Marcin Dorociński w żałobie. Przejmujący wpis po śmierci Arkadiusza Tomiaka
"Miał wspaniałe, cięte poczucie humoru, ale też wrażliwość, która kryła się za jego wnikliwymi oczami i łagodnym uśmiechem. A przede wszystkim miał tyle przed sobą" - pisze Marcin Dorociński w długim, przejmującym pożegnaniu zmarłego Arkadiusza Tomiaka.
W wieku zaledwie 55 lat zmarł polski operator Arkadiusz Tomiak. Był w trasie do Koszalina na festiwal Młodzi i Film, gdy doszło do tragicznego w skutkach wypadku samochodowego. Z ostatnich szczegółów podanych przez prokuraturę, do wypadku doprowadził 24-letni kierowca BMW, który popełnił błąd podczas wyprzedzania. Zajechał drogę Tomiakowi, wpychając jego auto pod nadjeżdżającego z przeciwnej strony TIR-a. W sprawie prowadzone jest wciąż dochodzenie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Odeszli w 2023 roku. Pozostaną w naszej pamięci
Marcin Dorociński o Arkadiuszu Tomiaku
Media społecznościowe zalały wspomnienia aktorów i aktorek, które pracowały razem z Arkadiuszem Tomiakiem. Poruszające wpisy zamieścili m.in. Borys Szyc czy Sonia Bohosiewicz. Długie wspomnienie zamieścił także Marcin Dorociński, który czuł, że musi w taki sposób pożegnać Tomiaka. Razem pracowali przy "Obławie".
"Jest taka samotna łza spływająca po policzku Kaprala Wydry w filmie 'Obława'. I dziś ta samotna łza płynie z powodu tragicznej śmierci Arka Tomiaka. Nie tylko wybitnego operatora i artysty, a przede wszystkim życzliwego człowieka. Bo zmieścić jego życie i jego osobę w jednym słowie 'operator' to tak, jakby powiedzieć nic" - zaczyna swój wpis.
Dorociński przyznaje, że wiele osób znało Tomiaka jako operatora, ale niewiele wiedziało, jakim naprawdę był człowiekiem. Opowiedział: "Arek kochał życie, podróże, winyle, kuchnię. Uwielbiał gotować, podejmować gości. Wykształcił i wypuścił w świat całe pokolenie operatorów. Wspierał debiutujących reżyserów. Miał wspaniałe, cięte poczucie humoru, ale też wrażliwość, która kryła się za jego wnikliwymi oczami i łagodnym uśmiechem. A przede wszystkim miał tyle przed sobą. Tyle filmów do zrobienia. Tyle krajów do odwiedzenia. Tyle potraw do skosztowania. I teraz już nie samotna łza płynie po policzku, ale cały ich potok".
Aktor przyznał, że w branży rozrywkowej operatorzy stoją najczęściej w cieniu. Nie pisze się o nich, rzadko się im publicznie dziękuje za pracę, jaką wkładają w produkcje filmowe czy serialowi. Dorociński zaznaczył, że ma Tomiakowi za co dziękować, po czym zaczął wymieniać.
"Dziękować za to, że kiedy nieśmiało zaczynałem marzyć o graniu poza Polską - był jedną z nielicznych osób, która nie wyśmiała tego pomysłu, a wręcz przeciwnie. Wsparł i pomógł. I niech to pójdzie w świat, niech będzie głośno - jak bardzo hojny był Arek. Jak bardzo był bezinteresowny. Kiedy ponad dziesięć lat temu udostępnił mi studio, naszpikowane jego najlepszym sprzętem wraz z całym pionem operatorskim - za uśmiech, za butelkę wina. Bym mógł nagrać self tape. I kręciliśmy - cały dzień w upalne lato - w pełnej scenografii, z charakteryzacją, z partnerem, z jazdą, z dymem, z dźwiękiem - na najlepszej wtedy kamerze ARRI - bo Arek był hojny" - pisze.
A dalej: "I uwierzył w moje marzenie i dmuchnął mi w skrzydła. I dzisiaj - również dzięki Arkowi Tomiakowi, dobroci, którą mi okazał wtedy - jestem tu, gdzie jestem".
Dorociński postanowił podziękować także za jedną z najważniejszych ról w jego karierze, która nie powstałaby bez Tomiaka i za film, który uratował, za "Obławę". "Wczorajsza podróż Arka została tragicznie przerwana w połowie. Nie dotarł na festiwal w Koszalinie, w swoim rodzinnym mieście, do którego zawsze tak serdecznie zapraszał. I jak to w życiu bywa, nie warto odkładać spotkań na później" - napisał na koniec aktor.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" opowiadamy o rewolucji w streamingu. Nie ma już HBO Max, za to krótkie Max. Co można oglądać na nowej platformie i ile to kosztuje? Przypominamy też mocne sceny z "Rodu smoka". Znajdź nas na Spotify. Możesz też posłuchać poniżej: