Filip Bajon kończy 70 lat
Renesansowo uzdolniony – scenarzysta, reżyser filmowy i teatralny, producent, pedagog, pisarz. 25 sierpnia 2017 roku Filip Bajon kończy 70 lat.
"Kino wśród sztuk, które dochodzą do publiczności, jest żółwiem. Szybciej można dziś napisać książkę i ją wydać niż napisać scenariusz, zdobyć pieniądze na film i go zrobić. W kinie istotne jest dostrzeżenie procesów ciągłych, istniejących niezależnie od tego, kto sprawuje władzę, dostrzeżenie pewnej kondycji myślowej narodu. Wtedy dopiero ów żółwiowaty proces powstawania filmu może się przestać liczyć" – wyznał w wywiadzie dla "Przeglądu" przed ponad dziesięciu laty.
Zgodnie z tym, co powiedział, szybciej napisał książkę i ją wydał, niż zrealizował film. Od 1970 roku publikował bowiem opowiadania na łamach prasy literackiej, a w 1971 roku ukazała się jego pierwsza powieść "Białe niedźwiedzie nie lubią słonecznej pogody", która przyniosła mu Nagrodę im. Wilhelma Macha za najlepszy debiut prozatorski (1972). Opublikował także zbiór opowiadań "Proszę za mną na górę" (1972), powieści – "Serial pod tytułem" (1974), "Podsłuch" (1994) i "Cień po dniu" (2006) oraz wiele scenariuszy filmowych.
Jako reżyser zadebiutował krótkometrażowym filmem eksperymentalnym "Videokaseta" (1976), w tym samym roku zrealizował pierwszy fabularny film telewizyjny "Powrót", trzy lata później – pierwszy pełnometrażowy film kinowy "Aria dla atlety" (1979), uhonorowany nagrodami za debiut w Gdańsku i San Remo, w którym przedstawił pełne dramatyzmu dzieje zapaśnika Władysława Góralewicza, kolekcjonera i miłośnika opery (jego pierwowzorem był Zbyszko Cyganiewicz, mistrz świata w walkach francuskich i wolnoamerykańskich). To bez wątpienia jeden z najlepszych – i najbardziej efektownych – debiutów w dziejach rodzimej kinematografii.
Coś się kończy, coś się zaczyna
W "Wizji lokalnej 1901" sięgnął do przypomnienia protestu dzieci z Wrześni przeciwko germanizacji, a akcję "Limuzyny Daimler-Benz" umieścił w 1939 roku, w przededniu napaści Niemiec na Polskę. Bajon często rozgrywa akcję swych opowieści na granicy dwóch epok – coś się kończy, coś zaczyna – czego dowodem nie tylko wymienione wyżej filmy, ale i obrazy późniejsze: „Magnat” (1986; Nagroda Specjalna Jury w Gdyni) – zrealizowana z ogromnym rozmachem inscenizacyjnym historia śląskiej rodziny arystokratycznej, od początku wieku do narodzin faszyzmu, "Bal na dworcu w Koluszkach" (1989) – groteska tocząca się na przełomie lat 1978-1979, zimą, "kiedy zamarzł nawet socjalizm", "Lepiej być piękną czy bogatą" (1993) – komedia czasu transformacji ustrojowej.
W pewnym sensie "czas przełomu" dotyczy również "Poznania ’56" (1996; Nagroda Specjalna w Gdyni), w którym o proteście robotniczym opowiada z punktu widzenia dzieci (tytuł roboczy filmu brzmiał "Szczuny", co w gwarze poznańskiej znaczy "Chłopaki"), czy ekranizacji "Przedwiośnia" (2001) Stefana Żeromskiego. Często sięga do klasyki literackiej, ale czyni to w sposób niekonwencjonalny, czego dowodem "Śluby panieńskie" (2010) czy "Panie Dulskie" (2015). Bajon nie stara się snuć swych opowieści w duchu paradokumentalnym, a tworzy własny świat, w którym wydarzenia minione czy rzeczywistość aktualna są jedynie osnową artystycznej kreacji.
Właśnie kończy wysokobudżetową epopeję kaszubską
W 1991 roku zrealizował "Powtórkę z Conrada", pierwszy swój film dokumentalny. Kolejne – "Poszukiwany Ryszard Kapuściński" (1998), "Portret męski we wnętrzu" (1999), "Opowiem ci, jak wrócę" (2007) – poświęcił wybitnemu literatowi oraz… żeglarstwu. Spośród jego prac teatralnych na szczególną uwagę zasługują: "Z życia glist" Per Olova Enquista, wystawione na Scenie na Piętrze w Poznaniu, "Płatonow" Antoniego Czechowa w Starym Teatrze w Krakowie oraz "Szaleństwo Jerzego III Alana" Benneta w Teatrze Dramatycznym w Warszawie.
W latach 90. kierował Studiem Filmowym Dom, aktualnie prowadzi Studio Filmowe Kadr. Reżyserii uczy na Wydziale Radia i Telewizji Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach oraz w łódzkiej Szkole Filmowej. Od wielu lat zasiada w Zarządzie Głównym Stowarzyszenia Filmowców Polskich. A w "wolnych chwilach" zajmuje się swoją twórczością, właśnie kończy "Kamerdynera", realizowaną z ogromnym rozmachem inscenizacyjnym epopeję kaszubską, rozgrywającą się w pierwszym półwieczu ubiegłego stulecia.