Nie pierwszy i nie ostatni
Tytuł (w oryginale jest to „Miłość od pierwszego czknięcia”), jaki polski dystrybutor wymyślił komedii inicjacyjnej Barbary Topsoe-Rothenborg prosi się o gorzką trawestację. Bo choć dla jej bohatera romans ze starszą koleżanką równa się utracie dziewictwa, to samo kino zna takich pierwszych razów bez liku. Schemat podboju miłosnego w wykonaniu sympatycznego niezdary zapoczątkował chyba sam Charlie Chaplin, ale dla współczesnego widza tożsamy jest on przede wszystkim z klonami „American Pie”. Od tamtego filmu minęło jednak 12 lat, a schemat zdążył się zużyć…
Powtarzalność nie jest tu jednak największym grzechem. Kino, zwłaszcza to wpisane w gatunkowy schemat, nauczyło się przecież cyzelować i reinterpretować podrzucone wcześniej tropy. Problem w tym, że Topsoe-Rothenborg nie dostrzega, iż w międzyczasie szablon pękł, zużył się. Do adaptacji mającej już swoje lata powieści dla nastolatków podchodzi z godną pozazdroszczenia pewnością siebie, nie mając pojęcia, że sukces jej filmu uzależniony jest od komediowego potencjału młodych i nieopierzonych aktorów. Ci wyraźnie sobie nie radzą…
„Pierwszy raz” nakręcono przed dwoma laty. Znamienne, że film nigdy nie doczekał się dystrybucji kinowej, trafiając bezpośrednio na rynek DVD. Ale nawet tam sobie nie poradził. Dziś, kilka miesięcy od oficjalnej premiery, można go kupić za… 7 dolarów.