Donald Trump: zagrał w jednym z najgorszych filmów w historii
09.11.2016 | aktual.: 09.11.2016 14:09
Kiedy zapytano go, czy będzie ubiegał się o stołek prezydenta Stanów Zjednoczonych, Donald Trump odparł bez wahania:
- Ludzie tego chcą, więc zdecydowałem się to zrobić. Cieszy mnie ta sytuacja, dawno się tak dobrze nie bawiłem.
Nie da się ukryć, że kampania prezydencka była jego rolą życia – zręcznie wcielał się w persony, które „odgrywał” w rozmaitych programach, talk showach czy filmach.
I choć wcześniej mieszano go z błotem, a za jedną z ról otrzymał nawet Złotą Malinę, to czego jak czego, talentu showmana nie da się mu odmówić.
Wielkie ego
- Pokaż mi kogoś bez ego, a ja pokażę ci przegrańca – zwykł mawiać Trump i dodawał, że on sam nie boi się żadnych wyzwań.
Kiedy więc w 1989 roku zaproponowano mu rolę w filmie „Duchy tego nie robią”, zgodził się bez wahania. Ale szczęście mu nie dopisało. Film Johna Dereka został uznany za jeden ze 100 najgorszych filmów w historii kina; grająca główna rolę Bo Derek, żona reżysera, otrzymała kolejną w karierze Złotą Malinę. Dostało się oczywiście także i Trumpowi, który wcielał się tam samego siebie – dostał niechlubną nagrodę za najgorszą rolę drugoplanową i nominację za najgorszy debiut (pokonała go Sofia Coppola za „Ojca chrzestnego III”).
Filmowe epizody
Złota Malina naturalnie nie wystarczyła, by zniechęcić Trumpa do kamer. Trzy lata później pojawił się w filmie „Kevin sam w Nowym Jorku” - znów jako on sam. Tym razem jednak był to jedynie epizod, w którym Trump, gość hotelowy, wskazuje głównemu bohaterowi odpowiednią drogę. Teraz pewnie niektórym wydaje się to dość ironiczne.
W 1994 roku zagrał w kolejnym filmie dla młodszej publiczności – „Klanie urwisów” wcielił się w ojca rozpieszczonego, bogatego chłopca i w jednej ze scen oznajmia, że ten jest „najlepszym synem, jakiego można kupić”.
Trumpowe fanaberie
Potem były „Across the Sea of Time”, „Zoolander”, „Eddie” czy „Partner” - w tych dwóch ostatnich wystąpił razem z Whoopi Goldberg. Oczywiście znów pojawiał się wyłącznie w epizodach – bo choć twierdził, że „tak strasznie lubi grać”, filmowcy woleli mu powierzać „małe i proste” role.
Oczywiście szybko zaczęły krążyć legendy o jego porywczym charakterze – mówiono, że na planie Trump gwiazdorzy bardziej niż prawdziwe hollywoodzkie gwiazdy, jest nieuprzejmy dla współpracowników, nieustannie krytykuje scenariusze, ma wygórowane zachcianki i często zachowuje się „nieprzyzwoicie”.
Wielkie show
Od 2004 roku na antenie emitowano „Praktykanta”, tv show, w którym uczestnicy rywalizowali o pracę na stanowisku praktykanta Donalda Trumpa.
Trump był w swoim żywiole, choć komentarze, które wygłaszał przed kamerami, nie wszystkim przypadły do gustu.
- Wszystkie kobiety z „Praktykanta” ze mną flirtowały, świadomie lub nieświadomie. Tego oczekiwano – mówił na przykład, co w kontekście oskarżeń o niewłaściwe zachowanie w stosunku do kobiet nie brzmiało w jego ustach zbyt dobrze.
Obecnie „Praktykant” ma nowego prowadzącego – Arnolda Schwarzeneggera. Były gubernator zastąpił Trumpa, którego wyrzucono za negatywne komentarze na temat imigrantów. Zresztą wskutek ostatnich wyborów w USA, nie byłby w stanie pogodzić wszystkich obowiązków.