Poland, to brzmi dumnie
Dumą napawa fakt, że twórcy amerykańskiej komedii „nieromantycznej” tak pięknie promują Polskę. Zaskakuje obrazek, w którym Gary, główny bohater, nosi na koszulce polskie godło z napisem Poland, nosząc jakże swojskie nazwisko, Grobowski.
Nie wiem, skąd pomysł, aby „Sztukę zrywania” zawiesić w polskiej rzeczywistości Chicago, ale nie zmienia to faktu, że chylę przed nim czoła. Trzech braci prowadzi firmę promującą zwiedzanie miasta, w biurze wisi nasza, narodowa flaga. W jakiś sposób taki prosty film promuje nasz kraj, to piękne.
Jest to również obraz inny, niż wszystko to, co do tej pory znamy. Niby komedia, a jednak antykomedia, niby romantycznie, lecz zrywanie związku i wzajemna walka daleka jest od romantyzmu. To także śmiała i odważna odpowiedź na pokazanie ludzkich relacji z drugiej strony. Nie słodko, miło i lirycznie, ale poprzez wzajemną rywalizację, robienie sobie na złość, aż do finału, który ma takie, lub inne zabarwienie.
Jak w kalejdoskopie, po krótkiej scenie początkowej, w napisach rozpoczynających film ukazane są wszystkie radosne chwile Gary’ego i Brooke. W te kilka minut przewija się kilka miesięcy szczęśliwego związku, do pewnej kolacji, która burzy jego harmonię. Od tego momentu wszystko, krok po kroku, zaczyna się sypać… I takie właśnie jest ten film. Ciągłe podglądanie zmagań dwójki bohaterów w gronie ich przyjaciół i znajomych, pewne sztuczki i zagrywki mające wzbudzić zazdrość u tej drugiej strony. I ten znak zapytania – będą razem, czy też nie?
Istotny wpływ na kształt tego filmu w trakcie jego realizacji miała sztuka improwizacji w pracy nad „Sztuką zrywania”. Scenariusz ewoluował, zmieniał się, modyfikował w trakcie kręcenia zdjęć. Dzięki temu film ten nabrał pewnej realności, dynamiki i naturalności. Jennifer Aniston ten sposób pracy nad tekstem przyjęła z wielkim aplauzem, gdyż jak dotąd jedynie wieloletnia praca na planie serialu „Przyjaciele” dawała jej taką aktorską swobodę.
„Antyromantyczny” duet w sposób ciekawy i interesujący stworzyli, Jennifer Aniston, jako Brooke i równie znany i sympatyczny, Vince Vaughn, jako Gary Grobowski. Z jednej strony, młoda, inteligentna, urocza kobieta, pracownik galerii, z drugiej, pewny siebie, przebojowy, najbardziej przebojowy z trzech braci, przewodnik wycieczek. Oboje opracowali interesujące role tworząc ze „Sztuki zrywania” kino godne uwagi i polecenia, a także w jakiś sposób dające do myślenia.
Z tym pytaniem na końcu, które pojawia się w domyśle, a którego z pewnych względów nie wypowiem. Myślę, że warto będzie odszukać je samemu podglądając zmagania Gary’ego i Brooke.