O takie kino dla nastolatków chodzi. "Tarapaty 2" dają do myślenia [RECENZJA]
Jest zagadka i to kryminalna. Dreszczyk emocji, gdy biegamy po tajemniczym bazarze pełnym osobliwych ludzi. Pościg, szybkie zwroty akcji. Dość zaskakujący finał. Świetne zdjęcia i genialna muzyka. Ale przede wszystkim… Masa emocji i to nie tych z gatunku "łatwe i przyjemne".
Dwójka przyjaciół powraca w wielkim stylu. Ich zadanie polega tym razem na uratowaniu dobrego imienia ciotki Julki, która posądzona o kradzież z muzeum, obrazu "Plaża w Pourville" Claude’a Moneta, trafia do więzienia.
Julka i Olek dorośli, zdecydowanie stali się nastolatkami pełną gębą. Z towarzyszącą temu także burzą hormonów. Przez świat skomplikowanych emocji, zadurzenia, odrzucenia, wystawienia przyjaźni na ryzyko bólu i cierpienia, przechodzą finalnie obronną ręką, choć sporo nerwów kosztuje to zarówno bohaterów jak i widzów. I słusznie, niech młodzież uczy się, że takie problemy są, były, będą i warto umieć je rozwiązywać.
Zobacz też: Jeśli nie do kina, to może TV. Czym Polsat, TVN i TVP zawalczą jesienią o widza?
Felka, nowa postać w filmie, to przeciwieństwo Julki. Zadziorna, odważna, ciemnowłosa dziewczyna, od razu wpada w oko Olkowi. I to właśnie to staje się w dużej mierze powodem wielu kłótni, włącznie ze złośliwym wrzucaniem się dziewczyn nawzajem do wody. Jednak to inne wątki w filmie warto pochwalić i na nich się skupić. Bo o ile cenne jest pokazanie, że problemy sercowe są nieodzowną częścią wieku dojrzewania, to już samotne macierzyństwo czy porzucenie przez rodziców, daje nastoletnim widzom do myślenia i zmusza do zadawania trudnych pytań.
Tak samo było i w przypadku moich synów. "Mamo, dlaczego rodzice Julki jej nie chcą?". "A gdzie jest tata Felki?" – padło od razu po projekcji. Wątek wychowującej się z dala od rodziców Julki, został poprowadzony bardzo subtelnie. Dziewczyna, choć ewidentnie ma ogromny żal do rodziców, pracujących w Kanadzie, finalnie stawia na przyjaźń i otrzymuje dużo bezinteresownego wsparcia od wielu osób. Felka z kolei, wychowywana w artystycznym domu na obrzeżach miasta, wyłącznie przez matkę, to z kolei ukłon w stronę rodzin, w których tylko jeden rodzic bierze na swoje barki ciężar odpowiedzialności za dziecko.
To dzięki odważnej decyzji reżyserki i scenarzystki zarazem, Marty Karwowskiej, która nie bała się poruszyć tematów skomplikowanych i nie zamiotła ich pod dywan, nastoletni widzowie dowiadują się, że nie każda rodzina musi być pełna, by być szczęśliwa. Że nie zawsze jest tak jak w bajce i rodziców czasem nie ma przy dzieciach, by je wspierać każdego dnia. Mało tego, bywa, że dziecko nie mieszka z nimi i ma prawo czuć się samotne, porzucone i bezbronne. Dowiadują się, że nie ma jednego modelu rodziny, że właśnie tak, a nie inaczej wyglądają współczesne rodziny, różnorodne, patchworkowe, które nie są gorsze od tzw.tradycyjnych. Jestem zwolenniczką takich rozwiązań, by w obrazku, niezwykle pięknym i plastycznym, edukować młodych ludzi, ale również ich rodziców.
Zwłaszcza tych, którzy na co dzień oglądają w telewizji masę filmów, które albo ogłupiają bezsensownością gatunku z cyklu zabili go i uciekł, albo lukrują rzeczywistość, pokazując, że wszyscy są wyłącznie młodzi, piękni i bogaci. A ze względu na to, że polskich filmów dla nastolatków jest jak na lekarstwo, to gdy się już jakiś pojawi, są wobec niego znaczne oczekiwania.
Gdy więc dostajemy ładne kadry, pięknie oświetlone, współczesną muzykę w wykonaniu Kwiatu Jabłoni, Natalii Przybysz i Marcina Maciejczaka, barwne postaci, skomplikowane i trudne w ocenie, naprawdę jest się z czego cieszyć. I choć można oczywiście przyczepić się, że i Rafalski (w tej roli Zbigniew Zamachowski) jest zbyt przerysowany i karykaturalny (choć w zamierzony sposób), że niektóre sceny są zbyt uproszczone albo też mało realistyczne, to dla mnie, perłą tej produkcji są właśnie walory edukacyjne.
Czy druga część jest lepsza od pierwszej? Na pewno dojrzalsza, na pewno ciekawiej zrealizowana, z jeszcze większym smakiem i estetyką. Biorąc pod uwagę, że już pierwsza część została okrzyknięta jednym z najlepszych polskich filmów od czasu serialu "Dziewczyna i chłopak" – w reżyserii Stanisława Lotha z roku 1977, to wygląda na to, że "Tarapaty 2", mogą tylko tę opinię potwierdzić.