Dagmar Havlova: ''Kochanica prezydenta''
Zarzucano jej, że jest bezduszną karierowiczką, twierdzono, że przepuszcza majątek na garderobę i tylko udaje miłość do męża. Szybko stała się ofiarą medialnej nagonki i obiektem nienawiści Czechów.
Nazywano ją pogardliwie „kochanicą prezydenta”, a czeska prasa z radością wytykała pięknej aktorce najdrobniejsze błędy.
Zarzucano jej, że jest bezduszną karierowiczką, twierdzono, że przepuszcza majątek na garderobę i tylko udaje miłość do męża. Szybko stała się ofiarą medialnej nagonki i obiektem nienawiści Czechów.
Dopiero niedawno udało się dowieść Havlovej, jak niesłuszne były te wszystkie oskarżenia, z którymi musiała się zmagać przez lata. Powoli udało się jej odzyskać zaufanie rodaków, a nawet zdobyć ich... współczucie.
Piękna i zdolna
Początkowo nic nie zapowiadało tego skierowanego w stronę aktorki wybuchu nienawiści.
Dagmar, wówczas jeszcze nosząca panieńskie nazwisko Veškrnová, szybko odnalazła się w świecie filmu, a także na teatralnej scenie, z miejsca zdobywając sympatię publiczności i krytyki.
Piękna i utalentowana, odebrała odpowiednie wykształcenie i przez wiele lat unikała większych skandali, mogących zepsuć jej reputację.
Ulubienica publiczności
Regularnie pojawiała się na deskach teatrów w Pradze (teatr im. Jiřího Wolkera i Na Vinohradech), zbierając za swoje występy doskonałe recenzje.
Grywała w serialach, w tym w niezwykle popularnym „Szpitalu na peryferiach”, i filmach. Pojawiła się między innymi w „Dziewczętach z porcelany” (1974), „Wiedzą sąsiedzi, jak kto siedzi” (1980), „Chrzcinach” (1981) czy „Poskromieniu złośnika” (1986).
Połączyła ich miłość do sztuki
Co sprawiło, że ta niezwykle popularna, ciesząca się uznaniem Czechów aktorka niespodziewanie stała się celem ataków?
Wszystkiemu winny był... jej związek z prezydentem Vaclavem Havlem, którego poznała podczas jednego ze spektakli. Mówiono, że na początku połączyła ich właśnie miłość do teatru, którego Havel, autor wielu sztuk, był ogromnym wielbicielem.
Nieodpowiednia kandydatka na żonę
Czesi szybko uznali, że aktorka nie jest idealną partnerką dla prezydenta, który nie wyszedł jeszcze z żałoby po stracie żony.
Ich argumenty? Prasa od dawna donosiła o licznych romansach Dagmar, więc podejrzewano, że aktorka zarzuca sidła na kolejnego bogatego i wpływowego mężczyznę, wykorzystując jego osobistą tragedię.
Przypominano też, że gwiazda ma już za sobą rozwód i samotnie wychowuje córkę, co w powszechnej opinii dyskwalifikowało ją jako kandydatkę na pierwszą damę.
Medialna nagonka
Ale Havel był tak oczarowany piękną aktorką, że zignorował „rady” swoich wyborców.
4 stycznia 1997 roku odbył się ich ślub – i od tamtej pory Havlova była pod nieustannym obstrzałem mediów. Nie pomagało jej nienaganne zachowanie (by nie dostarczać prasie tematów do plotek zrezygnowała nawet z kariery aktorskiej), ignorowano jej zaangażowanie w działalność charytatywną.
Nawet informacje, że to dzięki niej prezydent poddał się badaniom, które w rezultacie uratowały mu życie, nie ociepliły jej wizerunku.
Zmiana frontu
Dopiero w 2003 roku, kiedy Havel – z powodu stanu zdrowia – zrezygnował ze swojego stanowiska, prasa odpuściła.
Dwa lata później Havlova postanowiła jednak wrócić do teatru i (choć za swój występ zebrała entuzjastyczne recenzje) machina nienawiści ruszyła od nowa.
Zamiast skupiać się na jej rzekomych przewinieniach, przypominano, że zawsze służyła mężowi wsparciem i dobrą radą, że trwała przy nim do końca, opiekując się nim do ostatniej chwili, wreszcie też przestano kwestionować szczerość jej uczuć. Szkoda tylko, że tak późno.
(sm/gb/mn)