Film bije rekordy popularności. Operatorka zdradza kulisy produkcji
"Czarna Pantera: Wakanda w moim sercu" miażdży rywali w box office. Film Ryana Cooglera zgarnął już ponad 600 mln dol. - Rozumiem, że może niektórym przeszkadzać, że taki film dominuje w rankingach, ale on opowiada piękną historię, która może zainspirować wiele dzieciaków - mówi w rozmowie z WP Autumn Durald Arkapaw, operatorka superprodukcji.
Pierwsza część przygód "Czarnej Pantery" była światowym hitem, a Chadwick Boseman stał się prawdziwym superbohaterem dla milionów widzów. Szczególnie dla tych młodych, którzy do tej pory nie mieli takiej reprezentacji na wielkich kinowych ekranach. Pierwszy film Ryana Cooglera pokazał afrykańską kulturę tak, jak nikt do tej pory. Co przełożyło się na sukces filmu w rankingach popularności i zysków z biletów. "Czarna Pantera" zgarnęła w 2018 r. ponad 1,8 mld dolarów.
Wszyscy chcieli powtórzyć ten sukces, jednak ekipę, a także wszystkich fanów, doświadczyła tragedia. W sierpniu 2020 r. przekazano informację o śmierci Chadwicka Bosemana. W 2016 r. aktor dowiedział się, że ma raka okrężnicy w stadium III. Nowotwór ostatnich latach rozwinął się do stadium IV. Tylko nieliczni wiedzieli, co się z nim działo. Choroba długo była tajemnicą. Jak zrobić kolejny film po takiej tragedii i stracie bohatera?
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Stworzyć nowy, spektakularny świat
- Pierwsza część miała ogromny wpływ na ludzi - mówi Autumn Durald Arkapaw. - Gdy dowiedziałam się, że Rachel Morrison, która robiła zdjęcia do pierwszej odsłony historii "Czarnej Pantery", nie może pracować przy kontynuacji, a poleciła mnie reżyserowi, postanowiłam wykorzystać sytuację i pogadać z nim o projekcie. Odbyliśmy ciekawą rozmowę, poznaliśmy się, a niedługo później dołączyłam do ekipy. Wtedy jeszcze opracowywali szczegóły scenariusza, który wymagał zmian w związku z tym, co się wydarzyło. Z jednej strony była ekscytacja, bo pokazujemy nowy świat. Z drugiej – stres związany z tym, by jak najlepiej oddać hołd całej ekipie, która dała światu pierwszy film - komentuje.
Śmierć Bosemana na długo przerwała jakiekolwiek dyskusje o kontynuacji losów "Czarnej Pantery". Przez długi czas twórcy, na czele z Ryanem Cooglerem, unikali tematu jak ognia, nie chcąc wskazywać, czy będą szukać zastępstwa dla Bosemana czy w jakim kierunku pójdzie ta historia. Tajemnica kontynuacji pozostała nietknięta i jest to motyw przewodni najnowszej części.
"Czarna Pantera: Wakanda w moim sercu" zadebiutowała w kinach w listopadzie. Do tej pory film zarobił na świecie 650 mln dolarów. W samych tylko Stanach 367 mln dolarów, utrzymując się w pierwszej piątce najchętniej oglądanych filmów.
Jak przyznaje Arkapaw, która przyjechała do Torunia na festiwal EnergaCamerimage, by opowiadać o kulisach kręcenia filmu, być może kasowy sukces jest tym czynnikiem, który denerwuje innych filmowców - z Quentinem Tarantino na czele, który stwierdził ostatnio, że czeka na "śmierć Marveli".
- Rozumiem, że może niektórym przeszkadzać, że taki film jak "Wakanda Forever" dominuje w box office, ale on opowiada piękną historię, która może zainspirować wiele dzieciaków z różnych kultur, które wcześniej nie miały swojej kinowej reprezentacji. Będąc w Polsce na Camerimage zaczepiało mnie wiele osób, które mówiło, że widzą coś takiego po raz pierwszy w życiu. Mówią o pokazaniu kultury Majów czy o silnych kobietach u władzy - przyznaje operatorka.
Hołd dla Chadwicka
Gdy pytam Arkapaw o to, co było najtrudniejsze w pracy nad filmem, długo się nie waha. - Najtrudniejsze było trzymanie się scenariusza, który przedstawia historią pełną zawiłości. Ale przede wszystkim najtrudniejsze było mierzenie się z ogromną presją, jaką wszyscy czuliśmy - przyznaje. Wszyscy chcieli wiedzieć, co twórcy zrobią z tą historią, którą pokochały miliony, skoro Bosemana nie ma już z nami na świecie.
- Niestety, choć miałam kilka szans, to nie pracowałam nigdy z Chadwickiem Bosemanem. Widziałam jego filmy i zadawałam sobie sprawę, jak niesamowitym był aktorem i człowiekiem. Pracując nad nowym filmem, cały czas myślałam o tym, by jak najlepiej oddać mu hołd. Wszyscy mieliśmy poczucie, że on na nas patrzy i trzyma za nas kciuki, żeby udało się zrobić piękny film. Ryan i Chadwick byli bardzo blisko, byli dla siebie ważni. Ci, którzy nie poznali Chadwicka, czuli jego ducha w ludziach, którzy pracowali na planie, a którzy zdążyli go pokochać - opowiada.
Dla Arkapaw to nie pierwsza produkcja Marvela, na którą czekało wielu fanów postaci z uniwersum. To ona stała za kamerą, tworząc zdjęcia do fenomenalnego "Lokiego".
- Mam same dobre wspomnienia z tworzenia światów, historii i przenoszenia komiksowych obrazów Marvela na duży ekran. Przecież to coś niezwykłego, gdy możesz pokazać widzom świat, kulturę czy społeczność, którą rzadko albo której w ogóle się nie pokazuje w mainstreamie. Ryan Coogler ma niesamowity do tego talent. Jeśli zapomnisz, że "Wakanda Forever" to część uniwersum Marvela, to ten film sam się broni jako ten, który inspiruje mnóstwo dzieciaków, który pokazuje w najpiękniejszy sposób afrykańską kulturę. Ryan zrobił świetną robotę, tworząc intymny film w bardzo epickim stylu - opowiada.
Ten, jak mówi Arkapaw, epicki film udało się długo utrzymać w tajemnicy przed wścibskimi i przed przeciekami. Zdjęcia do "Wakanda Forever" kręcone były głównie w studio w Atlancie. - Udało się nas ukryć na tyle dobrze, że nic nie przedostało się do internetu - dodaje. Łatwo z pewnością nie było, bo prace nad filmem trwały prawie rok. - Na planie krążył żart, że dlatego film nosi tytuł "Wakanda Forever", bo praca nad nim trwała wieczność. I faktycznie było to odczuwalne przez te długie miesiące - żartuje.
Najważniejsza lekcja, jaką wyniosła z planu zdjęciowego? - Współpraca z różnymi ekipami przy podejmowaniu kreatywnych decyzji - komentuje.
Pytana o to, która scena w filmie jest jej ulubioną, bez długiego zastanawiania się wskazuje na tę z Angelą Basset, którą śmiało wskazuje się na kandydatkę do Oscara w zbliżającym się sezonie nagród.
- Moja ulubiona scena to ta, w której królowa Ramonda wyrzuca ze służby Okoye. Angela jest w tym momencie niezwykła. Za każdym razem, gdy oglądałam tę scenę na planie, czułam się, jakbym już oglądała skończony film. To niezwykle ważny moment i mam wrażenie, że ta jedna scena zapisze się na długo w historii - mówi Autumn Durald Arkapaw.