Kazimierz Kutz: ''Zawsze byłem nienasycony, takie moje kalectwo''

Kazimierz Kutz: ''Zawsze byłem nienasycony, takie moje kalectwo''
Źródło zdjęć: © AKPA

Zasłynął nie tylko dzięki wspaniałym filmom, ale i ciętemu językowi, bezkompromisowym wypowiedziom, między innymi na temat kochanek i życia uczuciowego, oraz stanowczym poglądom, również tym politycznym.

Zasłynął nie tylko dzięki wspaniałym filmom, ale i ciętemu językowi, bezkompromisowym wypowiedziom, między innymi na temat kochanek i życia uczuciowego, oraz stanowczym poglądom, również tym politycznym.

Uchodzi za twórcę kontrowersyjnego, odważnego, pobudzającego do dyskusji, niebojącego się głośno wyrażać swojego zdania. Jego współpracownicy podkreślają, że jest reżyserem zmotywowanym i motywującym swoich aktorów, zawsze miał jasno określoną wizję i bezwzględnie się jej trzymał, nie godząc się na żadne kompromisy. Nigdy nie chciał być nijaki, gardził przeciętnością.

Kazimierz Kutz od lat zmaga się poważnymi z chorobami, ale nawet na chwilę nie traci woli walki. Nie daje się pokonać starości. Powtarza, że życie jest zbyt krótkie i ma zamiar w pełni je wykorzystać.


1 / 8

''Wybrałem inny świat''

Obraz
© EastNews

Pochodzi ze Śląska i nigdy nie krył, że to miejsce jest mu wyjątkowo bliskie. Urodził się 16 lutego 1929 roku w Szopienicach, w rodzinie górniczej. Przez jakiś czas nosił nazwisko „Kuc”.

- Byliśmy Kutze, ale w ramach przedwojennej polonizacji zmuszono ojca, żeby zmienił pisownię na „Kuc”* - mówił w „Playboyu”. *- W końcu się wku..., i wróciłem do starej pisowni.

Rodzice spodziewali się, że po szkole Kutz zacznie pracę w kopalni, ale on nie chciał, uważał, że to nie jest życie dla niego. Nie było mu łatwo walczyć z oczekiwaniami społecznymi.

- Wybrałem inny świat, musiałem się napocić, żeby w tej kopalni nie skończyć – dodawał w „Twoim Stylu”. - Startowałem z samego dołu, pierwszy śląski film zrobiłem dobrze po czterdziestce. Minęło trochę czasu, zanim do czegoś doszedłem.

2 / 8

Cięty język

Obraz
© EastNews

Pytany, które filmy ze swojego dorobku ceni najbardziej, odpowiadał bez wahania: „Nikt nie woła” i „Sól ziemi czarnej”. Podkreślał jednak, że równie ważna była dla niego książka „Piąta strona świata”, którą nazywał swoim „artystycznym pożegnaniem”. Cieszył się za każdym razem, kiedy mógł włożyć kij w mrowisko, zmusić swoim dziełem do dyskusji.

- Ja wciąż jestem postrachem dla wielu z powodu mojego ciętego języka – mówił w wywiadzie dla „Twojego Stylu”.

- I będę. Trzeba ludzi prowokować do myślenia. To dla mnie rodzaj gry, przyjemności. Nie ma dla mnie nic gorszego niż obojętność, wzruszenie ramion, znaczy, że człowiek nie trafia w tarczę.

3 / 8

''Nie chciałem być nijaki''

Obraz
© EastNews

Z czasem Kutz zainteresował się również polityką.

- Pewnego dnia instynkt powiedział mi, że czas skończyć z filmem* – tłumaczył w „Dzienniku Zachodnim”. *- Po pierwsze, rodzina, która mnie potrzebowała. Po wtóre, stwierdziłem, że nie zamierzam dłużej zajmować miejsca młodszym. Po trzecie, jakoś wydawało mi się to nieprzyzwoite: stary facet dalej się gdzieś pląta z kamerą. Po siedemdziesiątce raczej już bym nic ciekawego nie nakręcił.

Nie martwił się, że przysporzy sobie nowych wrogów. Z krytyką spotykał się od lat i był na nią przygotowany.

- Nigdy w życiu nie jest tak, że wszyscy kochają wszystkich. A ja nigdy nie byłem i nie chciałem być nijaki. Ponoszę konsekwencje swojego zachowania – mówił.

Później przyznawał jednak, że polityka go rozczarowała i odszedł z partii, mocno urażony niespełnionymi obietnicami wyborczymi.

4 / 8

Bankiety, orgie...

