Jeszcze go nie ma w kinach, a już afera. Nowy Bond w ogniu krytyki

Już 1 października do polskich kin trafi "Nie czas umierać" – najnowszy film o przygodach Jamesa Bonda, w którym agenta 007 znowu zagrał Daniel Craig. Pokazy przedpremierowe nie pozostawiają złudzeń, że będzie to kolejny hit. Ale nie wszyscy patrzą z uznaniem na tę produkcję. W sieci już rozpętała się burza wokół tematu niepełnosprawności, które twórcy Bondów od lat utożsamiają z czarnymi charakterami.

Daniel Craig powrócił do roli 007 po raz ostatni
Daniel Craig powrócił do roli 007 po raz ostatni
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe

"Nie czas umierać" miał trafić do kin już dawno, ale przez pandemię produkcja kilkukrotnie podejmowała decyzję o przesunięciu premiery. Jak wynika z naszej przedpremierowej recenzji – warto było czekać.

- "Nie czas umierać" powinien zachwycić tych fanów Jamesa Bonda, którzy nie boją się odejść od standardów, do jakich od 1962 roku przyzwyczajała nas seria. Niektóre rozwiązania fabularne są bardzo odważne i wzbudzą powszechny opór. Zgoda powinna natomiast panować co do tego, że to znakomicie nakręcone, świetnie opowiedziane, słodko-gorzkie zakończenie pewnego okresu serii. Daniela Craiga nie zobaczymy już w roli Bonda, ale agent na pewno do nas powróci, o czym świadczy zapewnienie pojawiające się po napisach – przekonuje Artur Zaborski w recenzji napisanej po pokazie na Festiwalu Filmowym w Zurychu.

Ogólnoświatowa premiera jest tuż za rogiem, tymczasem w mediach społecznościowych rozpętała się dyskusja, która stawia "Nie czas umierać" w niekorzystnym świetle. Wszystko przez sposób, w jaki po raz kolejny film o Bondzie ukazuje czarne charaktery.

W "Nie czas umierać" Daniel Craig mierzy się z łotrami, których zagrali Rami Malek i powracający do roli Blofelda Christopher Waltz. Obaj ucharakteryzowani tak, by na ich twarzach były widoczne blizny i oszpecenia.

- Kiedy jedyna postać z blizną lub oszpeceniem jest pokazana na ekranie jako złoczyńca, utrwala to użycie staromodnego i przestarzałego tropu – mówił w brytyjskiej stacji ITV Adam Pearson, aktor i prezenter cierpiący na nerwiakowłókniakowatość.

- Nie chodzi o to, aby czarne charaktery nie miały blizn – podkreślił Pearson, który jednak chciałby, aby takie widoczne różnice nie były kojarzone w kinie wyłącznie z negatywnymi postaciami.

Swoje trzy grosze dorzuciła pisarka Jen Campbell, która rozpoczęła gorącą dyskusję na Twitterze.

Czarne charaktery z blizną na twarzy, bielmem na oku czy innymi widocznymi różnicami to stały motyw w filmach o Bondzie. Przed Malekiem i Waltzem tak samo potraktowano postacie grane m.in. przez Javiera Bardema w "Skyfall" czy Madsa Mikkelsena w "Casino Royale".

Eksperci krytykują twórców tych filmów, że to "leniwy stereotyp", z którym brytyjskie kino już wcześniej próbowało się uporać. Na przykład w 2018 r. British Film Institute przestał finansować produkcję filmów, w których antagoniści mieli oszpecone twarze. Wszystko to było częścią kampanii "Nie jestem twoim wrogiem".

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (56)