Łzy w oczach i łamiący głos. To było pożegnanie gwiazdora?
D23 Expo to impreza i wyjątkowa, i bezprecedensowa, bo organizowana z pompą, jakiej nie powstydziłyby się największe popkulturowe konwenty na świecie. A na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że to "tylko" prezentacja tego, co Disney przygotował na kolejny rok. Nic bardziej mylnego. Z Kalifornii piszemy o najciekawszych zapowiedziach nowych filmów i seriali amerykańskiego giganta. Jednym z największych wydarzeń było pojawienie się Harrisona Forda, który na scenie nie krył swojego wzruszenia.
Siedząc na panelach z zapowiedziami nadchodzących premier Disneya i podlegających mu komórek, zapisałem maczkiem kilkanaście stron notatnika. Nie przesadzam. Nie liczyłem, ile produkcji zaprezentowano, ale spokojnie dałoby się nimi obdzielić repertuary kinowe i telewizyjne ramówki, a raczej streamingowe katalogi, na dobrych parę miesięcy.
Amerykańskie studio dysponuje nie tylko potężnymi zespołami i miliardowymi licencjami, ale i platformami, przy pomocy których może swoje treści dystrybuować. Dlatego wysokobudżetowe filmy i seriale wylądują nie tylko na dużych ekranach, lecz i na Disney+, a odpowiadać za ich produkcje będzie zarówno wytwórnia-matka, jak i Marvel Studios, Pixar czy Lucasfilm. Wybór, które z nich przybliżyć, nie był prosty, lecz po starannej selekcji wyłuskałem kilka lektur obowiązkowych.
Oto najciekawsze nadchodzące filmy i seriale zapowiedziane podczas D23 Expo.
"Piotruś Pan i Wendy" (2023, Walt Disney Studios, Disney+)
David Lowery może i został namaszczony na bożyszcze amerykańskiego kina niezależnego, ale jego niegdysiejszy disnejowski epizod nie był jedynie, cóż, disnejowskim epizodem. Obdarzony niebywałym zmysłem wizualnym, 40-letni reżyser potrafi zgrabnie rozciągnąć elastyczne ramki najciaśniejszego nawet kadru, lecz w tym akurat przypadku nie będzie musiał oszczędzać ani siebie, ani pieniędzy, bo każdy kadr "Piotrusia Pana i Wendy" wygląda jak milion zielonych.
Choć mowa o wyładowanej akcją wysokobudżetowej przygodzie, jedynie nominalnie opartej na słynnej książce J. M. Barriego, można pójść o zakład, że film wywoła ożywione dyskusje i wkurzy niejednego zaprzańca. Zagubieni Chłopcy nareszcie przyjęli w swoje szeregi równie zagubione dziewczęta, a Wendy nie jest kwiatkiem do kożucha, tylko wywija szablą niczym wytrawny szermierz.
Fabuła zapowiada się na swoisty remiks klasycznej disneyowskiej/literackiej historii (skreślić niepotrzebne) z wymogami dzisiejszego kina i telewizji dla młodzieży, która zakłada inkluzywność. No i Jude Law jako Kapitan Hak to obsadowy strzał w sam środek tarczy.
"Haunted Mansion" (2023, Walt Disney Studios, kino)
Zdaję sobie sprawę, że to wybór nieortodoksyjny,. Przecież i wcześniej, i później pokazano rzeczy niemalże skazane na komercyjny sukces, bo "Mała syrenka", "Mufasa" czy "Królewna Śnieżka" zapewne ściągną do kinowych sal tłumy. Jednak nie sposób nie docenić dzieła wyrastającego prosto z serca.
Reżyser Justin Simien za młodu przepracował kilka letnich tygodni jako członek obsady Disneylandu i zakochał się w familijnej grozie tytułowego nawiedzonego domu, jednej z flagowych atrakcji parku. Jeśli ktoś myśli, że to karkołomny pomysł i słaby fundament, niech przypomni sobie o "Piratach z Karaibów", które dzielą z tym filmem rodowód.
