Piją rum, przeklinają, łamią prawo i nie myją się zbyt często
Pomimo szalejących upałów „Piraci z Karaibów. Skrzynia umarlaka” nie dają za wygraną. Po dziesięciu dniach obecności na polskich ekranach film obejrzało już ponad 520 tysięcy widzów. To jedyny film, któremu skutecznie udaje się walczyć z letnią aurą. Świadczy to zapewne o tym, że pirackie historie nadal mogą porywać tłumy.
Ale czy widzowie wiedzą kim w rzeczywistości byli piraci? Peter Twist, specjalizujący się w historii XVIII wieku był konsultantem technicznym i historycznym filmu. Oczywiście zdawał sobie sprawę, że pracuje nad fikcyjnym widowiskiem, uważał jednak, że nie zaszkodzi wprowadzić do pirackiego cyklu trochę prawdy o wilkach morskich.
Prawdą jest, że piraci byli okrutni i zupełnie lekceważyli prawo. Lecz ten swoisty honorowy kodeks piracki według Twista rzeczywiście obowiązywał. Przed wyruszeniem w każdy rejs często były zawierane nawet dość szczegółowe kontrakty dotyczące nie tylko podziału łupów, ale i zachowania podczas walki oraz kar za ewentualne tchórzostwo.
Kapitanowie, w przeciwieństwie do regularnej marynarki, byli najczęściej wybierani przez załogę i zdarzało się, że wymieniani podczas trwania rejsu. Na każdym statku obowiązywał swoisty regulamin, czasem zaskakująco surowy. Picie alkoholu, hazard a nawet przeklinanie bywały zakazane. A za łamanie zakazów groziły surowe kary.
Natomiast, zdaniem Twista, opowieści o ukrytych skarbach to w większości fikcja. Rzeczywiście, wiele wskazuje na to, że słynny kapitan Kidd ukrył wielki skarb, lecz codzienność piratów była bardziej prozaiczna. Rzadko udawało im się zdobyć naprawdę cenny ładunek kosztowności. A to, co zrabowali sprzedawali czasem z niezbyt dużym zyskiem. Natomiast swoje zarobki przepuszczali z reguły w portach na kobiety, alkohol i hazard. W filmach o piratach z Karaibów nie ma drewnianych nóg ani rąk – haków.
Piraci, którzy zostali poważnie ranni, przeważnie umierali na skutek infekcji. Amputacji dokonywano rzadko, ponieważ na okrętach z reguły nie było lekarzy. Jeśli już ktoś stracił kończynę a udało mu się przeżyć, najczęściej zostawał kucharzem, ponieważ od niego nie wymagano udziału w walce. Piraci niezbyt dbali o higienę, toalet na okrętach nie było, albo były bardzo prymitywne. O myciu się w słodkiej wodzie, której przeważnie brakowało nie było nawet co marzyć. Myto się w morskiej wodzie i raczej nie przesadnie starannie.
Rum pito w dużych ilościach, chociaż spożywano także zaskakująco wielkie ilości herbaty i kawy. Rum miał przeciwdziałać monotonni rejsów i zagrzewać do boju. Jednak największym przekłamaniem hollywoodzkich filmów o piratach było to, że zwykle wprost rwali się oni do walki. Tymczasem przeważnie starali jej się unikać jak mogli. Typową sytuacją było to, że oddawali ostrzegawczy strzał, licząc, że przeciwnik się podda bez walki.
Tak jak Jack Sparrow szukali raczej pewnej okazji do zdobycia łupu, sytuacji, w której mieli zdecydowaną przewagę, w innych przypadkach nie chcieli ryzykować życia i statku.
„Piraci z Karaibów. Skrzynia umarlaka” na ekranach kin w całej Polsce.