Maja Wodecka: Nazywano ją ''polską Elizabeth Taylor''
23.09.2014 | aktual.: 22.03.2017 18:00
Jedna z najpiękniejszych polskich aktorek, która karierę zaprzepaściła na własne życzenie. Marzyła o podbiciu zagranicznych ekranów, opuściła kraj, będąc u szczytu popularności, ale koniec końców w Paryżu wcale nie przyjęto jej z otwartymi ramionami...
Jedna z najpiękniejszych polskich aktorek, niektórzy nazwali ją nawet "polską Elizabeth Taylor", która karierę zaprzepaściła na własne życzenie. Marzyła o podbiciu zagranicznych ekranów, opuściła kraj, będąc u szczytu popularności, ale koniec końców w Paryżu wcale nie przyjęto jej z otwartymi ramionami...
Jednak Maja Wodecka, dziś 68-letnia dojrzała, spełniona kobieta, przyjęła tę porażkę ze wzruszeniem ramion. Na długie lata związała swoje życie z Francją, pracując jako psycholog (z zawodu) i tłumaczka (z powołania).
To właśnie przekłady poezji, a nie filmy, przyniosły jej popularność i uznanie krytyki - otrzymała nawet prestiżową nagrodę Jeana Malrieu.
W 2002 roku wraz z mężem, Adamem Zagajewskim, wróciła do Polski – ale na ekrany wracać na zamierzała i nie chce. Ten epizod jest już dla niej od dawna zamknięty.
Aktorka z przypadku
Kariery aktorskiej wcale nie planowała – od dawna chciała związać swoją przyszłość z psychologią i takie też studia ukończyła na Uniwersytecie Jagiellońskim. Los jednak chciał inaczej i Wodecka na ekranie zadebiutowała już w 1967 roku, przemykając gdzieś na trzecim planie.
Rok później wystąpiła w dwóch filmach, które uczyniły z niej gwiazdę – psychologicznym „Dancingu w kwaterze Hitlera” Jana Batorego i komedii „Człowiek z M-3” Leona Jeannota.
Zachęcona odniesionym w Polsce sukcesem, na początku lat 70. wyjechała do Francji, przekonana, że uda się jej zaistnieć w tamtejszej branży filmowej.
''Byłem zakochany''
Ale we Francji wcale nie było tak łatwo i kariera Wodeckiej stanęła w miejscu. W 1972 roku mignęła w „Doktorze Popaul”, ale następną rolę otrzymała dopiero cztery lata później, w „Czerwonym afiszu”.
Aktorka znalazła się w obcym kraju, bez środków do życia. Całe szczęście nie była sama – w ślad za nią ruszył znany polski poeta, Adam Zagajewski (na zdjęciu).
- Byłem bardzo zakochany w mojej przyszłej żonie, za którą pojechałem do Francji i tak naprawdę nie myślałem o rzeczach przyziemnych – wyznawał Zagajewski w wywiadzie dla Gazety Wrocławskiej.
Miłość w obcym kraju
Przez jakiś czas oboje próbowali na nowo ułożyć sobie życie, kursując między Francją a Polską. W 1980 roku Wodecka zagrała jeszcze w serialu „Misja” (była to jej ostatnia rola) dwa lata później, wraz z Zagajewskim, na stałe osiadła we Francji.
Wreszcie zaczęło się im układać. Zagajewski odnosił coraz większe sukcesy literackie – w Stanach Zjednoczonych wyszedł jego zbiór wierszy „Tremor”, świetnie zresztą przyjęty, potem zapraszano go na wykłady.
Stale pisał poezję, często dedykowaną żonie. Jak opowiadał, to właśnie Wodecka czyta najpierw wszystkie recenzje jego utworów i decyduje, które mogą trafić w jego ręce.
''Spróbowałam, po prostu''
Ale i Wodecka nie zamierzała siedzieć bezczynnie. Kiedy nie wyszło jej z aktorstwem, oddała całe serce literaturze i zaczęła tłumaczyć polską poezję na język francuski.
- To było związane z faktem, że współczesna poezja francuska straszliwie mnie rozczarowała* – opowiadała w Polskim Radiu. - Od momentu, kiedy mogłam już czytać swobodnie po francusku, okazało się, że to zupełnie do mnie nie przemawia, że to jest niemożliwe do przeżycia tak jak poezja polska. I stąd jakby tak trochę dla zabawy zaczęłam tłumaczyć wiersze *Adama, które znam od samego początku i które cenię bardzo.
Kiedy pokazała pierwsze próbki znajomym, byli zachwyceni i namawiali ją, by zajęła się tym zawodowo.
- Więc spróbowałam, po prostu – dodawała.
''Byłam zagubiona''
Jej przekłady wzbudziły zachwyt, ale Wodecka nie zamierzała wiązać z poezją całego życia. Kiedy w 1995 roku zapytano ją, czy planuje kontynuować pracę translatorską, odpowiadała:
- Wydaje mi się, że teraz to już nie będzie możliwe, dlatego że zabrałam się za to tłumaczenie jakieś pięć lat temu, kiedy miałam taki moment w życiu... Jakby wahania, wyboru zawodowego, zmiany zawodu, i trochę byłam zagubiona, nie bardzo wiedziałam, w którą stronę się posuwać. I wtedy zaczęłam się zajmować tymi wierszami, co niesłychanie mnie wciągnęło – wyznawała w Polskim Radiu. - Ale to jest bardzo czasochłonne i bardzo absorbujące, nie zostaje wiele miejsca na coś innego.
''Problemy są wszędzie takie same''
Tym „czymś innym”, jak się szybko okazało, była psychologia. Wodecka mówiła, że psychoterapia jest domeną jej życia.
- To, co pasjonuje mnie w tej chwili najbardziej, to terapia przy pomocy modelarzu gliny; to terapia którą się stosuje i w grupach, i w seansach indywidualnych. To niesłychanie pasjonujące; odkryłam to modelowanie gliny dla siebie samej i rzeźbię w tej chwili – opowiadała w Polskim Radiu.
- Pacjenci, którzy się zgłaszają, to są po prostu ludzie XX wieku, którzy cierpią na to, na co wszyscy cierpimy, i tutaj nawet nie dostrzegam żadnych różnic między Polakami a Francuzami. Problemy są wszędzie takie same.
''Francję zamierzam opuścić''
Wreszcie Zagajewski i Wodecka zdecydowali się na wielką zmianę w swoim życiu.
W lipcu 2002 roku przenieśli się na stałe do Polski. (sm/gk)