Fabuła - opowiadająca o zdeterminowanej rodzinie, która chce pozbyć się z domu sił nadprzyrodzonych - żongluje komedią i leciutkim horrorem. Prace nad filmem trwają i nawet nie zdradzono, jaką rolę zagra Jamie Lee Curtis, ale, umówmy się, najważniejsze, że zagra.
"Win Or Lose" (jesień 2023, Pixar, Disney+)
Za kolejną pozycje mocno trzymam kciuki, bo zapowiedź pozwala liczyć na dzieło śmiało wymykające się schematom oraz otwiera nowy rozdział dla amerykańskiego studia.
Pixar jako taki już jest gwarantem wysokiej jakości, ale niewykluczone, że serial "Win Or Lose" zawiesi tę poprzeczkę jeszcze wyżej. Owszem, da się poznać, że nie mogło być mowy o kinowym budżecie i art design oraz animacja nie są ostre jak żyleta, ale sama struktura serialu i sposób prowadzenia narracji wydają się być dla Pixara nowym otwarciem.
Losy szkolnej drużyny softballowej (o swojskiej nazwie Kiszonki) będziemy obserwować na zmianę z punktów widzenia wszystkich jej graczy, a także trenera i sędziego, których różni wszystko: płeć, metryka i kultura. Pozwoli to nanieść skrajnie subiektywne perspektywy na obiektywnie przedstawione wydarzenia. A wszystko to zbiegnie się i zderzy w finałowym odcinku, gdzie drużyna zmierzy się z rywalami o mistrzostwo.
"Dziwny świat" (23 listopada 2022; Walt Disney Animation Studios; kino)
Już sama czcionka, którą wypisano tytuł, sugeruje przygodę w klimatach Indiany Jonesa i obiecuje niemało, choć to opowieść z zupełnie innego rozdania, dziejąca się gdzieś z dala od naszej szarej i spowszedniałej rzeczywistości. Mało tego: jest tu faktycznie dziwnie i próżno szukać antropomorficznych stworzeń, stąd designerzy mogli popuścić lejce wyobraźni.
Lecz produkcje amerykańskiego studia animacji, obchodzącego setne urodziny i idącego z duchem czasu, zwykle mają dość konserwatywną wymowę i pozostają wierne kultywowanej przez Disneya (mam tu na myśli zarówno wytwórnię, jak i jej założyciela) tradycji. Dlatego rdzeniem tej przygodowej opowieści są międzypokoleniowe relacje dziadka, ojca i syna, którzy muszą znaleźć wspólny język, aby przetrwać w nieprzyjaznym świecie. A przy okazji, niczym na szalonej sesji terapeutycznej, przepracować swoje lęki i wzajemne pretensje. Trzymam kciuki, aby zawitała do nas też wersja oryginalna, bo głosów użyczyli Jake Gyllenhaal i Dennis Quaid.
Zwiastun "Dziwnego świata"
"Indiana Jones" (30 czerwca 2023, Lucasfilm, kino)
Choć propozycji przedstawionych przez studio założone niegdyś przez George'a Lucasa było multum, a "Gwiezdne wojny" zagoszczą na małym ekranie chyba już na stałe, to jednak bezkonkurencyjna okazała się zapowiedź z zupełnie innego świata, bo z naszej galaktyki.
"Indiana Jones", czyli nowe przygody słynnego archeologa i zawadiaki, zapowiadają się świetnie i choć na zwiastunie sporo było gadki o rychłej emeryturze, ikona kina lat 80. raczej nie ma zamiaru odpuścić.
Dynamiczny trailer pokazywał kaskaderskie ewolucje, pościgi, bójki i strzelaniny, a reżyser James Mangold mówił, że to spełnienie dziecięcych marzeń, bo Indy'ego oglądał jako licealista.
