Chesty Morgan: Największy filmowy biust w historii należy do Polki
14.11.2014 | aktual.: 22.03.2017 21:05
Historia urodzonej w Polsce aktorki to w zasadzie gotowy filmowy scenariusz. Jest w nim wszystko – z jednej strony dramatyczne dzieciństwo, Holocaust, morderstwo i tragiczne wypadki. Z drugiej - niezłomna wiara w siebie, upór oraz wielki sukces okupiony ciężką pracą.
Ta wiadomość będzie dla niektórych szokiem. Okazuje się, że ani Katarzyna Figura, ani Danuta Lato, ani nawet urocza Joanna Kulig nie są właścicielkami najokazalszych polskich biustów, jakie kiedykolwiek pojawiły się na ekranie. Ten tytuł należy do jednej z najbardziej kultowych aktorek amerykańskiej popkultury, ukrywającej się pod wszystko mówiącym pseudonimem - Chesty Morgan.
Historia urodzonej w Polsce aktorki to w zasadzie gotowy materiał na filmowy scenariusz. Jest w nim wszystko – z jednejfg strony dramatyczne dzieciństwo, Holocaust, morderstwo i tragiczne wypadki. Z drugiej - niezłomna wiara w siebie, upór oraz sukces okupiony ciężką pracą.
Poznajcie niezwykłą historię naszej rodaczki, która trafiła do "Księgi rekordów Guinnessa".
Traumatyczne dzieciństwo
Naprawdę nazywa się *Liliana Wilczkowska* i przyszła na świat w 1937 roku niedaleko Warszawy.
Jej rodzice byli Żydami. Kiedy więc w 1939 roku wojska niemieckie wkroczyły do Polski, Ewa i Leon stracili swój sklep,* a następnie trafili do getta.* W rozmowie przeprowadzonej w 2009 roku z dziennikarzem Tampa Bay Times, Liliana cofnęła się do tamtych tragicznych wydarzeń. Jej matka została schwytana i wywieziona do obozu, a ojciec zginął zastrzelony podczas powstania.
Osieroconą dziewczynkę uratowało katolickie małżeństwo. Po zakończeniu wojny wysłano ją do Izraela. Tam tułała się po domach dziecka, aby w końcu zamieszkać w jednym z kibuców i rozpocząć naukę w szkole dla pielęgniarek.
Dwa metry w obwodzie
Jak sama przyznaje, jako nastolatka zmagała się z chorobliwą nieśmiałością. Brak pewności siebie pogłębił się, kiedy w życiu 17-latki "coś się wydarzyło".
W 1979 roku w wywiadzie dla _ Winnipeg Free Press_ żartobliwie opowiedziała o swoim zdziwieniu, kiedy odkryła, że z „płaskiej jak deska nastolatki, przypominającej chłopca” przeistoczyła się w posiadaczkę monstrualnego biustu.
Ogromne piersi (73 cale czyli 185,42 cm!), które kilka lat później stały się jej znakiem rozpoznawczym i przyniosły sławę, przez całe życie były dla niej prawdziwym utrapieniem.
Olbrzymi rozmiar miseczek przyciągał uwagę gapiów, wywołał chroniczny ból kręgosłupa i stał się sporym obciążeniem dla portfela, ponieważ specjalnie szyte na miarę biustonosze niemal doprowadziły ją do ruiny.
Warto jednocześnie nadmienić, że piersi Wilczkowskiej w 1988 roku trafiły do „Księgi rekordów Guinnessa”, której redaktorzy przypięli im metkę największego naturalnego biustu należącego do filmowej aktorki.
Morderstwo ukochanego
Pod koniec lat 50. aktorka poznała amerykańskiego turystę, Josepha Wilczkowskiego, który, podobnie jak ona przeżył Holocaust. Po 10 dniach znajomości pobrali się i wyjechali do Nowego Jorku.
Małżeństwo zamieszkało na Brooklynie, gdzie Wilczkowski był współwłaścicielem dobrze prosperujących sklepów mięsnych.
Niestety, w 1965 roku doszło do tragedii. Joseph, jego wspólnik oraz pracownik zostali brutalnie zamordowani przez sprawców, których amerykańska prasa nazwała „icebox murderers”.
Zrozpaczona Wilczkowska wraz z dwiema córkami została bez środków do życia. Musiała jak najszybciej znaleźć jakieś źródło utrzymania.
Najlepsza tancerka w stanie
Z braku innych perspektyw Liliana postanowiła spróbować tańca erotycznego w jednym z nowojorskich klubów. Jak sama przyznaje, zajęcie wywoływało u niej wstręt, jednak stając przed widmem eksmisji, nie miała wyjścia.
Pierwszy występ okazał się katastrofą - stremowana artystka zapomniała ściągnąć… stanika. Z czasem było coraz lepiej – właściciel lokalu zatrudnił choreografa i kupił jej specjalnie szyte stroje.
