Mateusz Damięcki odpowiada internautce. "Mam nadzieję, że to żart"
Aktor podzielił się ostatnio z fanami opowieścią o tym, jak wykrył guz na swoim jądrze. Zrobił to po to, by zachęcić innych do profilaktycznych badań. Nie wszystkim się to spodobało.
W 2021 r. wciąż istnieją tematy tabu dotyczące zdrowia. O ile kobiety mówiące o badaniu piersi czy cytologii są akceptowane, o tyle, jak się okazuje, mężczyźni, którzy mówią o profilaktyce raka jąder, nadal u niektórych wywołują zgorszenie. Tak się stało w przypadku Mateusza Damięckiego, który niedawno opisał swoją historię.
"Wyczułem coś na jądrze. Musiałem podnieść nogi do góry, bo bym zemdlał. (...) Czy tak właśnie skończy się moje życie? Pomimo strachu (...) do lekarza umówiłem się dopiero po kilku dniach" – wyznał w mediach społecznościowych. Aktor obawiał się, że usłyszy diagnozę, która będzie wyrokiem. Na szczęście tak się nie stało.
Historia, którą chciał zachęcić innych mężczyzn do badań profilaktycznych, o dziwo wywołała zgorszenie u części osób. Aktor pokazał wiadomość od urażonej internautki, która napisała: "Mój syn ma usunięte jądro i nie ogłasza tego. O twoim problemie ma wiedzieć cały świat? Jakoś nie masz współczucia dla innych, tych twoim zdaniem gorszych Polaków".
Damięcki napisał: "Genialne! Nie wymyśliłbym tego! A słyszała pani kiedyś o takim słowie jak PROFILAKTYKA? Mówić o raku po to, żeby inni nie musieli mieć amputowanego jądra? Mam nadzieję, że to, co Pani napisała to żart, który ma zwrócić swą abstrakcyjną kuriozalnością uwagę na problem. Bo jeśli nie jest to żart, to nie wiem już co myśleć. Zdrowia dla pani i syna".