Chichocze jak Doda, sepleni jak Szczuka
W "Rozmowach w tłoku" Szymona Majewskiego parodiuje znane postacie. Jest w tym niezrównana. Potrafi rozśmieszyć, a ludzie ją za to kochają. Katarzyna Kwiatkowska zmienia się jak kameleon.
Energiczna jak Janda, sepleni niczym Szczuka, czasem przypomina Komorowską, innym razem Chylińską. Katarzyna Kwiatkowska zmienia się jak kameleon, bo jest aktorką. Dziewięć lat temu skończyła Akademię Teatralną w Warszawie. – Pamiętam, jak szłam na egzamin. Jestem warszawianką, myślałam wtedy: "Na pewno się nie dostanę. To byłoby zbyt idealne, mieszkam tuż obok ulicy Miodowej i do szkoły chodziłabym spacerkiem". Dostała się za pierwszym razem.
Do szkoły miała przez park. W dyplomowym spektaklu "Joko świętuje rocznicę" Rolanda Topora specjalnie dla niej Piotr Cieślak zmienił postać doktora – mężczyzny – na kobietę. – To była sadystka, służbistka, ale wyszła mi spoko – wspomina. W życiorysie artystycznym ma ponad dwadzieścia filmowych ról. – Ale trzeba być uważnym widzem, żeby mnie dostrzec. Gram dużo epizodów – mówi z uśmiechem. Występowała też na scenie, ale teraz nie jest związana z żadnym teatrem.
No weź, zrób Jandę!
Do programu Szymona Majewskiego dostała się za pierwszym razem. Było gorące lato, postanowiła pójść na casting. Poszła i zaraz potem pojechała na wakacje. Na Krecie odebrała telefon. "Fajnie, fajnie wypadłaś. Przyjeżdżaj". Wróciła do Warszawy. W "Rozmowach w tłoku" pracuje od początku. Sparodiowała siedem kobiet w różnym wieku. Aktorki: Maję Komorowską, Krystynę Jandę, Katarzynę Figurę. Wokalistki: Agnieszkę Chylińską, Dodę. A także pierwszą damę polskiego feminizmu – Kazimierę Szczukę i Krystynę Czubównę, prezenterkę i lektorkę.
– Nigdy nie myślałam, że na tym da się zarobić! – wyznaje dziś. Już w podstawówce naśladowała charakterystyczne ruchy, mimikę i głos kolegów. Na studenckich imprezach zawsze znalazł się ktoś, kto prosił: "Kasia, no weź, zrób Jandę!". – Wyobrażałam sobie ją w różnych sytuacjach, jak by na coś zareagowała, co by powiedziała. I "robiłam" Jandę na dwie-trzy minuty – śmieje się. Dziś musi naśladować znaną postać 10 razy dłużej. – To bardzo wyczerpuje. O wiele bardziej niż normalne granie – wyznaje. Pytam czasem Michała Zielińskiego, także parodystę: ty też jesteś taki zmęczony?
Szczuka na imprezę
Po Jandzie przyszła kolej na Dodę. – Moja Janda bardzo się spodobała widzom. Nie wiedzieliśmy, że to aż tak chwyci. Po burzy mózgów wybór padł na Dodę. Złapałam jej sposób mówienia – mówi Katarzyna Kwiatkowska. Kazimierę Szczukę, pierwszą polską feministkę, Kasia nawet lubi. – Bawiła mnie w "Najsłabszym ogniwie". Myślałam, że warto byłoby przećwiczyć jej sposób mówienia, bo przyda się na imprezach – opowiada. Producenci programu Majewskiego zdecydowali inaczej. Kasia musiała przyjrzeć się Szczuce uważniej i sparodiować jej postać. A to – wbrew pozorom – wcale proste nie było. – Nie mogłam rozpoznać, czy jej charakterystyczne "r" pochodzi z tyłu, czy z przodu gardła. Może to było "g"? Próby i podglądanie na taśmach filmowych trwały i trwały. Ale Kasia osiągnęła kolejny sukces. Robiła miny jak Kazia, i tak samo mówiła.