Obraz
© EastNews

Kutz dał się poznać nie tylko jako wybitny reżyser i bezkompromisowy mówca, ale również jako płomienny kochanek. Wiele mówiło się o jego romansach - reżyser zresztą śmiał się, że wzmożone zainteresowanie kobietami to jego wstydliwa ułomność.

- Zawsze byłem nienasycony, takie moje kalectwo* – przyznawał w „Gali”. *- Stan dojrzałości osiągnąłem dopiero po czterdziestce.

Przyznawał również, że jego zawód sprzyjał romansowaniu.

- Obok mnie mieszkał Has. W Wytwórni w tym samym czasie pracowały po trzy ekipy. Na Wystawowej toczyło się całe życie. Mieszkaliśmy tam ze swoimi dziewczynami, tu odbywały się bankiety, orgie... cudowne rzeczy – wyznawał w wywiadzie dla portalu Dolnośląskość.

5 / 8

''Reżyserzy przeważnie mają bardzo dużo kochanek''

Obraz
© EastNews

Żenił się trzykrotnie, ale dopiero u boku trzeciej małżonki (na zdjęciu) odnalazł szczęście i skończył z romansami.

- Reżyser jest bardzo zajętym człowiekiem, a jednocześnie pracuje z kobietami. Rzadko która żona to wytrzymuje. Na dobrą sprawę młody reżyser nie powinien mieć żony, dlatego reżyserzy przeważnie mają bardzo dużo kochanek. I tak powinno być – opowiadał na portalu Dolnośląskość, tłumacząc, dlaczego jego poprzednie związki nie przetrwały.

- Natomiast ja się tym różniłem, że nigdy nie uwodziłem i nie spałem z aktorkami, które grały w moich filmach. No, do czasu zakończenia zdjęć przynajmniej. To się rozstrzygało, jak skończyliśmy zabawę na planie. Film z natury ma w sobie rodzaj erotyzmu, takiego podniecenia. Tego nie wolno zmarnować, nie wolno tego przekuć w trakcie zdjęć.

6 / 8

Kaziu, zakochaj się

Obraz
© AKPA

- Reżyser to zawód nieco rozpustny, tym bardziej jeśli ma się skłonności do rozpusty, albo jest się wrażliwym na wdzięki kobiet – tłumaczył później w „Dzienniku Zachodnim”.

- Ja byłem i nie ukrywam, że lubiłem romansować. Mnie kobiety interesowały jako istoty, a nie jako narzędzia rozkoszy. Zbyszek Cybulski powtarzał, że reżyser może być garbaty, może mieć metr dwadzieścia, a jak przyjdzie zjawiskowa aktorka, to on dla niej i tak jest najprzystojniejszy. To byłem.

To właśnie Kutz – po jednej z imprez, na której gościło mnóstwo skąpo ubranych pięknych pań – stał się inspiracją dla Kabaretu Starszych Panów.

- Dzięki tobie wpadł nam do głowy pomysł na piosenkę – obwieścił reżyserowi Jeremi Przybora i napisał „Kaziu, zakochaj się”.

7 / 8

Ostatni zakręt

Obraz
© EastNews

Nawet kolejne choroby nie zmusiły podupadającego na zdrowiu Kutza do usunięcia się w cień.

- Przeżywam być może ostatni zakręt w moim życiu. Jestem jak konduktor na końcowym kursie, który wie, że przed nim już tylko zjazd do zajezdni, ale ciągle jeszcze jedzie. Zmagam się ze starością. Próbuję w tym paskudnym dziadzieniu znaleźć jakiś modus vivendi, ale czy mi się uda? Nie wiem* – mówił w „Newsweeku”. *- Starość jest okropna, obrzydliwa, nieestetyczna. Jedyny sposób, by tę starość dało się skonsumować, to uczyć się jej mądrze i z pokorą. I ja właśnie grzebię się w tym gównie.

Dodawał również, że nie zamierza się poddawać, chce walczyć, póki starczy mu sił.

- Wielu ludzi jest zdziwionych, że ja jeszcze żyję. Ale ja wiem swoje: nie mogę się zatrzymać. Mam zaawansowanego raka i mam to w dupie – powtarzał. - Chorobom mówię: "gońcie się".

8 / 8

''Naprawdę, jest dobrze''

Obraz
© ONS.pl

Czy czegoś żałuje? Zapewnia, że nie, bo starał się korzystać ze wszystkich szans, jakie dawał mu los.

- Chodzi o to, by nie zawracać innym głowy, nie robić ze swojej choroby terroru – dodawał w „Twoim Stylu”. - Żeby nie mendzić. Trzeba uczyć się znoszenia cierpienia w samotności, ale nie z powodu chwały. Naprawdę, jest dobrze. Wszystko już mam. (sm/gk)

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (198)