Szyc zagrał kobietę w nowym polskim filmie. Skąd ten pomysł? Rozmawialiśmy z twórcami "Magnezji"
Do kin wchodzi właśnie polski western "Magnezja". To propozycja bardzo nietypowa, ale dzięki temu odświeżająca. - Takiego filmu nie było u nas wcześniej - przekonują twórcy w rozmowie z WP i tłumaczą swoje szalone pomysły. Jednym z nich było zaangażowanie Borysa Szyca do niecodziennej roli.
Za nami premiera filmu Macieja Bochniaka "Magnezja". Filmu bardzo nietypowego jak na rodzime kino, bo to miks westernu i kina gangsterskiego, którego akcja rozgrywa się w międzywojniu na pograniczu polsko-sowieckim. Po wielu miesiącach oczekiwania film wreszcie trafia na ekrany kin, a widzowie będą mieli szansę skonfrontować się z nieokiełznaną wyobraźnią twórców. Jak odbiorą tę produkcję – naprawdę trudno powiedzieć, ale "Magnezja" to prawdziwy powiew świeżości w polskim kinie.
Podczas warszawskiej premiery mieliśmy okazję porozmawiać z twórcami filmu. Mateusz Kościukiewicz, współtwórca scenariusza i odtwórca jednej z ról powiedział w rozmowie z WP: - To jest szalony projekt, to był szalony plan filmowy i wszystko, co potem, też było szalone: sytuacja z pandemią i to, że tak długo nie mogliśmy się dostać na ekrany.
Skąd zrodził się pomysł na ten film? – Stało się to już wiele lat temu, po premierze filmu "Disco Polo", który też napisaliśmy razem z Maćkiem Bochniakiem – mówi Kościukiewicz. – Szukaliśmy jakiejś inspiracji, nowych pomysłów na film. Postanowiliśmy się skupić na okresie międzywojnia dlatego, że jego mit jest dość silny oraz dlatego, że jest on pomijany w kinie mimo całej swojej atrakcyjności. Czytając książki Piaseckiego i przedwojenne gazety dostrzegliśmy, że pogranicze polsko-sowieckie było dzikim rejonem, gdzie panowało wewnętrzne prawo. Więc skupiliśmy się właśnie na tym.
Maciej Bochniak, który napisał scenariusz i wyreżyserował "Magnezję", dostrzegł potencjał w polskim "Dzikim Wschodzie": - To, co w filmie kochamy, co nas inspiruje, wpisuje się w gatunki typowo rozrywkowe, w gatunki westernowe, gangsterskie, tragikomiczne. Miks tego wszystkiego znajdujemy w "Magnezji". A przy okazji trochę odzieramy i jednocześnie tworzymy mit II Rzeczpospolitej. Zrywamy z pewną elegancją, z postrzeganiem warstw społecznych w nieco szkolny sposób, a pokazujemy, że Polska miała swoich kowbojów, swój "Dziki Wschód" i miejsca, gdzie przestępczość i mocno umocowane rodziny miały przewagę nad państwowością.
Obsada jak marzenie
Choć "Magnezja" to film szalony, obsady pozazdrościć Bochniakowi mógłby niejeden polski twórca. Oprócz Mateusza Kościukiewicza w produkcji wystąpili m.in. Maja Ostaszewska, Agata Kulesza, Borys Szyc, Andrzej Chyra, Dawid Ogrodnik, Magdalena Boczarska i Małgorzata Gorol.
Jak udało się zgromadzić tak znamienitych aktorów? - Pomyślałam sobie, że mam szczęście, że takie rzeczy mi się proponuje – powiedziała w rozmowie z WP Maja Ostaszewska. - Po bardzo wielu dramatycznych rolach, skupionych, wewnętrznych, nagle trafiła mi się taka rola z rozmachem, z przymrużeniem oka. Bardzo mi się podoba to, że gram postać mściwą, waleczną i żądną władzy.
MAGNEZJA - oficjalny zwiastun
Do roli Ostaszewska musiała się przygotować fizycznie. Wraz z Małgorzatą Gorol musiała się nauczyć jeździć konno: - Każda scena wygląda, jakbyśmy robiły to z łatwością, ale było to dla nas ogromne wyzwanie. Miałam też scenę walki, którą kręciliśmy wiele godzin. Byłam zanurzona w zimnej wodzie po pas, a zdecydowałam się zrobić wszystko sama, bez kaskaderki.
Borys Szyc jako kobieta
Najciekawsza i budząca ogromne zdumienie decyzja obsadowa to Borys Szyc w roli kobiety, Zbroi Lewenfisz. - Dla mnie to był wybór typowo twórczy – tłumaczy nam Maciej Bochniak. - Na początku szukałem aktorki do tej roli, tylko potrzebowałem potężnie zbudowanej kobiety, która swoją siłą fizyczną będzie w stanie pokonać dwóch rosłych facetów. Nie znalazłem takiej aktorki. Potem powstał pomysł, by stworzyć aktorkę z aktora – w końcu kino zna takie koncepcje i takie przemiany już w kinie były, więc nie powinno być to nic bulwersującego ani skandalicznego. Wybór padł na Borysa Szyca, którego wcześniej ucharakteryzowaliśmy i upewniliśmy się, że da się go uczynić wiarygodną kobietą. Jestem z efektu bardzo zadowolony, myślę, że Borys zagrał bardzo wywrotową i fascynującą postać. Powiem szczerze, że chętnie bym poznał taką Zbroję.
Borys Szyc po przeczytaniu scenariusza był zachwycony. Dopiero później dowiedział się, że miałby zagrać kobietę, co potraktował jako dodatkowe wyzwanie: - Ten film ma narzuconą dużą formę i chyba tylko dlatego tę kobietę mogłem próbować zagrać, że poruszamy się na obszarze slapsticku, spaghetti westernu. Myślę, że ten absurdalny humor i pomysł był jak najbardziej na miejscu. Ale oczekuję kontrowersji, mam nadzieję, że będą.
Czy jesteśmy na to gotowi?
Pozostaje pytanie, czy polski widz jest gotowy na tego typu szaleństwo w kinie. - Myślę, że polski widz jest na wszystko gotowy, a zwłaszcza jak jest tak wyposzczony po roku siedzenia na kanapie przed Netfliksem – zakłada optymistycznie Borys Szyc. - Myślę, że teraz trzeba się ruszyć do kina, trzeba to poczuć.
- Takiego filmu na pewno nie było u nas wcześniej – mówi Kościukiewicz. - Za każdym razem staramy się wykreować świat, który pokaże, że kino komercyjne, kino masowe dla dużej widowni może być propozycją bardziej ambitną i dobrze zrobioną.
Reżyser "Magnezji" uważa, że kino gatunków jest w Polsce potrzebne. - Mamy bardzo dużą tradycję kina psychologicznego, dramatu, arthouse'u. A myślę, że warto też zacząć rozwijać coś, co w nas wszystkich drzemie, czyli kino gatunku. Bardzo bym chciał, żeby takich filmów było więcej. Widzę, że moje pokolenie reżyserów z większą odwagą sięga po gatunek, co mnie bardzo cieszy, bo uważam, że w ogóle europejskie kino tego potrzebuje. I chyba widzowie też tego potrzebują.