Ta afera rozpaliła pół świata. Chris Pine przerwał milczenie
Tzw. spitgate żyje w internecie od wrześniowego festiwalu w Wenecji. Jej bohaterami są gwiazdy filmu "Nie martw się kochanie". Tuż przed uroczystym pokazem Harry Styles miał opluć Chrisa Pine'a. Ten drugi mówi teraz, jak było w rzeczywistości.
Tuż przed projekcją thrillera Harry Styles zajął miejsce obok Chrisa Pine'a. Siadając, nachylił się nad kolegą i wykonał osławiony ruch ustami, który wielu widzom skojarzył się ze splunięciem. Pine spojrzał w dół, przerwał oklaski, potrząsnął z uśmiechem głową i sięgnął po okulary przeciwsłoneczne.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Najbardziej rozgorączkowani w internecie byli ci, którzy zobaczyli to, co chcieli zobaczyć, czyli że Pine został opluty. Ale aktywnie udzielali się też w komentarzach niezdecydowani: "Oglądam tę scenę bez przerwy od sześciu godzin i dalej nic nie wiem, ale nie spocznę, póki nie nabiorę pewności, co się naprawdę stało" - pisał szóstego września ub.r. jeden z użytkowników.
Afera ciągle żyje. Głos zabrał w końcu sam jej bohater.
- Harry nachylił się nade mną i szepnął "To tylko słowa, prawda?". To był komentarz do małego żartu sprzed paru chwil na temat mediów i tego, co ich ciekawi i jakie pytania nam zadają. Harry mnie nie opluł, to bardzo fajny gość - zapewnił w "Esquire" Chris Pine, nie wyjaśniając niestety, o jaki żart chodziło.
Do sprawy odniosła się też reżyserka filmu "Nie martw sę kochanie" Olivia Wilde.
- Powtarzam: Harry nie opluł Chrisa. Ale rozumiem, że ludzie i tak będą szukać dramatu tam, gdzie tylko mogą - podsumowała w rozmowie ze Stephenem Colbertem.
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" znęcamy się nad ofertą SkyShowtime (ale chwalimy "Yellowstone"), podziwiamy Brendana Frasera w "Wielorybie" i nabijamy się z polskich propozycji na Eurowizję. Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.