Trwa ładowanie...
Paula Apanowicz
znachor
Paula Apanowicz
06-09-2024 07:03

Nazywano go "uosobieniem dobra". 87. rocznica urodzin Jerzego Bińczyckiego

Jego kameralny styl gry oraz niezwykłość w nawiązywaniu relacji z widownią sprawiły, że po latach od śmierci wciąż jest pamiętany i uwielbiany. Bogumił Niechcic z filmu "Noce i dnie" czy Rafał Wilczur ze "Znachora". W świadomości wielu kinomanów wizerunek Jerzego Bińczyckiego stopił się z portretami szlachetnych i wrażliwych mężczyzn, choć prywatne losy aktora nie zawsze były oczywiste.

Jerzy Binczycki w filmie "Ciosy"Jerzy Binczycki w filmie "Ciosy"Źródło: fot. Akpa
d5tvs6w
d5tvs6w

Urodzony 6 września 1937 roku w Witkowicach Jerzy Bińczycki to jeden z największych talentów w dziejach polskiego aktorstwa. Sukcesy odnosił zarówno na ekranie, jak i na scenie. Tuż po studiach w Wyższej Szkole Teatralnej im. Ludwika Solskiego pracował w katowickim Teatrze Śląskim. W 1965 roku rozpoczął współpracę ze Starym Teatrem w Krakowie, z którym był związany do końca życia, tuż przed śmiercią zostając jego dyrektorem.

Chwytający za serce

Największą popularność i uznanie widzów przyniosły Bińczyckiemu ponadczasowe role z klasyków polskiego kina. Swoich bohaterów obdarzał autentycznością i wrażliwą naturą, co w połączeniu z oszczędnym stylem gry dawało efekt niewymuszonego, ale przekonującego aktorstwa.

Jego kreacje poruszały, ukazywały prawdę o ludziach, niesprawiedliwościach systemu oraz ironiach losu. Występował w wielu głośnych produkcjach – historycznym obrazie Kazimierza Kutza "Sól ziemi czarnej" (1969), serialu "Janosik" (1973) czy dramacie psychologicznym "Szpital Przemienienia" (1978).

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz też: "Szadź". Maciej Stuhr w scenie w szpitalu psychiatrycznym

Dla wielu kobiet Jerzy Bińczycki stał się ideałem mężczyzny: szlachetnego i cierpliwie znoszącego trudności losu, ale też potrafiącego kochać z namiętnością. Tacy byli jego najsłynniejsi bohaterowie – znoszący humory żony Bogumił z "Nocy i dni" (1975) czy zagubiony Rafał Wilczur ze "Znachora" (1981), budzący współczucie odbiorców. A jaki na co dzień był aktor?

d5tvs6w

Jerzy Bińczycki – prywatny portret

Związany ze Starym Teatrem w tym samym czasie co Bińczycki, aktor Jerzy Trela wspominał przyjaciela słowami: "Bińczycki to był przede wszystkim wspaniały, zaskakująco życzliwy człowiek. Uosobienie dobra. A że lubił robić psikusy? To był zawsze z jego strony dowcip ciepły, a jeśli złośliwy, to po to tylko, aby kogoś pouczyć. Poza tym potrafił śmiać się również z siebie".

Z kolei córka Bińczyckiego z pierwszego małżeństwa – historyczka sztuki i archeolożka Magdalena Łaptaś – pamięta, że ojciec wykorzystywał popularność do niesienia pomocy innym. "Zawsze można było na niego liczyć. Był w stanie różne niezałatwialne sprawy ogarnąć nawet samym swoim pojawieniem się. Pewien reżyser kiedyś mocno popił, ktoś przerażony wezwał karetkę pogotowia i jakoś tak się stało, że odwieziono go do Kobierzyna. Kiedy wytrzeźwiał, zorientował się, że jest zamknięty w szpitalu psychiatrycznym. A podpisał kontrakt na wyreżyserowanie sztuki. Zadzwonił do taty, błagając o pomoc. I tata go stamtąd wyciągnął" – opowiadała w rozmowie dla "Zwierciadła" córka Bińczyckiego.

