Małgorzata Zajączkowska i Andrzej Łapicki: zakazany romans studentki i profesora. To nie mogło się udać
Małgorzata Zajączkowska nie miała szczęścia w miłości. Przez pierwszego chłopaka porzuciła marzenia o zostaniu lekarzem. Miłość do kolejnego mężczyzny sprawiła, że jej nazwisko znalazło się na ustach wszystkich. Ona - młodziutka studentka aktorstwa. On - dojrzały, żonaty profesor. To nie miało prawa się udać.
Pierwszy chłopak
Nastoletnia Małgorzata zakochała się bez pamięci w swoim rówieśniku. Tak jak on chciała zdawać na medycynę. Niestety, uczucie niespodziewanie wygasło. Zajączkowska postanowiła na dobre odciąć się od chłopaka i zupełnie zmieniła swoje wcześniejsze plany. Porzuciła też myśl o zostaniu chirurgiem.
Zaangażowała się w aktorstwo
Pasją Zajączkowskiej od zawsze był teatr. Doskonale czuła się na scenie i po rozstaniu z chłopakiem zaangażowała się w rozwijanie swojej pasji. Do tego stopnia pokochała aktorstwo, że postanowiła zdawać do Akademii Teatralnej im. Aleksandra Zelwerowicza w Warszawie.
Zapatrzona w swojego profesora
Zajączkowska nie spodziewała się, że oprócz nowych umiejętności, pozna też miłość swojego życia. Jak donosi "Na Żywo", w połowie lat 70. wpadł jej w oko jeden z profesorów. I to nie byle kto. Andrzej Łapicki był nie tylko cenionym pedagogiem i dziekanem wydziału aktorskiego, ale również jednym z największych amantów polskiego kina.
Podobały mu się blondynki
O Łapickim na uczelni krążyły legendy. Był żonaty, ale nie ukrywał, że atrakcyjne blondynki nie są mu obojętne. Studentki latami do niego wzdychały, ale nie każda potrafiła zwrócić na siebie uwagę profesora. Zajączkowskiej się jednak udało.
Nie miała problemu ze znalezieniem pracy
Choć oboje wpadli sobie w oko, ukrywali łączące ich uczucie. Ponad 30 lat młodsza Zajączkowska była bezkrytycznie zapatrzona w swojego mistrza. On również nie pozostawał obojętny na jej wdzięki. Wykorzystując swoją pozycję, zaangażował Małgorzatę do swoich projektów, m.in. obsadzając ją w aż czterech przedstawieniach.
Wielka "tajemnica"
Zakochani nie tylko spędzali wspólnie czas na uczelni, ale również w pracy. Na koncie mieli m.in. komedię "Szkoła żon", gdzie zagrali parę. I choć wydawało im się, że doskonale ukrywają swoj romans, cała szkoła huczała o ich związku. Nikt nie uwierzył, że pełne namiętności spojrzenia są wykreowane wyłącznie na potrzeby spektaklu.
Rywalka na horyzoncie
Problemy zaczęły się, gdy wyszło na jaw, że nie tylko Zajączkowska uległa urokowi Łapickiego. Równie zaangażowana w relacje z profesorem była Elżbieta Borkowska.
- Zazdrosna o Zajączkowską nie szczędziła mu gorzkich słów. Nie omieszkała przy tym dodać, że w jej karierę nie zaangażował się tak, jak w przypadku Małgosi - zdradziło źródło tygodnika "Na Żywo".
Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło
Łapicki, nie mogąc znieść kłótni kochanek, postanowił raz na zawsze odciąć się od swoich adoratorek. Zdecydował się odejść z obsady Teatru Narodowego i wieść spokojne życie u boku żony, Zofii Chrząszczewskiej. Małgorzata Zajączkowska ze złamanym sercem rzuciła się w wir pracy, który wyszedł jej na dobre. Dziś jest uwielbianą przez widzów i docenianą przez krytyków aktorką.