Latynoamerykańskie ucieczki do kina
Z pewnością każdy pamięta meksykański „Amores Perros” z 2000 roku, brazylijskie „Miasto Boga” z roku 2002 czy nie tak dawny „Bombón - El perro” z Argentyny (2004). O wielkiej popularności nowego kina z Ameryki Łacińskiej może świadczyć fakt, iż na znanym festiwalu Era Nowe Horyzonty (w tym roku we Wrocławiu) filmom argentyńskim poświęcony będzie cały blok tematyczny.
Zanim jednak udamy się do Wrocławia, możemy oglądać kino latynoamerykańskie w ramach 7. festiwalu tych filmów, który odbywa się obecnie w naszych miastach. Po raz trzeci festiwal ma formułę ogólnopolską. W Warszawie już się zakończył, ale widzowie Poznania, Krakowa, Łodzi i Torunia wciąż jeszcze mogą oglądać te niezwykłe filmy, czasem przerażająco agresywne i brutalne, innym razem metafizyczne, a wręcz mistyczne.
Krakowskie Kino pod Baranami zaprezentuje widzom dwanaście filmów pochodzących z Brazylii, Kolumbii, Meksyku, z Peru i Urugwaju. Każdy z nich był wielokrotnie nagradzany bądź wystawiany i nominowany na prestiżowych konkursach. Organizatorzy festiwalu – Agencja Promocji Mañana oraz Gutek Film – starannie dobrali repertuar pod względem poziomu prezentowanych filmów, ale również ich różnorodności.
Mogliśmy się o tym przekonać już podczas pierwszej projekcji. Peruwiański obraz pt. „Los nie ma ulubieńców” to przekorna zabawa konwencjami i satyra na kiczowaty świat popularnych telenoweli. Bogata i znudzona swoim życiem Anna przypadkowo otrzymuje rolę i jednym z tasiemców. Rozczarowana swoją egzystencją zaczyna utożsamiać się z graną przez siebie postacią – okrutną, pozbawioną skrupułów kobietą, która za wszelką cenę chce odzyskać dawnego kochanka.
Życie zaczyna mieszać się w tym filmie z rzeczywistością serialu, by w końcu stać się jedynie kiepskim, nieznośnie sentymentalnym scenariuszem. A sama Anna, która dotychczas miała wszystko pod pełną kontrolą, nie zdaje sobie sprawy z tego, że pomieszanie fikcji z realnością może być niezwykle „brzemienne” w skutki. Grająca w tym filmie Tatiana Astengo, na Festiwalu Filmów Latynoamerykańskich w Limie w 2003 roku otrzymała nagrodę dla najlepszej aktorki.
Tętniący kolorami, niemal komediowy „Los” został w Krakowie zestawiony z filmem meksykańskiego reżysera Carlosa Reygadasa. „Bitwa w niebie” to kino zupełnie inne, skupione, opowiadające historię... nie słowami, ale obrazami. Marcos, Metys, kocha białą, młodą dziewczynę. Jej ojciec jest generałem i pracodawcą bohatera.
Miłość Marcosa jawi się nam raczej jak pragnienie uczucia i seksualnego spełnienia. Byłoby ono zrównaniem kochanków jako ludzi, na co dzień oddzielonych od siebie rasą i pozycją społeczną. Marcos nosi w sobie okrutną tajemnicę, z którą nie potrafi sam sobie poradzić. Tajemnicę miłości, nienawiści i poczucia odrzucenia, które doprowadzają go do zbrodni. Reygadas nakręcił film o bezsilności człowieka ograniczanego przez swoje ciało, namiętności i okrucieństwa. Film, który może fascynować, oburzać albo zwyczajnie odrzucać widza.
Te dwa, kompletnie różne obrazy stanowiły idealną zapowiedź do tego, co przyniosły kolejne dni Festiwalu. Z jednej strony oglądaliśmy filmy takie jak „Bryka”, kolumbijskiego reżysera Luisa Orjuela, z drugiej zaś poznawaliśmy losy innych Kolumbijczyków, których wojna domowa zmusiła do opuszczenia swoich domostw („Pierwsza noc” Luisa Alberto Restrepo).
„Bryka” to zabawna i lekka opowieść o pewnym kabriolecie, który stał się radością i przekleństwem rodziny Velezów. Jako świetny wabik na kobiety jest niemal czczony przez ojca i syna, a dla obu córek stanowi idealne miejsce randek. Bryka towarzyszy bohaterom podczas urodzin, świąt, weekendów i pielgrzymek. Kiedy przychodzi się z nią rozstać jest to najgorszy dzień w życiu rodziny.
„Bryka” to jeden z nielicznych filmów Festiwalu, które serwują „lekką” tematykę. Większość reżyserów latynoamerykańskich tworzy jednak kino zaangażowane, podejmując problemy trudne, ale dla tego kontynentu znaczące.
„Prawie jak bracia” to obraz brazylijski obsypany licznymi nagrodami (m.in. najlepszy film latynoamerykański oraz nagroda publiczności na MFF Mar del Plata 2005, najlepszy film na MFF Amazonas 2004 czy najlepszy montaż i muzyka na MFF Havana 2004). Główni bohaterowie, Miguel i Jorge odsiadują wyroki w więzieniu na Ilha Grande. Miguel jest więźniem politycznym, a Jorge został skazany za drobne kradzieże. Połączenie tych dwóch światów – inteligenckiego, zaangażowanego i bandyckiego – stanowiło inspirację dla reżysera do nakręcenia filmu. Film przejmująco opowiada o stopniowej utracie marzeń, ideałów, o powstawaniu granic między ludźmi i budowaniu murów oddzielających jednych od drugich.
Podobny problem podejmuje wspomniana już „Pierwsza noc”, film, który także był szeroko nagradzany. Główna bohaterka, Paulina, musi uciekać ze swojej wioski przed starciami partyzantów i wojska. Wraz z małymi dziećmi i zakochanym w niej mężczyzną jedzie do Bogoty, gdzie dzieli los koczujących tam bezdomnych. Rajska wyspa, w której spędziła młodość wciąż nakłada się w tym filmie na obrazy wojskowych interwencji. Dramatyczna śmierć młodego żołnierza w miejskim rynsztoku jest zapowiedzią kompletnej degradacji kobiety, dla której życie w mieście będzie tak samo upokarzające i niebezpieczne, jak w targanej walkami rodzinnej wsi.
Filmy prezentowane na siódmym Festiwalu Filmów Latynoamerykańskich pokazują ten daleki kontynent jako przestrzeń egzotyczną, wielokulturową i wieloideową. To nagromadzenie ras, różnych religii i poglądów prowadzi do nieuchronnych konfliktów zewnętrznych, ale również tych wewnętrznych, które rozgrywają się tylko w głowie i sercu bohaterów. Wszystkich filmom przyświeca marzenie o innym życiu – w odmiennej rzeczywistości politycznej czy kulturowej, w innym ciele bądź innym czasie.
Mottem tego festiwalu mogłyby stać się słowa Miguela, bohatera filmu „Prawie jak braca”: „Każdy człowiek ma dwa życia: jedno, o którym śnimy i drugie, to prawdziwe…” Oglądając filmy kręcone w Ameryce Łacińskiej mamy wrażenie, że marzenia i sny są tam ucieczką od okrutnej rzeczywistości.
Pełny program festiwalu znajdziesz na jego oficjalnej stronie.