Powstające obecnie filmy o Janie Pawle II niedługo zaczną przybierać formę hagiografii. Proces beatyfikacyjny papieża posuwa się do przodu, media podają szereg informacji dotyczących jego przebiegu, a wierni są szczerze przekonani, że skończy się on niedługo i zgodnie z ich pragnieniami. Zbliżamy się coraz bardziej do chwili, w której świętość Karola Wojtyły, ogłoszona już okrzykiem „Santo subito”, zostanie potwierdzona także autorytetem Kościoła.
Teraz, tuż przed rocznicą śmierci papieża, z pokazaniem świętości, a jednocześnie zwykłości jego osoby, zmagają się twórcy filmowi, historycy, dziennikarze i literaci. Na rynku księgarskim wciąż pojawiają się nowe pozycje, dotyczące życia Jana Pawła II. Znak wydał monumentalną biografię polskiego papieża autorstwa Bernarda Lecomte’a, teraz szeroko promuje książkę Marka Lasoty o inwigilacji krakowskiego Kościoła przez SB – „Donos na Wojtyłę. Karol Wojtyła w teczkach bezpieki”.
Ludzką stronę cierpiącego papieża odsłoni przed nami włoska pozycja pt. „Pozwólcie mi odejść”, w której swoje wspomnienia zawarli kardynał Stanisław Dziwisz, lekarz Renato Buzzonetti oraz wikariusz papieski, arcybiskup Angelo Comastri. Zmaganie się z „papieskim” tematem nie jest łatwe. Uproszczenia, patetyzm, tani sentymentalizm – to główne pułapki czekające na podejmujących go śmiałków.
Film „Jan Paweł II” Johna Kenta Harrisona jest podzielony na dwie części wyznaczone cezurą 16 października 1978 roku. Młodego Karola Wojtyłę, studenta, aktora, a potem wikarego i biskupa gra Cary Elwes. Z kolei część „Pontyfikat” została oddana w aktorskie władanie Jona Voighta. Młody Wojtyła jest... ukazany w tym filmie jako idealista, zapatrzony w sztukę, trochę bujający w obłokach i nie do końca zdający sobie sprawę z powagi wojennej sytuacji. Buntuje się przeciwko złu, nie chce jednak walczyć metodami okupanta. Jego powołanie do kapłaństwa zostało tu ukazane jako efekt modlitewnego wnikania w siebie oraz właśnie pragnienia walki, ale nie tej zbrojnej, tylko walki postawą i wiarą.
Ta część miejscami mocno razi schematyzmem scenariusza. Przewidywalne kwestie postaci i przywoływanie powszechnie znanych scen (praca z młodzieżą akademicką i walka o kościół w komunistycznej Polsce), jedynie sygnalizują istotne problemy, którymi zajmował się Wojtyła przez pierwsze trzydzieści lat swojej pracy kapłańskiej.
Zdecydowanie ciekawsza jest druga część filmu, która pokazuje Karola Wojtyłę już w Watykanie, nieustannie tęskniącego za Polską, ale jednocześnie biorącego na swoje barki sprawy świata. Jan Paweł II grany w tej części przez Voighta to człowiek skupienia i modlitwy. Zaakcentowana jest jego ciągła potrzeba bycia z ludźmi, szczególnie młodymi. Istotne cechy tego papieża to również poczucie humoru, bezkompromisowość i wcielany w życie ekumenizm, przejawiający się nie tylko w licznych pielgrzymkach, ale również np. w trwającej całe życie przyjaźni z Jerzym Klugerem.
Powszechnie chwalone sceny, ukazujące cierpienie Ojca Świętego, jego zmaganie z chorobami i słabościami własnego ciała, z pewnością... zasługują na uznanie. Voight bardzo przekonująco i dyskretnie potrafił ukazać papieża jako cierpiącego, słabego człowieka, który własnej chorobie wypowiada walkę. Scena, w której Jan Paweł II pragnie pobłogosławić zgromadzonych na placu św. Piotra pielgrzymów, ale nie może wydobyć z siebie głosu, na długo pozostaje w pamięci.
Można zarzucać filmowi Harrisona, że pokazuje bardzo okrojoną i encyklopedyczną porcję wydarzeń z życia Karola Wojtyły. Można twierdzić, że historię Polski traktuje dość powierzchownie, a samego papieża umieszcza na tle widokówek dziejowych – od wydarzeń sierpniowych w Gdańsku, przez upadek muru berlińskiego, aż do ataku na Word Trade Center. Trzeba jednak pamiętać, że wersja, którą oglądamy w kinach, to jedynie montaż amerykańsko - włoskiego serialu telewizyjnego. Stąd też skróty i brak głębszego spojrzenia na papieża, uczestnika, a może nawet inspiratora Historii.
Warto jednak zobaczyć ten obraz ze względu na sposób, w jaki zostało ukazane cierpienie papieża, jego zmaganie z bólem i chorobą. To wielka lekcja aktorstwa, a jednocześnie powrót do chwil, które jeszcze niedawno nas wzruszały i uczyły pokory.
Dla przyszłych pokoleń „Jan Paweł II” może stać się filmem edukacyjnym, dobrym na pierwsze zetknięcie z osobą papieża. Nie ma w nim patetyzmu ani gloryfikacji jego osoby. Harrison pokazuje Ojca Świętego jako człowieka wyjątkowego, ale obarczonego ludzkimi słabościami. Film mieści się w rozpoznawalnym schemacie, nie przełamuje konwencji. W swoim opowiadaniu o losach papieża – Polaka wykorzystuje obrazy, które stały się już ikonami samodzielnie funkcjonującymi w powszechnej świadomości. Jednak, paradoksalnie, właśnie w tym tkwi jego siła.
Oglądamy ten film jak album z wielokrotnie już podziwianymi zdjęciami. Z sentymentem i tęsknotą.