Obecny na prezentacji Harrison Ford był szczerze wzruszony, zwracał się do publiki łamiącym głosem i — nie chcę zahaczać o aż nadto sentymentalne nuty — chyba żegnał się z kinem. Ale oby nie. Fordowi na planie i na scenie towarzyszyła Phoebe Waller-Bridge.
"Czarna Pantera: Wakanda w moim sercu" (11 listopada 2022, Marvel Studios, kino)
Mistrz ceremonii Kevin Feige zapowiadał kolejne filmy i seriale z szybkością karabinu maszynowego, ale nie dało się ukryć, że król (a może królowa?) jest tylko jeden: Czarna Pantera. Dzień wcześniej podczas ceremonii otwarcia pożegnano Chadwicka Bosemana i choć nadal oficjalnie nie potwierdzono, kto założy kostium protektora Wakandy, to oderwany od stołu montażowego Ryan Coogler z zachwytem opowiadał o nowych postaciach: Sub-Marinerze i Riri Williams (niejako następczyni Iron Mana), które u niego zadebiutują.
Pokazano nam kawałek większej sceny, w której polityczny dialog na temat roli Wakandy w międzynarodowej polityce przetykany był eksplozywną akcją w wykonaniu pań. Szykuje się blockbuster jesieni, a zarazem film, który nada tempo kolejnym, bo ostatnio MCU jakby się pogubiło. Czas na złapanie oddechu i przegrupowanie się.
"Avatar: Istota wody" (16 grudnia 2022, 20th Century Studios, kino)
Realizowany od lat sequel "Avatara" to jedyny film z 20th Century Studios, którego fragmenty zaprezentowano. I choć James Cameron nie mógł zjawić się osobiście (łączył się jednak na żywo prosto z Nowej Zelandii), to przez scenę przewinęła się cała obsada. Łącznie ze Stephenem Langiem, którego postać poprzednio zginęła; najwyraźniej jednak znaleziono sposób, aby czarny charakter mógł powrócić. I dobrze.
Zaprezentowano nam kilka wyjętych z kontekstu scen i "Avatar: Istota wody" wygląda naprawdę obłędnie. Trudno, oczywiście, jeszcze w ogóle powiedzieć, czy Cameron ulepi z tego wszystkiego jakąś historię, ale na pewno mamy do czynienia ze sporym osiągnięciem technicznym.
Zdjęcia podwodne robią ogromne wrażenie, a efekt trójwymiaru to kolejna mała rewolucja i krok naprzód dla tej już z rzadka wykorzystywanej technologii. Poza tym do kin powróci także pierwsza część filmu, ale, wedle słów reżysera, z lekko podrasowanym obrazem.
Zwiastun filmu "Avatar: Istota wody"
"Illusion Island" (2023, Dlala Studios, Nintendo Switch)
A na koniec propozycja cokolwiek nietypowa, bo z prezentacji nadchodzących gier firmowanych przez Disneya i Marvela. Niestety, rozczarowującej, bo albo gadające głowy opowiadały o tytułach już od dawna przez nas wyglądanych, albo ograniczono się do mętnych zapowiedzi kompletnie jeszcze niegotowych propozycji. Lecz "Illusion Island" zapowiada się na perłę.
Nie dość, że gra może ożywić lekko ostatnimi czasy przysypiającą konsolkę Nintendo, to jeszcze wygląda, jakby wyciągnięto ją z archiwum studia. Dwuwymiarowa platformówka prezentuje się bowiem pięknie i wygląda jak ręcznie rysowana animacja.
Będziemy mogli przejąć kontrolę nad disnejowską śmietanką i razem z przyjaciółmi (gra stawia na kooperację) uratować kreskówkową rzeczywistość, eksplorując rozmaite światy. Skaczemy, pływamy, biegamy, rozwiązujemy zagadki i walczymy z bossami. Klasyka klasyki, ale w nowym wydaniu.
Zwiastun gry "Illusion Island"
Korespondencja z Anaheim,
Bartosz Czartoryski