Pod maską

Prywatny portret aktora we wspomnieniach jego bliskich i przyjaciół ukazuje nam człowieka pogodnego, z poczuciem humoru i dystansem, gotowego do pomocy innym. Taka charakterystyka przypomina ekranowy wizerunek Bińczyckiego i jego największe kreacje – nieszczęśliwego w małżeństwie Bogumiła czy godnie znoszącego utratę pozycji profesora Wilczura. Był to jednak wizerunek dość wyidealizowany.

d5tvs6w

Jego córka Magdalena stawia sprawę jasno: "Trzeba otwarcie powiedzieć, że tato miał problem z hazardem i alkoholem. W domu starano się nie poruszać tego tematu – ani mama, ani babcia, ani rodzina taty o tym nie mówili, ale Kraków jest specyficznym miejscem, trudno takie rzeczy ukryć, wiele słyszałam z tzw. miasta. Choćby o zamiłowaniu taty do gry w karty na pieniądze".

"Pamiętam też, jak w pewnym momencie tacie odebrano prawo jazdy. To było poważne uzależnienie. Mama nigdy nie rozmawiała o nadużywaniu alkoholu przez tatę, jej i jego rodzina też milczały, chronili go. Najlepszym dowodem na to jest fakt, że nigdy do tej pory nie udzieliła żadnego wywiadu, który mógłby zaszkodzić jego wizerunkowi" – dodaje.

Dziś bardzo często, szukając przyczyny rozpadu pierwszego małżeństwa Bińczyckiego z aktorką Elżbietą Willówną, przywołuje się słowa aktora: "Nie wierzę w aktorskie małżeństwa, tego typu związki mają małe szanse na przetrwanie". Córka gwiazdora uważa jednak, że prawdziwym powodem rozwodu rodziców w 1974 roku był alkoholizm ojca. "Teraz we wszystkich tekstach pojawia się wypowiedź taty, że nie wierzy w małżeństwa aktorskie. Moim zdaniem to było sprytne odwrócenie uwagi od rzeczywistego problemu i pewnego rodzaju ucieczka od odpowiedzialności" – mówi Magdalena.

Najważniejsza rola: ojciec

Jednocześnie córka artysty zaznacza, że Jerzy Bińczycki był oddanym ojcem. Ze względu na charakter pracy i częste wyjazdy, widywała go przeważnie w weekendy i wakacje, ale zawsze czuła jego wsparcie oraz wiedziała, że gdyby stało się coś złego, to można na niego liczyć.

d5tvs6w

Dobre wspomnienia zachował również syn Bińczyckiego z drugiego małżeństwa, kulturoznawca Jan (ur. 1982): "Tworzyliśmy typową, mieszczańską rodzinę z rytuałem niedzielnych obiadów, podziałem obowiązków… Ale tata nie wprowadzał w domu reżimu. Nie chciał, żebym poszedł jego drogą i został aktorem. Straszył mnie tylko, żartując, że jak nie będę się uczył, to będzie musiał upchnąć mnie jakoś w teatrze jako halabardnika".

Jerzy Bińczycki odszedł nagle 2 października 1998 roku na zawał serca. Niemal ostatnie dwie dekady życia spędził u boku drugiej żony – ukochanej Elżbiety (z domu Godorowskiej), teatrolożki i działaczki politycznej. To ona była miłością jego życia. Dzieliła ich spora różnica wieku, ale połączyły życiowe priorytety i wielka miłość.

Jerzy Bińczycki tłumaczył: "Takiej kobiety szukałem. Zarówno mnie, jak i jej zależało na tym, żeby mieć prawdziwy dom, rodzinę. Tego nam brakowało. Mimo różnych temperamentów i rytmów wewnętrznych nasze marzenia i wyobrażenia o domu gdzieś się spotkały. To układanie wspólnego życia było dla mnie czasem wielkiego renesansu. Zaczęło się coś na nowo w mojej biografii, co zmieniło sens mojego życia".

d5tvs6w

Źródła:

"Jerzy Bińczycki we wspomnieniach córki: Tato pracował nad sobą i chciał się zmienić", Zwierciadło, z Magdaleną Łaptaś rozmawiała Joanna Derda.

Viva.pl, Zwierciadło.pl.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
d5tvs6w
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d5tvs6w

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj