Nie takie 'Siostry' straszne...
Serial "Siostry" pokazuje przede wszystkim, że mamy w Polsce dobrych aktorów i aktorki, którzy są nie do końca spełnieni, a mogliby osiągnąć znacznie więcej.
Najjaśniej świecą dwie postacie. To siostra Prudencja, grana przez Marię Pakulnis i Zbysio, grany przez Piotra Cyrwusa, który już chyba nigdy nie wyzwoli się ze stereotypu Ryśka z "Klanu". Trzeba przyznać, że Pakulnis sprawdza się w roli zakonnicy wspaniale. Gra głównie twarzą, ale także gesty oraz sposób mówienia dają podstawy, by sądzić, że twórcy serialu z obsadą głównej postaci trafili w sedno. Poza tym dobrze zobaczyć wreszcie tę świetną aktorkę w nowej roli na ekranie.
08.12.2009 10:46
Z kolei Cyrwus pokazuje nieprzeciętny talent komediowy Jako małomiasteczkowy cwaniaczek jest naprawdę zabawny, a prawdy życiowe wygłaszane przez niego brzmią pysznie. Chwała twórcom, że zdecydowali się "wyciągnąć" Ryśka z "Klanu", bo talent ten aktor ma nieprzeciętny, co podkreślają obserwatorzy spektakli z jego udziałem w Krakowie.
Miło też, że wśród wśród sióstr Eryka Lubosa, który niedawno otrzymał nagrodę im. Zbyszka Cybulskiego, czy Pawła Burczyka. Choć występują gościnnie wnoszą do serialu coś nowego i pokazują, że można nawet w takich produkcjach pokazać swój warsztat.
A sam serial. Nie nuży, a siostry mogłyby obdzielić energią z pewnością wielu wiernych i duchownych w Polsce. Największe wrażenia robią plenery. Klimat sielankowy, paleta barw z dominującym zielonym to elementy, które trzeba potraktować jako atuty serii. Brawa dla oświetleniowca i autora zdjęć, bo bez nich z pewnością nie byłyby to te same "Siotry". Historie przedstawiane nie są błahe, ale jednocześnie mało w nich religijnego posmaku. Więcej w nich...
... nauki o życiu. Ta pojawia się w miasteczku w momencie pojawienia się zakonnic. Zderzenie ideałów sióstr z często ułomnymi mieszkańcami serii pozwala choć na moment uśmiechnąć się. Co ważne problemy ludzkie rozwiązywane są przez siostry tu i teraz, bez czekania na "ingerencję z góry". A że angażują się mocno? No cóż. Czyż nie takiego katolicyzmu i poświęcenia oczekują najczęściej wierni od księży i zakonnic?
Część historii rzeczywiście znajduje swoje szybkie rozwiązanie tylko dzięki zaangażowaniu sióstr. Wart podkreślenia jest jednak fakt, że zakonnice żyją ze świeckim w symbiozie, dzięki której wzajemnie uczą się od siebie nowych postaw, zachowań, a czasami też słów. To wyjście do ludzi bywa naiwne i dość nieprawdopodobne. Ale przez to mamy wiele postaci, z których każda wnosi coś do serii.
Wydaje się też, że dobrze, iż twórcy nie zaprezentowali postawy modlitewnej. Przewija się ona w serialu, ale nie jest nachalnie promowana. Jeśli ktoś powie, że ten serial ma ma tyle wspólnego z religią, to paradoksalnie sprawi twórcom prezent w postaci komplementu. Humor i lekkość bowiem momentami pozwalają o niej rzeczywiście na chwilę zapomnieć i pokazać, że to produkcja przede wszystkim o ludziach i ich życiu, nie o zgromadzeniu sióstr zakonnych.