Nie żyje Paul Grant. Aktor "Harry'ego Pottera" i "Gwiezdnych wojen"
- Żadna dziewczynka nie powinna zostać bez taty - przekazała SkyNews córka Paula Granta. Aktor zmarł nagle w wieku 56 lat.
O śmierci aktora donoszą brytyjskie media. Paul Grant miał stracić przytomność przed budynkiem King's Cross w Londynie. Do zdarzenia doszło w miniony czwartek. Grant trafił do szpitala, gdzie zdiagnozowano śmierć mózgu, ale podtrzymywano go przy życiu. Zgon lekarze ogłosili w poniedziałek (20 marca) o 3.49 nad ranem. - Mam złamane serce. Żadna dziewczynka nie powinna zostać bez taty - powiedziała SkyNews córka aktora, Sophie Jayne Grant. - Był rozpoznawalny i kochany za swoją pracę. Odszedł zbyt szybko - dodała.
Aktora pożegnała także jego partnerka, Maria Dwyer. - Paul był miłością mojego życia. Najzabawniejszy człowiek, jakiego znałam. Sprawiał, że moje życie było kompletne. Nic nie będzie już takie samo - skomentowała, zaś pasierbica założyła zbiórkę na portalu crowdfundingowym, by zgromadzić pieniądze na godny pogrzeb dla aktora.
Paul Grant miał na swoim koncie pracę przy filmie "Labritny" z 1986 r., gdzie grał u boku takich sław jak Jennifer Connelly i David Bowie. Pojawił się także w szóstej części "Gwiezdnych wojen", czyli "Powrocie Jedi", w "Willow" i "Legendzie". Zagrał goblina w pierwszej części przygód Harry'ego Pottera, czyli "Kamieniu Filozoficznym". Był aktorem, dublerem i kaskaderem.
56-letni Brytyjczyk miał problemy z uzależnieniem od alkoholu i narkotyków. Grant otwarcie przyznawał, że po rozstaniu z pierwszą żoną życie wymknęło mu się spod kontroli. W rozmowie z "Sunday Mirror" prawię dekadę temu przyznawał, że zdradzał swoją partnerkę, a po rozstaniu popadł w uzależnienie od kokainy. - Potrzebuję pomocy. Biorę kokainę i jest coraz gorzej. Piję i palę, co tylko uda mi się zdobyć - mówił, a w sieci krążyły zdjęcia Paula zażywającego narkotyki i pijącego piwo polskiej marki. - Miałem wszystko. Rodzinę i pieniądze. Wszystko przepadło - komentował.