''Moonraker'': Nie żyje Richard Kiel. Aktor miał 74 lata
Pamiętny Buźka z filmu o Bondzie miał 74 lata
Amerykański aktor Richard Kiel, znany z gigantycznej postury (217 cm), odtwórca roli zawodowego zabójcy Szczęki w dwóch filmach o przygodach Jamesa Bonda, zmarł w środę wieczorem w kalifornijskim Fresno - poinformowała rzeczniczka miejscowego szpitala.
Kobieta nie ujawniła przyczyny zgonu zaznaczając, że musi uszanować prywatność zmarłego. W zeszłym tygodniu Kiel trafił do szpitala ze złamaną nogą, jednak nie wiadomo, czy jego śmierć miała coś wspólnego z tamtą kontuzją. Aktor odszedł w wieku 74 lat.
Granego przez Rogera Moore'a Bonda usiłował bezskuteczne zabić w "Szpiegu, który mnie kochał" z 1977 roku i w późniejszym o dwa lata "Moonraker". W tym ostatnim filmie, ze względu na lęk wysokości,* musiał mieć dublera w scenach rozgrywających się na dachu wagonika kolejki linowej.*
Przeszedł długą drogę
Urodzony w 1939 roku gigant z Detroit zanim został jednym z najsłynniejszych aktorów charakterystycznych, imał się różnych zajęć.
Richard Kiel pracował m.in. jako ochroniarz w nocnym klubie, sprzedawca kwater na cmentarzu, a nawet korepetytor matematyki w szkole wieczorowej w kalifornijskim Burbank.
Po raz pierwszy zadebiutował na małym ekranie w 1960 roku w popularnym serialu NBC zatytułowanym „Laramie”. Choć jego rola w telewizyjnym westernie sprowadzała się do błahego epizodu, Kiel zwrócił na siebie uwagę producentów.
Imponujący wzrost
Szybko okazało się, że mierzący ponad 217 cm wzrostu dwudziestokilkulatek ma wszelkie warunki, aby podbić kino. Oczywiście nie chodziło wówczas o filmy z Agentem 007, bo na takie propozycje aktor musiał jeszcze trochę poczekać.
Na początku kariery Richard Kiel był skazany na granie w niskobudżetowych horrorach i filmach science fiction. Na dużym ekranie zadebiutował w 1961 roku jako Solarite – pokraczne monstrum z filmu „The Phantom Planet”.
Rok później pojawił się w tytułowej roli w taniej produkcji zatytułowanej „Eegah”. Tym razem aktor zagrał wściekłego jaskiniowca, który zakochuje się w nastolatce i sieje spustoszenie w pobliskim miasteczku.
Wielkolud z ''Bonda''
Aż do 1977 roku i przełomowej roli w „Szpiegu, który mnie kochał” Kiel musiał zadowalać się epizodycznymi rolami dryblasów, często nie wymienianymi w napisach końcowych .
Wszystko zmieniło się wraz z telefonem od agenta aktora, który umówił go na lunch z producentem filmów o Jamesie Bondzie. Okazało się, że w kolejnej odsłonie serii pojawi się wielki zabójca, który zamiast zębów ma mieć żelazne szczęki.
Kolejna rola wielkiego dziwoląga niezbyt przypadła mu do gustu, jednak Kiel od zawsze był miłośnikiem serii o Jamesie Bondzie, więc zgodził się bez wahania.
Niewiarygodny sukces
Kreacja w „Szpiegu, który mnie kochał” okazała się sukcesem na niewiarygodną wręcz skalę. Wielkolud wyposażony w potężne szczęki, zdolne rozszarpać każdego i przegryźć metal, do dziś uznawany jest za jednego z najlepszych przeciwników, z jakimi 007 musiał się zmierzyć.
Ku radości fanów „Buźki” (lub „Szczęk” – zależy od tłumaczenia) powrócił dwa lata później w „Moonrakerze”, aby ponownie prześladować Rogera Moora i kolejną partnerującą mu piękność – tym razem padło na boską Lois Chiles.
W swojej biografii wydanej w 2002 roku aktor wspominał, że jedna ze scen sprawiła mu spore trudności. Przeszkodą okazał się lęk wysokości. Koniec końców producenci zdecydowali się na ujęcia z dublerem, ponieważ Kiel kategorycznie odmówił wzięcia udziału w sekwencjach kręconych w kolejce linowej.
Doczekał się kilku fanklubów
Rola przeciwnika Bonda przyniosła Richardowi Kielowi rozgłos, na jaki czekał od kilkunastu lat. Aktor doczekał się kilku fanklubów, był częstym gościem programów telewizyjnych i radiowych.
Popularność przełożyła się na kolejne oferty ról. Mierzący ponad 217 cm dryblas pojawił się m.in. w „Komandosach z Navarony”, horrorze komediowym „Hysterical” oraz obskurnej włoskiej podróbce „Gwiezdnych wojen” zatytułowanej „Humanoid”. Jak nietrudno się domyślić, Kielowi przypadła w udziale tytułowa rola.
Mało brakowało, a aktor zostałby również odtwórcą Hulka w serialu telewizyjnym. Niestety, po nakręceniu odcinka testowego twórcy doszli do wniosku, że aktor nie jest wystarczająco umięśniony i zbyt wysoki.
Współpracował z Adamem Sandlerem
Współpracował z Adamem Sandlerem Od końca lat 80. Richard Kiel* coraz rzadziej pojawiał się na ekranach*, grywając przeważnie raz na kilka lat.
W 1991 roku aktor dał się poznać jako scenarzysta i producent filmu familijnego ”The Giant of Thunder Mountain”, a pięć lat później wystąpił u boku Adama Sandlera w komedii „Farciarz Gilmore”.
Cztery lat temu Kiel powrócił na ekrany. Widzowie mogli go usłyszeć w bijącej rekordy popularności animacji Disneya pt. „Zaplątani”.
Wiara pomogła mu zwalczyć alkoholizm
13 września tego roku Richard Kiel skończyłby 75 lat. Wskutek obrażeń, jakie odniósł w wypadku samochodowym z 1992 roku, aktor miał problemy z utrzymaniem równowagi. Dlatego był zmuszony do poruszania się na wózku elektrycznym.
Prywatnie aktor był uroczym starszym panem, który z niekłamaną przyjemnością odwiedzał konwenty miłośników Jamesa Bonda, opowiadał o pracy na planie filmów oraz cierpliwie pozował do zdjęć z fanami i rozdawał autografy.
Kiel mówił o sobie, że jest nowonarodzonym chrześcijaninem. Na swojej oficjalnej stronie internetowej napisał, że wiara pomogła mu zwalczyć alkoholizm i stać się lepszym człowiekiem. (gk/mn)