławę, ale poznał też mroczne kulisy przemysłu filmowego.
19.01.2021 | aktual.: 06.03.2024 21:08
"The Most Beutiful Boy in the World" to tytuł nowego filmu dokumentalnego, który zostanie pokazany na Sundance Film Festival (29.01-03-02). A jeśli reżim sanitarny pozwoli – w maju trafi na ekrany kin. Film w reżyserii Kristiny Lindstom i Kristiana Petriego po raz pierwszy opowie o kulisach słynnej ekranizacji "Śmierć w Wenecji" z punktu widzenia Björna Andrésena.
- Andrésen zabiera nas w niezwykłą podróż złożoną z osobistych wspomnień, historii kina, gwiazdorskiej otoczki i tragicznych wydarzeń – zdradza reżyser. Zdjęcia do dokumentu powstawały przez pięć lat i zobaczymy w nim ujęcia kręcone w Sztokholmie, Kopenhadze, Paryżu, Budapeszcie, Wenecji, a nawet w Tokio.
Luchino Visconti, reżyser ekranizacji "Śmierci w Wenecji" Thomasa Manna, od 1969 r. jeździł po Europie w poszukiwaniu idealnego Tadzia. Zjawiskowo pięknego nastolatka z Polski, który staje się obiektem niezdrowej fascynacji Gustava von Aschenbacha (w tej roli Dirk Bogart). Visconti znalazł swojego "najpiękniejszego chłopca na świecie" w Szwecji. Andersen miał wtedy 14 lat i tylko jeden film na swoim koncie.
"Niektóre ujęcia Björna Andrésena jako Tadzia mogłyby zostać wycięte z filmu, oprawione w ramki i powieszone w Luwrze lub w watykańskim muzeum w Rzymie" – zachwycał się jeden z krytyków.
- To opowieść o obsesji na punkcie piękna, pożądaniu i poświęceniu, o chłopcu, którego życie zmieniło się na zawsze, gdy reżyser Luchino Visconti ogłosił go "najpiękniejszym chłopcem świata". Kim był ten chłopiec i co się z nim stało? Ten film pozwala nam posłuchać tej historii opowiedzianej przez niego samego. On, który został stworzony przez innych jako obraz, ikona, fantazja, która zawładnęła jego młodym życiem – mówi reżyser dokumentu.
Andresen zawdzięcza "Śmierci w Wenecji" wielką sławę, która jednak miała swoją cenę. Nastolatek jako gwiazda nagradzanego filmu jeździł po świecie i brał udział w imprezach, na które z pewnością nie powinno się go zapraszać. W 2003 r. w rozmowie z "Guardianem" opowiedział, co działo się na festiwalu w Cannes.
- Miałem zaledwie 16 lat, a Visconti i jego ludzie zabrali mnie do gejowskiego klubu nocnego. Prawie cała załoga była gejami. Kelnerzy w klubie sprawili, że poczułem się bardzo nieswojo. Patrzyli na mnie bezkompromisowo, jakbym był smacznym kąskiem… To było pierwsze z wielu takich spotkań – wyznał Andresen, który zagrał łącznie w 32 filmach i serialach. Ostatnio, w 2019 r., zasilił obsadę głośnego horroru "Midsommar".
26 stycznia, czyli kilka dni przed Sundance, "najpiękniejszy chłopiec świata" skończy 66 lat.