Olga Bończyk: Co słychać u znanej aktorki?
Od kilku miesięcy nie cichną spekulacje na temat stanu zdrowia Olgi Bończyk.
Od kilku miesięcy nie cichną spekulacje na temat stanu zdrowia Olgi Bończyk.
W sierpniu ubiegłego roku aktorka opublikowała na swoim profilu na Facebooku dramatyczną wiadomość:
- Odkąd pamiętam, to ja dawałam zawsze wsparcie innym, wierząc, że nigdy nie będę musiała prosić o pomoc. Dziś zmuszona jestem o nią jednak prosić, bo sama zbyt bardzo jestem przerażona wynikami badań, żeby umieć pomóc samej sobie. Proszę o powrót do zdrowia. Dziękuję za każdą dobrą myśl skierowaną w moją stronę. Bardzo dziś tego potrzebuję – napisała.
Fani Bończyk wpadli w prawdziwe przerażenie, a media zaczęły snuć kolejne domysły, co też może dolegać gwieździe.
- Z uśmiechem donoszę, że czuję się bardzo dobrze i nie ma powodów do żadnych zmartwień* – pośpieszyła z zapewnieniem aktorka, wystraszona nieco szumem, który powstał wokół jej osoby. *- Wszystko pod kontrolą.
Do dziś nie wiadomo, co dzieje się z Bończyk. Jak się okazuje, nie wiedzą tego nawet jej znajomi.
- Nie wiemy, co to za schorzenie. Olga jest dyskretna, nie lubi opowiadać o prywatnych sprawach ani wzbudzać zainteresowania. Ale taki wpis oznacza, że sprawa jest poważna – wyznała "Rewii" jedna z koleżanek aktorki.
Śmierć mamy zmieniła jej życie
Olga Bocek – karierę robi pod nazwiskiem pierwszego męża, Jacka Bończyka - urodziła się 16 stycznia 1968 roku we Wrocławiu.
Już jako mała dziewczynka marzyła o aktorskiej karierze, ale mama Olgi odnosiła się do tego pomysłu bardzo niechętnie. Dopiero po jej śmierci dziewczyna zdobyła się na odwagę, aby zrealizować swój plan.
- Mama zmarła, gdy miałam 18 lat. Była przeciwna moim marzeniom o aktorstwie... Zdałam więc do Akademii Muzycznej. Jednak rok później, już po śmierci mamy, podjęłam decyzję, że nie chcę grać na fortepianie– opowiadała w "Super Expressie". - Zrozumiałam, że to nie jest moja droga, że nie umiem się zamknąć w jednym pokoju z "czarnym hipopotamem" na całe życie.
Ojcowskie wsparcie
Bończyk wybrała studia na wydziale wokalno-aktorskim na Akademii Muzycznej we Wrocławiu.
- Tato ucieszył się z mojego wyboru. Sam zawsze lubił w domu takie aktorskie zabawy. Potem, gdy już byłam aktorką, zbierał wycinki prasowe, nagrywał z telewizora na magnetowid moje występy, koncerty– wspominała w "Super Expressie". - I chociaż nie słyszał dźwięku (jej rodzice byli niesłyszący - przyp. red.), był ze mnie bardzo dumny.
Wkrótce po uzyskaniu dyplomu Bończyk zaczęła grać w teatrze, koncertować, z czasem trafiła też przed kamerę.
- Zdaję sobie sprawę, że w aktorskiej lidze nie stoję w pierwszym szeregu– mówiła, ale dodawała, że uważa się za artystkę spełnioną i nie zależy jej na wielkim rozgłosie. - Dla mnie sukces to dobra premiera, świetnie nagrana płyta, współpraca z najlepszymi muzykami.
Walka z kompleksami
Chociaż dziś Bończyk uchodzi za artystkę otwartą i pewną siebie, przyznawała, że nie zawsze tak było.
* – Miałam bardzo niską samoocenę. Całe życie czułam się gorsza od innych. Bałam się krytyki, której nie potrafiłam udźwignąć* – mówiła tygodnikowi "Świat i ludzie".
Musiało minąć wiele lat, by nauczyła się, jak radzić sobie z krytyką. Teraz, jak twierdzi, „ma ją głęboko gdzieś”.
– Kiedyś się tym denerwowałam. Było mi bardzo przykro. Zastanawiałam się, czy rzeczywiście nie ma w tym ziarna prawdy. Ale teraz jest zupełnie inaczej. Myślę, że każdy jest kowalem własnego losu. Robimy tyle, na ile wystarcza nam odwagi. A jeżeli komuś nie pasuje, to już tylko i wyłącznie jego problem – dodawała.
''Przestaliśmy w siebie wierzyć''
Pierwszym mężem aktorki został Jacek Bończyk. Wydawało się, że małżonkowie są wręcz dla siebie stworzeni. Poznali się przez wspólnych znajomych, zaprzyjaźnili i wydawało się, że na tym się zakończy. Ale Bończykowi sama przyjaźń nie wystarczyła.
- Gdy zerwałam ze swoim chłopakiem, wtedy nagle pojawił się Jacek i mi się oświadczył– wspominała aktorka. Pobrali się, wbrew radom bliskich, 1 kwietnia 1994 roku.
- Ślub z Jackiem był potwierdzeniem wyjątkowego uczucia. Mieliśmy być takim małżeństwem na dobre i na złe– mówiła.
Nie wiadomo, co tak naprawdę doprowadziło do rozstania.
- Wydarzyło się coś, o czym nie chcę opowiadać. Przestaliśmy w siebie wierzyć – ucina temat Bończyk.
Drugie podejście
Bończyk bardzo ciężko przeżyła rozwód. Później obwiniała się za rozstanie.
- Nie potrafiłam usiąść z Jackiem i przy kawie omówić naszych problemów. Przerzucałam odpowiedzialność i uciekałam w milczenie – mówiła.
Wydawało się, że pocieszenie znalazła wreszcie w ramionach dziennikarza radiowego Tomasza Gorazdowskiego – ale ich małżeństwo przetrwało zaledwie dwa lata.
Później aktorka była jeszcze w kilku związkach, jednak żaden z nich nie wszedł na „wyższy etap”.
– Pierścionek można mieć, można go nie mieć. Może znaczyć coś przez chwilę, a może nic nie znaczyć. Podobnie jak obrączka – mówiła ostro Bończyk.
Samotna z wyboru
Bończyk rzadko kiedy pojawia się na imprezach branżowych, niechętnie udziela wywiadów i zabiera głos w kwestiach prywatnych. Wreszcie jednak nie wytrzymała i kiedy dziennikarze po raz kolejny zapytali ją, dlaczego nie założyła rodziny, postanowiła zabrać głos.
– Nie urodziłam dziecka. To był mój świadomy wybór. Odpowiedzialny i przemyślany* – powiedziała w rozmowie z magazynem "Show". *– Nigdy nie było mi do macierzyństwa spieszno. Nie przegapiłam tego momentu, bo nie miałam ciśnienia na dziecko. Dziś jest już za późno, ale nie mam z tym problemu. Gdybym miała dziecko, mój świat wyglądałby inaczej, ale czy lepiej? Życie nie jest uboższe z powodu braku potomka.
Skomentowała również ostro kampanię „Nie zdążyłam zostać mamą”, podkreślając, że każdy ma prawo żyć tak, jak chce.
– Z całym szacunkiem, ale żadna fundacja czy stowarzyszenie nie ma prawa mnie z tego rozliczać. (sm/lk)