Niedługo potem jej występy zaczęły przyciągać tłumy. Wilczkowska, występująca pod pseudonimami „Zsa Zsa”, „Chesty”,„Gabor” a od 1974 roku „Chesty Morgan”, stała się najpopularniejszą tancerką w stanie Nowy Jork i okolicach.
Artystka z klasą
W 1974 roku Wilczkowska mogła poszczycić się wielką popularnością, a jej show „Chesty Morgan and Her All Girl Revue” gwarantował, że sala wypełni się po brzegi. Właściciel Pilgrim Theater nazwał ją „darem niebios” ratującym jego klub przed plajtą.
O jej występach krążyły legendy. Wychodzącej na scenę Chesty niekiedy towarzyszyły karły podtrzymujące jej gigantyczny biust. Tancerka często żartowała, kokietowała gości, pozwalała im zajrzeć w dekolt, jednak nigdy nie posunęła się do ściągnięcia majtek.
Jak sama podkreślała, w żadnym wypadku nie była gwiazdą porno, a profesjonalistką i świadomą swoich możliwości artystką. Po dziś dzień jej występy są wzorem dla tancerek zajmujących się uprawianiem burleski, a Wilczkowska ma stałą ekspozycję w Exotic World Burlesque Museum & Striptease Hall of Fame w kalifornijskim Helendale.
Gwiazda sexploitation
Niezwykła popularność Chesty Morgan zwróciła uwagę Doris Wishman, reżyserski i producentki obskurnych filmów sexploitation.
Autorka takich przebojów kin grindhouse jak „Diary of a Nudist”, „Nude on the Moon” czy “Keyholes Are for Peeping” postanowiła obsadzić Wilczkowską w swoich kolejnych filmach. Tak powstały klasyki campu, bezwstydnie kiczowate i ostentacyjnie umowne „Deadly Weapons” oraz „Double Agent 73”, wydane w Stanach Zjednoczonych na DVD i Blu-ray przez kultową wytwórnię Something Weird Video.
W tym pierwszym artystka wcieliła się w żonę gangstera, która zabija morderców męża dusząc ich swoim biustem. W drugim filmie Morgan zagrała agentkę do zadań specjalnych, wyposażoną w kamery zamontowane… w sutkach.
W obu produkcjach, nakręconych jak większość tego typu filmów w ciągu kilku dni, aktorka jest dubbingowana. Powodem był jej charakterystyczny polski akcent, którego do dzisiaj się nie pozbyła.
Przygoda z Fellinim
W sierpniu 1974 roku reżyser Federico Fellini przyleciał do Nowego Jorku, aby promować swój najnowszy film pt. „Amarcord”. Zafascynowany przypadkowo poznaną Morgan zaproponował jej udział w kolejnej produkcji.
Aktorka poleciała do Rzymu i wzięła udział w zdjęciach do „Casanovy”, gdzie jako służąca Barberina wystąpiła w jednej scenie z Donaldem Sutherlandem.
Niestety, materiał z jej udziałem został wycięty w postprodukcji. Scenę pogoni wokół stołu można zobaczyć w dokumencie opowiadającym o powstawaniu filmu.
Rodzinna trauma
W 1979 roku Wilczkowska rozwiodła się ze swoim drugim mężem, baseballowym arbitrem, Dickiem Stello.
Para pozostała w przyjacielskich kontaktach – to dzięki niemu Lilianie udało się przejść przez traumę, jaką była śmierć jednej z córek, która zginęła w wypadku samochodowym w 1984 roku.
Trzy lata później w podobnych okolicznościach ze światem pożegnał się sam Stello.
Druga młodość
W latach 90. popkultura przypomniała sobie o niej za sprawą słynnego Johna Watersa. Reżyser umieścił fragment filmu z jej udziałem w jednej ze scen „W czym mamy problem?” z 1994 roku.
Waters napisał z myślą o Wilczkowskiej dwa scenariusze (m.in. kontynuację kultowych „Różowych flamingów”), jednak współpraca nigdy nie doszła do skutku.
W prasie opublikowano również kilka wywiadów z Wilczkowską, a "Deadly Weapons" i Double Agent 73" zostały w końcu wydane na DVD.
Cytrynowe ciasto i Frank Sinatra
Artystka ostatni raz pojawiła się na scenie w 1991 roku. Występ odbył się w jednym z klubów w Houston, a za bilety, które rozeszły się w ekspresowym tempie, widzowie musieli zapłacić bajońskie sumy.
77-letnia emerytka od wielu lat zajmuje się sprzedażą nieruchomości i wiedzie dostatnie i spokojne życie na Florydzie.
Wolny czas dzieli między renowację kolejnych domów, pieczenie cytrynowego ciasta i słuchanie Franka Sinatry. (gk/mf)