Zmiany i przemiany
"Skyfall" to tytuł złowrogi i symboliczny. Czy w nowym Bondzie niebo rzeczywiście upada? Metaforycznie - tak.
Przewodnim motywem filmu jest upływ czasu i konsekwencje tego procesu. Zmienia się ciało, które przestaje być bezawaryjną maszyną; zraniona lub ciężko doświadczona przez los dusza gorzknieje, staje się pełna wątpliwości. Świat, który nas otacza także przechodzi niekiedy przerażającą transformację. Kwestionowane są dotąd nienaruszalne więzy: lojalność wobec kraju, wartość służby.
Stare jest nieustannie konfrontowane z nowym: także na płaszczyźnie obsadowej. Pojawia się nowa postać - grany przez Ralpha Fiennesa agent Gareth Mallory, nowy aktor wciela się także w legendarnego Q. Nieobecny w dwóch poprzednich obrazach z Danielem Craigiem, ale doskonale znany z pozostałych filmów serii, był zwykle nobliwym starszym panem, podsuwającym Jamesowi wymyślne gadżety.
W "Skyfall" gra go natomiast młody, wystylizowany na komputerowego geeka Ben Whishaw, który symbolicznie przeprowadza Bonda od ery wybuchowych długopisów w świat mniej krzykliwych, ale bardziej skutecznych technologicznych udogodnień.