Małgorzata Potocka: dla Ciechowskiego zostawiła męża. Przypłaciła to depresją
Przyznawała, że nie ma szczęścia w miłości - jej życie pełne było burzliwych romansów i sercowych przygód. Po jednym z kolejnych rozstań wylądowała na terapii, gdzie uświadomiła sobie, jak wielki wpływ miały na nią przeżycia z dzieciństwa; zrozumiała też, dlaczego tak usilnie zabiega o zainteresowanie innych. Jej rodzice wcześnie się rozstali, a ona została pod opieką mamy, który zupełnie nie radziła sobie z opieką nad żywiołową córką.
- Psycholog Jacek Santorski zapytał mnie, dlaczego z mężczyznami walczę o uczucie, które mi się należy - opowiadała w "Gali". - Uświadomił mi, że miałam bezwarunkową miłość ojca, ale mama nie dawała mi dowodów miłości. Musiałam o nie zabiegać. Kochałam ją i bałam się jej. A ona zawsze mnie krytykowała.
Dziś Małgorzata Potocka - która 17 sierpnia obchodzi 65. urodziny - uporała się z dawnymi demonami, naprawiła popełnione niegdyś błędy i zapewnia, że jest wyjątkowo zadowolona z życia.
Spotkanie z Kaczyńskimi
Aktorstwem zainteresowała się wcześnie - jej ojciec był scenografem i dzięki niemu dziewczynka mogła lepiej poznać swoją przyszłą branżę. Na ekranie zadebiutowała w 1959 roku, jako sześciolatka, w "Awanturze o Basię”. Trzy lata później poznała dwie inne dziecięce gwiazdy - Jarosława i Lecha Kaczyńskich.
- Tato robił scenografię do "O dwóch takich, co ukradli księżyc" – wspominała w "Wysokich Obcasach". - W moim pokoju stały dwa pelikany z "O dwóch takich, co ukradli księżyc". Bracia Kaczyńscy przychodzili do nas, żeby na tych pelikanach posiedzieć, co mnie doprowadzało do szału. Biłam ich wtedy linijką po nogach, liczyłam do dziesięciu i kazałam schodzić. Po latach pan prezydent Lech Kaczyński przypomniał mi jeszcze, że kiedy pelikany były podłączane do elektrycznego sterownika (by ruszały im się oczy), to co rusz prąd przebijał przez pióra i raził ich po nogach.
Dwie miłości
Matka nie była zbyt pozytywnie nastawiona do planów zawodowych swojej córki; wysłała ją nawet do szkoły prowadzonej przez Siostry Niepokalanki, by tam nauczono małą Małgosię dyscypliny. Nie zdołała jednak zabić w dziewczynce miłości do filmu. W 1968 roku Potocka zagrała we "Wszystko na sprzedaż" Andrzeja Wajdy, a po maturze zdała do łódzkiej filmówki (gdzie studiowała aktorstwo i reżyserię). Tam też poznała Józefa Robakowskiego, starszego od niej o 14 lat, "najfajniejszego faceta na uczelni".
Pobrali się i wspólnie wychowywali córkę Matyldę - jednak sielanka nie trwała długo. Spotkanie z Grzegorzem Ciechowskim wywróciło jej dotychczasowe życie do góry nogami. I chociaż usilnie starała się zapomnieć o artyście, który zrobił na niej takie wrażenie, to Ciechowski nie zamierzał odpuścić i usilnie zabiegał o jej względy.
- Żyłam w dwóch rzeczywistościach, jakiś obłęd! Nie przestałam kochać Józka i zaczęłam kochać Grzegorza – opowiadała Potocka w "Wysokich Obcasach".
O krok od alkoholizmu
Wreszcie podjęła trudną decyzję i postanowiła rozwieść się z mężem. Potem pożałowała jednak swojego wyboru - po 10 latach na jaw wyszedł romans Ciechowskiego z gosposią, Anną Skrobiszewską, którą później poślubił.
- Małgorzata była oburzona, bo Grzegorz porzucił ją nie dla Meryl Streep, a dla służącej - mówiła wdowa po artyście w "Dzień dobry TVN". - To nie jest to, że ja potrafiłam sprzątać czy coś ugotować. Tu chodzi o to, że ja potrafiłam stworzyć atmosferę domu. Grzegorz uciekł od domu, w którym panowała pustka.
Rozstanie było burzliwe, "dom został zrównany z ziemią", a Potocka pogrążyła się w depresji. Twierdziła też, że niewiele brakowało, a wpadłaby w alkoholizm, ale wzięła się w garść dzięki córkom.
- Stanęły nade mną i powiedziały: "Matko, nie pij". To było tak urocze, że podziałało! - śmiała się.
Błędy wychowawcze
W mediach głośnym echem odbiło się również jej głośne rozstanie z Adamem Gesslerem, który romansował ze swoją pracownicą.
Obecnie Potocka skupia się na pracy - można ją oglądać w "Barwach szczęścia" - i naprawianiu relacji z córkami, które niegdyś zaniedbywała. W magazynie "Gala" wyznała, że po latach córka Matylda miała do niej wiele pretensji i wypomniała jej liczne błędy wychowawcze.
- Ona mi to jasno napisała, a ja nie dyskutowałam z jej zarzutami - opowiadała. - Mogłam przecież powiedzieć, że nie rozumiała, nie znała mojej perspektywy, że nie wiedziała jak mi jest ciężko. Ale uszanowałam jej uczucia i przeprosiłam za wszystko, co zrobiłam złego.