Pociągła buzia nie wystarczy
Z wykreowanej przez siebie i charakteryzatorów Agnieszki Chylińskiej, znanej skandalistki, nie była do końca zadowolona. – Głos był OK. Mamy fantastycznych charakteryzatorów, ale jakoś nie udał im się wizerunek. Choć obie mamy trójkątne, pociągłe twarze – zastanawia się. Może zaważył fakt, że Agnieszkę Chylińską trudno jest sparodiować, bo ona sama ciągle parodiuje różne osoby i sytuacje? – Trudno znaleźć sposób na ośmieszenie kogoś, kto sam ośmiesza – twierdzi Katarzyna. – To tak, jakby chcieć sparodiować Kryszaka. Da się, ale kogo to będzie bawić?
Robię ją i tyle
Chyba najtrudniej sparodiować autorytet. Takim zawodowym autorytetem dla wielu aktorów jest Maja Komorowska. Katarzyny Kwiatkowskiej co prawda nie uczyła, ale studentka spotykała panią profesor na korytarzu akademii. – Robię ją i tyle. Fajna jest – podsumowuje. I opisuje Komorowską: – Z jednej strony oderwana od ziemi, w realiach zagubiona. Krążą o niej legendy, jak nie zauważa szklanych drzwi i bez przerwy na nie wpada. Z drugiej strony wnikliwa obserwatorka rzeczywistości. Katarzyna przypomina sobie, jak pamiętna Rachela miała wystawić ze studentami "Wesele". "Nie ma u was nikogo, kto by zagrał "Rachelę" – ponoć narzekała. "Może ty pociągniesz" – wskazała studentkę. – W niezamierzony sposób była okrutna. Bo jaką ci ludzie mieli motywację, żeby zrobić dobry spektakl? – zastanawia się Katarzyna Kwiatkowska. Jej Komorowska też jest trochę zagubiona. Ale konkretna. O Figurze mówi, że wbrew pozorom ludzie nie kojarzą, jak na co dzień mówi. Bo jest bardzo zajęta, gra, prowadzi restaurację i nie ma czasu wiecznie
pokazywać się w mediach. – Musiałam oprzeć się na postaci Rysi z "Kiler-ów 2-óch" i innych jej rolach – opowiada aktorka. – Ludzie myślą, że nie jest inteligentna, ale ona jest superaktorką, inteligentną i błyskotliwą. Z Krystyną Czubówną, prezenterką i lektorką, też nie było łatwo. – Bo przecież nie zawsze jest w pracy, a jak przestaje być lektorką, ma poczucie humoru i widać, jaka jest miła – mówi Katarzyna Kwiatkowska. – Postawiliśmy na to, że nigdy nie mówi inaczej, niż jako lektorka.
Kiedy merda pies
Katarzyna nie poświęca zbyt wiele czasu na przygotowanie postaci. Z doświadczenia wie, że "jak się nie złapie kogoś szybko, to już nie uda się go chwycić". Powtarza gesty, słucha języka, chwyta tempo mówienia i tembr głosu. – Czasem mam wrażenie, że robi mi się twarz parodiowanej osoby – śmieje się. Kilka tygodni temu Kasia znalazła psa. – Był zachwycony, jak się przygotowywałam do Dody – śmieje się. – Cały czas merdał ogonem. Jeszcze bardziej zachwycony na widok cioci Kasi jest 5-letni chrześniak Franek. Zagorzały fan bajki "Martin tajemniczy", w której Katarzyna podkłada głos pod postać Diany, bez końca dyskutuje z nią o zawiłościach fabuły. Tylko ciocia Kasia wie, kim jest Martin. – Masz fajne włosy, ale inne trochę – chłopczyk porównuje ją do animowanej postaci. Kto następny zobaczy i usłyszy siebie w Katarzynie Kwiatkowskiej? Zakusy na znanych ludzi trwają cały czas. Nikt nie jest bezpieczny.
(fot. SPGW / Dariusz Gdesz)