Jerzy Skolimowski nie czuje się szczęśliwy. "Gdybyśmy nie dostali nominacji, to by mnie szlag trafił"
Reżyser nominowanego do Oscara filmu "IO" opowiedział o tym, jak ciężką pracą jest kampania oscarowa. - Głównie mam uczucie ulgi, bo wyobrażam sobie, jakbym się czuł, gdybym nie dostał tej nominacji - mówi Skolimowski.
24 stycznia poznaliśmy nominacje do 95. nagród Amerykańskiej Akademii Sztuki i Wiedzy Filmowej. Okazało się, że w kategorii najlepszy film międzynarodowy znalazł się "IO" Jerzego Skolimowskiego. To nietypowy formalnie film, bo opowiedziany z perspektywy osiołka. To też pierwszy obraz w dorobku uznanego reżysera z nominacją do Oscara. Pozostałe nominowane w tej kategorii filmy to: "Na Zachodzie bez zmian", "Argentyna 1985", "Blisko" oraz "Cicha dziewczyna".
Na spotkaniu z dziennikarzami Jerzy Skolimowski odpowiedział na pytanie, czy jest szczęśliwy z otrzymania nominacji.
- Ja nie jestem szczęśliwy. Może to dotrze do mnie, bo wypadałoby mi być szczęśliwym, ale głównie mam uczucie ulgi, bo wyobrażam sobie, jakbym się czuł, gdybym nie dostał tej nominacji. Wykonaliśmy rzeczywiście katorżniczą pracę, głównie ze względu na rozmiar wysiłku, jaki poświęciliśmy kampanii. Gdyby to miało nie przynieść tej upragnionej nominacji, to... znacie państwo słowo na 'w'… tak bym się czuł.
Reżyser wyjaśnił, co miał na myśli, mówiąc o "katorżniczej pracy".
- Owszem, odbywała się ona w przyjemnych warunkach, bo w kalifornijskim słońcu, w wygodnym hotelu i przy dobrym jadle i napitku, ale ta ilość bełkotu, który trzeba wydalić z siebie i to właściwie monotonnie, powtarzając co kilkanaście zdań, wracać znowu do zdania numer jeden i przeplatać zdaniem numer siedem, numer trzy itd. […] Miałem już wykute na pamięć takie zwroty, które szczególnie trafiały do ucha. Takich rozmów miałem co najmniej kilkanaście dziennie i kilkanaście zoomów z całego świata.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Skolimowski powiedział, że najtrudniejsze były dla niego spotkania z publicznością, podczas których musiał odpowiadać na pytania. Partnerka pomagała mu wymyślać oryginalne odpowiedzi po angielsku.
- To są najgorsze chwile. To trwa 20-30 minut, czasami dłużej. To jest tak wykańczające, że kiedy schodzę ze sceny, to jestem zlany potem. Więc gdybyśmy nie dostali nominacji, to by mnie szlag trafił. Stąd ulga, że ten wysiłek nie poszedł na marne.
O tym, czy "IO" zdobędzie statuetkę, dowiemy się w nocy z 13 na 14 marca. To wtedy odbędzie się 95. gala wręczenia Oscarów.
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" rozmawiamy o rozdaniu Złotych Globów, przeżywamy aferę z rewelacjami księcia Harry’ego i z wypiekami na twarzach czekamy na nadchodzące w 2023 roku filmy i seriale. Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.