Frances McDormand. Mistrzyni drugiego planu, która zdominowała tegoroczne Oscary
Jest cenioną amerykańską aktorką kinową, telewizyjną i teatralną, znana przede wszystkim z ról w filmach braci Coen. Jak sama podkreśla, przez całe życie grała role drugoplanowe i charakterystyczne. Chociaż wielu widzów dobrze kojarzy ją z ekranu, nie wszyscy wiedzą, jaka jest w życiu prywatnym. Poznajcie historię Frances McDormand, która w tym roku otrzymała Oscara za najlepszą pierwszoplanową rolę kobiecą.
O niczym nie wiedziała
Urodzona w Chicago aktorka przez wiele lat nie zdawała sobie sprawy, że w dzieciństwie była adoptowana. Wychowywał ją pastor, Vernan McDormand, i jego żona - Noreen.
- Miałam dwójkę przybranego rodzeństwa. Dużo podróżowaliśmy po Ameryce. Tata był kaznodzieją, a więc my także żyliśmy po chrześcijańsku. Oboje rodzice byli bardzo porządnymi, dobrymi ludźmi. Kiedy osiągnęłam pełnoletniość, powiedzieli mi prawdę - wspominała w wywiadzie dla miesięcznika "Zwierciadło".
Bolesna prawda
Rodzice ułatwili jej nawiązanie kontaktu z biologiczną matką. Dziewczyna bez chwili zastanowienia napisała do niej list. Potem jednak tego żałowała.
- Kierowała mną ciekawość, ale też ogromny żal. Jednak nie udało nam się nawiązać relacji. Ten żal, a właściwie poczucie opuszczenia, to jest trauma, która zostaje w człowieku na całe życie, bo podkopuje zaufanie do najbliższej ci osoby. Trudno potem nawiązać głębokie relacje z innymi ludźmi.
Szybko odkryto jej wielki talent
Karierę aktorską zaczynała na scenie teatralnej. Na ekranie zadebiutowała u boku Holly Hunter w filmie braci Coen "Śmiertelnie proste" (1984). Później kilkakrotnie występowała w produkcjach reżyserskiego duetu. Pojawiła się m.in. w komedii kryminalnej "Arizona Junior" (1987) z Nicolasem Cagem, w epizodycznej roli w "Ścieżce strachu" (1990), jako Marge Gunderson w "Fargo" (1996) oraz Doris Crane w "Człowieku, którego nie było" (2001).
W 1988 roku zasłynęła jako odtwórczyni głównej roli żeńskiej w kryminalnym thrillerze Alana Parkera "Mississippi w ogniu" z Genem Hackmanem i Willemem Dafoe. Za swoje kreacje była wielokrotnie nominowana do najbardziej znanych na świecie nagród filmowych.
Niezapomniane role
McDormand miała okazję współpracować z wieloma znanymi filmowcami. Zagrała u Kena Loacha w "Tajnej placówce" (1990) oraz w dwóch filmach Sama Raimiego – komediowej "Fali zbrodni" (1985) i w horrorze "Człowiek ciemności" (1990) z Liamem Neesonem. Partnerowała Gary'emu Oldmanowi i Dennisowi Hopperowi na planie dramatu "Chattahoochee" (1989), Bobowi Hoskinsowi na planie komedii "Odszedł bez słowa" (1992) oraz ponownie spotkała się z Holly Hunter przy okazji telewizyjnego dramatu "Szalona w miłości" (1992). Była jedną z laureatek zespołowej nagrody aktorskiej w Wenecji oraz Złotego Globu za występ w dziele Roberta Altmana "Na skróty" (1993).
Zawsze na drugim planie
Za rolę Gus w telewizyjnym filmie "Pod wiatr" (1996) z Jeffem Bridgesem otrzymała jedyną nominację do Emmy. W tym samym roku dołączyła do gwiazdorskiej obsady thrillera "Lęk pierwotny". Niedługo później partnerowała Glenn Close na planie wojennego dramatu "Rajska droga" (1997) w reżyserii Bruce'a Beresforda, a po występach w mniej znanych produkcjach: komedii "Madeline", dramacie "Szepty aniołów" i thrillerze "Śmierć w obiektywie" (wszystkie z 1998 roku), zasłynęła jako odtwórczyni roli Elaine Miller w komedii muzycznej Camerona Crowe "U progu sławy" z Kate Hudson i Billym Crudupem (2000).
W pamięci widzów zapadła jej rola u boku Michaela Douglasa, Katie Holmes i Roberta Downeya Jr. w obyczajowym filmie Curtisa Hansona "Cudowni chłopcy". Zagrała także w popularnej komedii romantycznej "Lepiej późno niż później" (2003).
Ponownie spotkała się na planie z Joelem i Ethanem Coenami przy realizacji komedii "Tajne przez poufne" (2008), w której pojawiła się na ekranie obok George'a Clooneya, Johna Malkovicha, Tildy Swinton i Brada Pitta.
Unika blasku fleszy
Nie wszyscy wiedzą, że aktorka od lat związana jest z Joelem Coenem, z którym poznała się w 1984 roku. Od tego czasu są zgodnym małżeństwem. Jak żartuje Frances, bycie żoną słynnego reżysera ma wiele plusów.
- Na szczęście nie jestem uzależniona od tego, czy zadzwoni telefon. Mam luksusową sytuację. W ostateczności na jakiś epizod u mojego męża zawsze mogę liczyć. No i generalnie jestem na jego, jak to się mówi, utrzymaniu. Nie muszę więc stresować się przestojami. A jednak wierzę, że wiele jeszcze przede mną. Mam swoje marzenia - wyznała w wywiadzie dla miesięcznika "Zwierciadło".
W 1995 roku para adoptowała pochodzącego z Peru chłopca o imieniu Pedro. Gdy zostali jego rodzicami, miał zaledwie sześć miesięcy. Syn poznał prawdę o swojej przeszłości. Nie chciał jednak nawiązać kontaktu z biologiczną matką.
Na przekór wszystkim
Chociaż wiele jej koleżanek po fachu bałoby się zaprezentować na wizji bez makijażu, ona nie miała z tym problemu. Jak żartuje McDormand, zmarszczki sprawiły, że w amerykańskim show-biznesie stała się prawdziwym ewenementem.
- Mam naturalną twarz, nigdy nie robiłam sobie operacji i dzięki temu w wieku 57 lat mogę grać kobiety po pięćdziesiątce i starsze. W ten sposób nigdy nie zabraknie mi pracy, bo aktorek z naturalną mimiką po pięćdziesiątce praktycznie w Hollywood nie ma.