Bolesny upadek aktora. "Zaćpam się, zapiję, zachleję na śmierć"

Michał Koterski zwany też Miśkiem wystąpił w wielu filmach swojego ojca - "Aljlawju", "Dzień świra" czy "Wszyscy jesteśmy Chrystusami". Tak naprawdę grał w nich samego siebie – pogubionego chłopaka, wychowywanego w toksycznym środowisku.

Rodzice aktora rozwiedli się, gdy ten był małym chłopcem. Miał wówczas zaledwie pięć lat. Każdy z nich był bardziej zajęty sobą i swoją pracą, aniżeli wychowywaniem syna. Najwięcej uwagi poświęcał Michałowi jego dziadek.

- Tyle razy mi pomógł, nauczył mnie jeździć na rowerze, odrabiał ze mną lekcje, zabierał na działkę, grał ze mną w piłkę, poświęcił mi najwięcej czasu i okazał tyle serca. Często chodzę na jego grób i z nim rozmawiam, on najbardziej we mnie wierzył - wyznał Koterski na łamach "Vivy!".

Powszechnie wiadomo, że ojciec Michała, Marek Koterski, zmagał się z uzależnieniem od alkoholu. Kiedy pił, to właśnie syn się nim opiekował. - Popełniłam wtedy wielki błąd: pozwoliłam Michałowi jeździć do ojca i robić rzeczy, które nie były na jego miarę. Sprzątał mieszkanie ojca, wyrzucał butelki, szedł do sklepu... - wyznała mama Michała w "Fakcie".

Kiedy był w podstawówce, po raz pierwszy zapalił skręta. Potem na dyskotece spróbował innych używek - amfetaminy i LSD. Po 10 latach Misiek stał się nałogowcem. Codziennie znieczulał się narkotykami, wśród których pojawiła się też heroina. Po krótkich chwilach uniesienia następował dół emocjonalny i egzystencjonalny.

- W moim przypadku znakomicie sprawdzało się powiedzenie: "Jak trwoga, to do Boga" Jak mi się już pod dupą paliło, to prosiłem go o pomoc i obiecywałem, że rzucę to gówno, tylko żebym dostał tę fuchę, żeby dziewczyna wróciła itd. No i jak się udało, to znowu "bajlando i Las Vegas". Jak mi się znowu zapaliło pod tyłkiem, to nie negocjowałem już z Panem Bogiem, tylko z Matką Boską, a potem z Jezusem, a potem znowu wracałem do Boga i tak w kółko - opowiadał Koterski w podcaście "Rozpal wiarę".

Misiek co jakiś czas próbował skończyć z nałogiem. Przechodził kuracje odwykowe, ale nie przynosiły one efektu, dopóki sam faktycznie nie zapragnął z niego wyjść. Dopiero po 20 latach picia i zażywania narkotyków, udało mu się wyjść na prostą.

- To było 4 grudnia. Przeleciał mi przed oczami film z życia i zrozumiałem, że jak dzisiaj się nie zatrzymam, to już nigdy nie powtórzy się taka szansa. Umrę tu samotnie. Zaćpam się, zapiję, zachleję na śmierć. To będzie mój koniec. Po raz "enty" zwróciłem się do Boga. Następnego dnia obudziłem się bez drżenia rąk i ochoty, żeby coś wziąć. To był ten przełomowy moment. Pan Bóg mi pomógł – wyznał w podcaście.

Jego życie w końcu się zmieniło, a pomogła mu w tym też ukochana – Marcela Leszczak. Para poznała się kilka lat temu. Przechodzili kryzysy, rozstawali się, a potem znów schodzili. Dziś są szczęśliwym małżeństwem i wspólnie wychowują synka.

- Jak urodził się Fryderyk, powiedziałem do Marka (ojca – przyp. red.): "Zobacz, rodzinna sztafeta przerwana. Mój syn, a twój wnuk, urodził się jako pierwszy w trzeźwej rodzinie". Miałem 37 lat, kiedy na świecie pojawił się Fryderyk, podobnie jak mój ojciec, kiedy ja się urodziłem. To dla mnie magia - mówił w wywiadzie dla "Vivy!".

W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" rozkładamy na czynniki pierwsze fenomen "Reniferka", przyglądamy się skandalom z drugiej odsłony "Konfliktu" i zachwycamy się zaskakującą fabułą "Sympatyka". Znajdź nas na Spotify, Apple Podcasts, YouTube, w Audiotece czy Open FM. Możesz też posłuchać poniżej: