Chrzest: Zbyt prędkie deja vu
‘Chrzest’ Marcina Wrony jest uwspółcześnioną filmową adaptacją Księgi Rodzaju. Historia Kaina i Abla została przeniesiona na srebrny ekran z całym swym przesłaniem i w wielorakim pojęciu odniesień do biblijnej egzegezy. Mamy braci, choćby tylko w emocjonalnym aspekcie, mamy potomka, mamy brak równowagi moralnej i _czyhający grzech u wrót_ jak podaje Stary Testament.
Jedyne czego nie mamy to innowacyjnych rozwiązań w oczywistym nawiązaniu przez Wrone do swojego fabularnego debiutu. Konflikt i konstrukcja bohaterów stała się rażącą kopią sytuacji Igora i jego historii w ‘Mojej krwi’. Efekt tych działań i zdublowanych zabiegów reżysera - na poziomie scenariusza – nie tylko umniejsza jakości tego dobrze zrealizowanego dzieła, ale również, w sposób niewybaczalny sabotażuje sukces i bagatelizuje grom jaki przeszył młode polskie kino wraz z datą premiery ‘Mojej krwi’.
28.05.2010 23:54
Uciekając przed wyrokiem za zdradę, były bandyta Michał (Wojciech Zieliński)
, opuszcza Tarnów i wyprowadza się do Warszawy. Tam rozpoczyna nowe, lepsze życie jako właściciel hurtowni, mąż i młody ojciec. Warszawa jest dla niego idyllą - idealne ogromne miasto, w którym można się schować i pozostać niewidzialny na zawsze.
Sielankę jednak zakłóca pojawienie się Janka (Tomasz Schuchardt)
– przyjaciela z dawnych lat, który ma wkrótce zostać ojcem chrzestnym ich dziecka.
Przyjaciel szybko reflektuje się, że w życiu Michała nastąpiły radykalne zmiany, których nie rozumie. Okazuje się również, że wspólna przeszłość przyjaciół kryje niebezpieczną tajemnicę. Michał proponuje Jankowi pracę w swojej firmie produkującej okna. Przyjaciela bardziej pociąga życie takie, jakie Michał wiódł kiedyś, kiedy był interesami związany z Grubym (Adam Woronowicz). Michał ma zobowiązania względem Grubego. Wtajemnicza Janka w swój plan: gdyby coś mu się stało, chce żeby przyjaciel zainteresował się jego żoną (Natalia Rybicka) i zaopiekował dzieckiem.
Będąc wielki sympatykiem talentu i twórczości Marcina Wrony nie sposób ominąć i zignorować tożsamej motywacji oraz idei ostatnich dwóch filmów tego reżysera. Gdyby można było pominąć fakt istnienia jednego, tego samego twórcy, to osobno oba filmy stanowią wzór świetnego, męskiego kina z zachwycającym aktorstwem i porywającym scenariuszem. Jednak tak się nie da. Faktem jest, że reżyser powtórzył sam siebie dodając tylko inną scenerię dla losów swoich bohaterów. Oba filmy, tym bardziej, że zrealizowane w krótkim odstępie czasowy, stały się wtórnym i monotematycznym modelem filmowym, zbyt mocno wyeksploatowanym przez wysoce utalentowanego reżysera. Mając tego wszystkiego świadomość, niezwykle krzywdzący – tak samo dla reżysera jak i dla mnie, czyli wielbicielki jego talentu – wydaje się być fakt, że oba filmy, będące szczeblami w drabinie filmografii Marcina Wrony, wzajemnie się nokautują.
Z wielki entuzjazmem oczekuję kolejnego filmu. Warsztat i świadomość swoich możliwości narracyjnych u Wrony jest zachwycająca. Taka fabularno-konstrukcyjna pomyłka mogła się zdarzyć tylko raz. Gdyż Marcin Wrona wielkim reżyserem jest!