"John Wick 4". Czegoś takiego jeszcze nie widzieliście
Jeśli wydawało się wam, że w trzeciej części John Wick miał urwanie głowy, bo próbowało go wykończyć kilkudziesięciu płatnych zabójców, to wiedzcie, że to jeszcze nic. "John Wick 4" dostarczy wam potężnej dawki rozrywki, gun-fu i nieznośnie wielkiego talentu Keanu Reevesa.
Czy my zasługujemy na Keanu Reevesa? Aktor co rusz udowadnia, że ma wielkie serce do kręcenia filmów, ale przede wszystkim do ludzi. W rozmowie z WP świetnie mówił o nim zmarły Lance Reddick. - Wiecie, co na zawsze zapamiętam? Pierwszą scenę, jaką grałem z Keanu. Wtedy przekonałem się, jak wspaniałym jest aktorem. Ja stoję za pulpitem, on wchodzi do lobby. Zatrzymuje się w połowie drogi i po prostu się na mnie patrzy. Ciarki mnie przeszły, bo wyglądało, jakby jego czarne oczy przenikały mnie na wskroś. Pomyślałem sobie: "O k...a. Ten koleś jest naprawdę Johnem Wickiem. I jest przerażający". Keanu, prawdziwy człowiek, nie jest taką osobą - mówił.
Sam Keanu z wielką skromnością komentował swoją pracę na planie serii, która doczekała się potężnego fandomu. Przy okazji Keanu pochwalił polskich twórców gier, o czym możecie przeczytać w naszym wywiadzie. Ale przede wszystkim ujawniał kulisy czwartej odsłony serii, która napakowana jest taką liczbą scen akcji, że ani przez chwilę nie będziecie się nudzić.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"John Wick 4" (2023) - zwiastun filmu.
Po trzeciej części wiemy, że John Wick zostaje wyklęty przez Gildię Zabójców i jest na celowniku niemal każdego przestępcy na świecie. Co można zrobić z tym dalej? Można spodziewać się kolejnego filmu, w którym John Wick będzie po prostu uciekał przed kolejnymi zabójcami, no i tyle. Ale nie u Chada Stahelskiego i Keanu Reevesa.
Stawka za głowę Johna rekordowo rośnie. Żeby przejść na emeryturę i może doczekać się jeszcze upragnionego sposobu, Wick musi znaleźć sposób na pokonanie Gildii Zabójców, na której czele stoi Markiz (Bill Skarsgard). Wydaje się, że Wick został sam, ale u jego boku wciąż są wierni przyjaciele: szef upadłego hotelu Continental Winston Scott (Ian McShane) i jego konsjerż Charon (Lance Reddick). Pojawia się też Król Bowery (Laurence Fishbourne), a także przyjaciele Johna z Japonii - Shimazu (Hiroyuki Sanada) i Caine (Donnie Yen). Ten ostatni jednak, by uratować życie córki, musi stanąć przeciwko Wickowi. Albo przyjaciel, albo córka.
Kwestia przyjaźni jest w czwartym filmie serii niezwykle ważna. Shimazu staje do walki w imię Johna Wicka, choć może stracić absolutnie wszystko. To też jeden z najlepszych momentów tego filmu, który jak was złapie w garść, to już szybko nie puści. Sceny w Osace robią kolosalne wrażenie. Kilkuminutowa sekwencja walk zabójców Gildii z ludźmi Shimazu i z nim samym sprawiają, że będziecie bać się mrugać, by nie przegapić jakiegoś detalu. Dopracowane do perfekcji sceny walki to ogromny ukłon w stronę kina akcji.
Mówi się, że "Johna Wicka" nie byłoby, gdyby nie "Matrix" i coś w tym jest. Chad Stahelski razem z Keanu Reevesem stworzyli nowy styl, gun-fu. Połączyli najmocniejsze, najbardziej wymyślne sceny akcji z filozofią, dramatem, dodając do tego wątki o utraconej miłości, o przyjaźni, odpowiedzialności i honorze. Dziwaczny świat Johna Wicka wciąga właśnie dlatego, a czwarta odsłona jest kwintesencją tego, co do tej pory udało się zrobić twórcom uniwersum. Jest więcej, mocniej, szybciej i o dziwo - dało się zrobić tak, żeby było jeszcze ciekawiej.
Są tu podziemne grupy przestępcze, poznajemy też nowe zasady Gildii Zabójców. Pojawiają się też nowi bohaterowie. Poza wspomnianym już Shimazu, granym przez legendę japońskiego kina akcji Hiroyukiego Sanadę, mamy także świetnego Shamiera Andersona, który gra Tropiciela. Wszystkich po kolei Chad Stahelski i reszta twórców stawia przed skrajnie trudnymi zadaniami, do których potrzebna im była nie lada kondycja i wytrzymałość. Scena na paryskich schodach z końca filmu będzie pewnie jeszcze długo śniła się Keanu i ogromnej ekipie kaskaderów, z którymi musiał tam walczyć.
Nie będziecie zawiedzeni. Będziecie za to na pewno zaskoczeni, jak to się kończy. Stahelski nie ma litości. Ma za to ogromną wyobraźnię i szacunek do kina akcji. Czwarta odsłona "Johna Wicka" to jazda bez trzymanki, której nie można przegapić.
Magdalena Drozdek, dziennikarka Wirtualnej Polski