Mila Lipowicz: 150 filmów na londyńskim East Endzie
Piotr Gulbicki: Zapowiada się ciekawie...
Mila Lipowicz: - I będzie. To wielkie wydarzenie, do którego przygotowywaliśmy się od wielu miesięcy. Wystarczy powiedzieć, że w porównaniu z poprzednim rokiem ilość zaprezentowanych filmów i imprez towarzyszących zwiększy się dwukrotnie.
Obecnie to największy festiwal filmowy w Wielkiej Brytanii przedstawiający produkcje z Europy Środkowo-Wschodniej, Wschodniej, Bliskiego Wschodu oraz Azji, a jednocześnie trzeci co do wielkości w branży filmowej w Anglii.
A zaczęło się skromnie...
- Nawet bardzo... Pierwsza impreza odbyła się w 2001 roku, a jej głównym celem była promocja lokalnych twórców filmowych. Na początku było Tower Hamlets, potem stopniowo włączały się w to przedsięwzięcie kolejne dzielnice wschodniego Londynu – Newham i Hackney oraz Lee Valley Park. W ciągu kilku lat festiwal zyskał międzynarodową rangę i uznanie w świecie filmowym.
Program tegorocznej imprezy jest bardzo napięty...
- W ciągu tygodnia pokażemy ponad 150 filmów pełno- i krótkometrażowych. Ale nie tylko. Będą imprezy z muzyką na żywo, instalacje artystyczne, eventy networkingowe i edukacyjne dla twórców filmowych, panele dyskusyjne, projekcje trójwymiarowe, pokazy filmów na świeżym powietrzu. Z pewnością Wschodni Londyn przez kilka dni będzie żył tym festiwalem. Przy okazji warto dodać, że ogromną rolę w jego przygotowaniu odgrywają wolontariusze, którzy pomagają w prowadzeniu imprezy. Bez ich zaangażowania nie bylibyśmy w stanie przeprowadzić festiwalu na taką skalę i z takim rozmachem.
W ubiegłym roku jednym z najpopularniejszych filmów prezentowanych podczas tej imprezy był polski "Lejdis". Fakt, nawet kino w którym był wyświetlany przyznało, że nigdy wcześniej nie zdarzyło im się wyprzedać wszystkich biletów na dwa tygodnie przed seansem. To był strzał w dziesiątkę. Z polskich produkcji pokazaliśmy również zestaw filmów krótkometrażowych, animacje, a także obraz Doroty Kędzierzawskiej "Jestem".
Nie ukrywam, że w tym roku liczymy na podobny sukces "Złotego środka" Olafa Lubaszenki, którego premiera na Wyspach odbędzie się 25 kwietnia w kinie Genesis przy Whitechapel. Po projekcji zapraszamy na spotkanie z reżyserem, a dzień później na powtórny seans – tym razem w kinie Stratford Picturehouse w Stratford.
Dlaczego akurat Lubaszenko?
- Wśród widowni zawsze jest wielu Polaków dlatego, podobnie jak w ubiegłym roku, chcieliśmy by w programie znalazło się coś specjalnie dla nich. "Złoty środek" polecił nam londyński Instytut Kultury Polskiej, z którym - a konkretnie z Kinoteką - współpracujemy od ubiegłego roku. Premiera filmu w Polsce odbyła się dopiero 20 marca, tak że w momencie kiedy zdecydowaliśmy się na ten obraz polegaliśmy na tym, co mówiło się o nim w polskim świecie filmowym.
To były bardzo dobre recenzje, zresztą po sukcesach poprzednich produkcji – "Chłopaki nie płaczą" czy "Poranek kojota", na nowy film Lubaszenki czekano z dużym zainteresowaniem. I chyba słusznie, gdyż ciekawa obsada oraz nietypowe role, w które wcielili się aktorzy, przyciągnęły do kin w Polsce liczną widownię. Mam nadzieję, że nasza londyńska premiera, na którą wynajęliśmy największe festiwalowe kino, będzie się cieszyć podobnym zainteresowaniem.
Co poza tym?
- Fanom polskiego kina polecam imprezę zwaną Cinephilia, podczas której będzie okazja zobaczyć dwa filmy:"Luxury" Jarosława Sztandery oraz "Suddenly forever" Zbigniewa Bzymka. Oprócz rodzimych produkcji jest też bardzo ciekawy zestaw filmów z Europy Środkowo-Wschodniej. Warto tutaj wymienić estoński “I was here”, rosyjski “Everybody dies but me”, bułgarski “The world is big and salvation lurks round the corner”, czeski “Rene” czy turecki “Lodos”.
Jak odbywała się selekcja?
- Filmy krótkometrażowe można było zgłaszać do festiwalu między listopadem a styczniem, a z setek zaproponowanych obrazów wybraliśmy około dziewięćdziesiąt. Przyjmowaliśmy również zgłoszenia produkcji pełnometrażowych – w tegorocznym zestawie festiwalowym aż trzy pochodzą właśnie ze zgłoszeń, chociaż w większości filmy pełnometrażowe są wybierane ze zbioru propozycji przywiezionych z innych festiwali. Staramy się pokazywać przede wszystkim produkcje, które nie były wcześniej wyświetlane w Londynie, Wielkiej Brytanii czy Europie, a jednocześnie stawiamy na debiuty reżyserskie. W programie tegorocznego festiwalu jest jedna premiera światowa – zamykający imprezę obraz "Sounds like teen spirits: a popumentary".
Podczas festiwalu będzie można zobaczyć twój projekt...
- To artystyczna instalacja w Spitalfields Market, prawdopodobnie pierwsza tego typu na świecie. W lutym i marcu nagraliśmy łącznie pięć filmów pokazujących całodniową aktywność od świtu do zmierzchu w wybranych miejscach Londynu. Filmy kręciliśmy w Columbia Road Flower Market, Victoria Park, przy Blackwall Tunnel, w Canary Wharf oraz przy Tower of London. Nagrania trwały po około dwanaście godzin każde, ale każdy film obecnie, po obróbce, ma tylko pięć minut, dlatego wszystko widać w przyspieszonym tempie.
Jednocześnie, co warto podkreślić, każdy film będzie obrazem trójwymiarowym i trzeba go będzie oglądać w specjalnych, trójwymiarowych okularach. Na potrzeby tej instalacji w Spitalfields Market zbudujemy specjalną sześciometrową konstrukcję (projection box), gdzie odwiedzający przez cały okres trwania festiwalu, między godziną 10 a 22, za darmo będą mogli zobaczyć wspomniane filmy.
Muzykę do tego projektu skomponuje słynny Michael Nyman...
- To duże wyróżnienie, z czego - nie ukrywam - bardzo się cieszę. Michael jest prawdziwą gwiazdą, a do tego całkiem niedawno odkrył swoje polskie korzenie. Ale to szersze przedsięwzięcie. Doszliśmy bowiem do porozumienia również z czterema innymi znakomitymi kompozytorami, którzy skomponują muzykę specjalnie dla tego projektu. Wśród nich jest między innymi David Arnold – twórca muzyki do filmu o Jamesie Bondzie.
Piotr Gulbicki