Dwie kobiety strzelają seksapilem

Na końcu każdego odcinka "Ulicy Sezamkowej" pojawiał się słynny już motyw cyferkowo-literkowego sponsoringu. Każdy, kto namiętnie oglądał przygody Wielkiego Ptaka i jego znajomych, powinien pamiętać frazy w stylu "dzisiejszy program sponsorowała literka K i cyferka 8". Przeglądając listę osób związanych z realizacją "SexiPistols", a później oglądając sam film, wręcz czeka się, aż ktoś w finale wyjdzie i powie, iż powyższą produkcję sponsorowała cyferka 2.

Okazuje się, że ta właśnie liczba jest bliska omawianemu westernowi. Dwóch jest reżyserów, para scenarzystów odpowiadała za stworzenie fabuły i dwie kowbojki z przypadku są głównymi bohaterkami filmu. Nie należy się w tym dopatrywać jakiejś symboliki, ale w końcu co dwie głowy, to nie jedna, i ta zasada wyraźnie się sprawdza w "SexiPistols".

Wszystko gra - można rzec bez zbędnego owijania w bawełnę. Każdy element został dopięty na ostatni guzik, a i większych wpadek - czy to w scenariuszu, czy realizacji i aktorstwie - praktycznie nie da się dopatrzyć. Pierwsze spotkanie dwóch hiszpańskojęzycznych aktorek o ognistych temperamentach i ślicznych twarzach wyszło bezbłędnie. Luc Besson wraz z Robertem Markiem Kamenem napisali pod nie scenariusz, którego myśl fabularna jest bliska tym z klasycznych westernów.

Sprawa wygląda tak, że amerykańscy biznesmeni przyjeżdżają do Meksyku, gdzie przejmują wszystkie banki i nielegalnie (po niskich cenach i po trupach właścicieli) zawłaszczają ziemie biednych mieszkańców. W wyniku ekspansji dolarowych interesów dwie młode kobiety zostają boleśnie skrzywdzone. Postanawiają zemścić się na oprawcach, więc zaczynają okradać należące do nich banki. Ale najpierw do równowagi muszą doprowadzić stosunki między sobą. Jasne jest, że obie są "puchem marnym", ale zupełnie innym gatunkowo.

Maria (Penélope Cruz) to prosta kobieta, która choć nie posiadła wielkiej inteligencji, może się poszczycić umiejętnością zawodowego strzelania z broni palnej. Sara (Salma Hayek)
to jej przeciwieństwo. Wykształcona w europejskich szkołach damulka, która nie umie posługiwać się bronią, ale jest wręcz akrobatycznie wysportowana. Komizm sytuacji polega na tym, że przez większą część filmu dwie pannice kłócą się ze sobą o kompletne bzdury, tłuką po twarzach jak największe moczymordy i podrywają tego samego faceta (jak zwykle safandułowaty Steve Zahn). W końcu jednak dojrzewają do współpracy i stają się pełnokrwistymi partnerkami.

Najciekawsze w "SexiPistols" jest - poza wartką akcją i kilkoma niezłymi scenami - zaskakujące przesłanie. Mimo to, że film współprodukowali Amerykanie, nie da się ukryć, iż ten kobiecy western ma ewidentnie wymowę antyamerykańską. Część dialogów ma tutaj drugi, ukryty sens, dotyczący krytyki polityki zagranicznej Stanów Zjednoczonych, ale i nieudolnej demokracji w Iraku. Potencjalna produkcja rozrywkowa staje się zatem zakamuflowaną prowokacją, której całkowite odkrycie daje niemałą radość, a seans czyni satysfakcjonującym.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)