"Disco Boy". W poszukiwaniu lepszego jutra i samego siebie
Wbrew tytułowi to wcale nie kolorowa opowieść o muzycznym światku. Wręcz przeciwnie, w nocnych klubach Paryża główny bohater filmu Giacomo Abbruzzese próbuje zrozumieć, czy istnieje wyjście z kręgu moralnego piekła, w którym się znalazł.
Debiut włoskiego reżysera najpierw dał się zauważyć na Berlinale, gdzie zdobył Srebrnego Niedźwiedzia za wyróżniający się wkład artystyczny. Teraz "Disco Boy" znalazł się w sekcji "Odkrycia" festiwalu Nowe Horyzonty. Ta włosko-francusko-belgijsko-polska koprodukcja za wszech miar stara się wymknąć jakikolwiek kategoriom.
Nie jest to więc tylko opowieść o dwójce chłopaków, którzy próbują uciec z Białorusi do lepszego świata. Dla Mikhaila (Michał Balicki) podróż nie okazuje się tą wymarzoną, jednak Aleksiej (Franz Rogowski) realizuje ich plan - dociera do Francji i wstępuje do Legii Cudzoziemskiej. Jeśli dostanie się do armii i wytrzyma pod ścisłym rygorem kilka lat, zdobędzie nową tożsamość i francuski paszport.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Premiery kinowe 2023. Na te filmy czekamy!
Determinacja Aleksieja ogranicza się jednak do mechanicznie wykonywanych ruchów, tak jakby jego ciało już dawno temu odłączyło się od umysłu. Wydaje się, że został zaprogramowany na osiągnięcie celu, ale pewne doświadczenie na dobre wytrąca go ze stanu względnej równowagi.
Po blisko trzydziestu minutach seansu rozpoczyna się kolejna historia. Oto podglądamy poczynania grupy afrykańskich rebeliantów, walczących z neokolonistami, którzy ograbiają tereny delty Nigru z surowców naturalnych i wykorzystują miejscowych. Ich lider Jomo (Morr Ndiaye) oraz jego siostra Udoka (Laëtitia Ky) tak jak Aleksiej też marzą o lepszym życiu, tyle że ich pochodzenie i kolor skóry są większym powodem niesprawiedliwości niż u osieroconego Białorusina.
Między bohaterami rodzi się szczególna więź, której burzliwa forma nie daje o sobie zapomnieć. "Disco Boy" zanurza się do świata na pograniczu jawy i snu, pełnego symboli zarówno wizualnych, jak i dźwiękowych. Giacomo Abbruzzese nie podsuwa widzom łatwych odpowiedzi - nie poznajemy przeszłości bohaterów, ich myśli i emocje są skrywane pod warstwą gotyckiego kościoła przemienionego w klub nocny.
Jedynie dwie satyryczne sceny wprost wymierzają pstryczka pojęciu władzy i klasowej wyższości - gdy amerykańska dziennikarka odwiedza grupę rebeliantów i z chorą ekscytacją oraz kompletnym brakiem zrozumienia dokumentuje ich spektakl. A także gdy żołnierze Legii są zmuszeni maszerować, śpiewając "Non, Je ne regrette rien" Edith Piaf.
Poza zdjęciami na Podkarpaciu, gdzie występuje Michał Balicki, swój paryski epizod ma też Robert Więckiewicz. Jego bohater wciąż wyczuwa swoich, choć jest już szatańskim przedstawicielem innego świata. Krótkie spotkanie z Aleksiejem podsuwa mu drogę wyjścia z patowej sytuacji, mimo że jego wybór jest zgoła odmienny od tego, co proponuje postać polskiego aktora.
"Disco Boy" to przede wszystkim szalone wyczyny operatorki Hélène Louvart oraz kompozytora muzyki elektronicznej Vitalica. To też głównie one man show w postaci kreacji Franza Rogowkiego, którego hipnotyzująca uroda doskonale zgrywa się z fabularną nieoczywistością filmu. Mimo to koncept włoskiego reżysera nie wydaje się być świeży i artystycznie dojrzały. Zabawa formą przejęła stery nad spójnością.
Marta Ossowska, dziennikarka Wirtualnej Polski