Kocim pazurem

Shrek zarobił na swoich przygodach zbyt dużo, by pozwolić mu tak po prostu odejść. Twórcy pożegnali się co prawda z zielonym ogrem – nakręcona w 2010 część czwarta ma być ostatnią – ale wypracowana przez nich formuła modernistycznej baśni wciąż znajduje zastosowanie.

„Kot w butach” to swego rodzaju spin-off serii, a jej bohaterem jest wprowadzony jeszcze w drugim odcinku kocur o rozbrajającym spojrzeniu i drapieżnych pazurach. Okazuje się, że to całkiem niezły pomysł. Egzotyczne, wzorowane na przygodach Zorro, perypetie Kota w butach są orzeźwiającym oderwaniem od nudnawych dylematów Shreka i jego powiększającej się familii. Nie ma tu oczywiście mowy o jakiejkolwiek inwencji twórczej – „Kot…” to dość staroświecka mieszanka zagadnień z pogranicza przyjaźni/lojalności i wciąż ten sam pomysł na odśrodkowy konflikt baśniowej tradycji ze współczesną popkulturą.

Sprawdza się to zwłaszcza w pierwszej połowie filmu, która jest czasem konfrontacji – Kot poznaje wtedy swój cel (poszukiwania magicznej fasoli) i bratnią duszę (Kitty Kociłapka), a nawet powraca wspomnieniami do czasów dzieciństwa i przyjaźni z Humpty Dumptym, który teraz jest jego przeciwnikiem.

Gorzej, że gdy wszystkie te zagadnienia przecinają się w końcu w jednym punkcie, opowieść niespodziewanie wpada w rutynę. W drugiej połowie filmu sporo jest harców i wygibasów, ale całość zmierza w kierunku zbyt znajomym, by towarzyszące temu emocje były w stanie sprostać nabudowanym wcześniej oczekiwaniom.

PS. Na plus należy odnotować obsadę aktorską (pod warunkiem, że wybierzecie wersję z napisami). Niemłodzi już Antonio Banderas i Salma Hayek dowodzą, że nawet pokryci cyfrową animacją, wciąż są w stanie uciągnąć wysokobudżetowy film.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)