"Przeżyłam półtora roku w piekle". W jednej chwili dla Katarzyny Gniewkowskiej wszystko straciło sens

"Przeżyłam półtora roku w piekle". W jednej chwili dla Katarzyny Gniewkowskiej wszystko straciło sens
Źródło zdjęć: © East News

Silna i delikatna, twarda, a jednocześnie bardzo wrażliwa, za co przyszło jej zapłacić wysoką cenę. Miała wszystko – kochającego męża, zdrowe dzieci, piękny dom, świetną pracę, sympatię widzów i doskonałe recenzje od krytyki – kiedy dopadła ją choroba.

- Przeżyłam półtora roku w piekle – mówiła Katarzyna Gniewkowska. Aktorka, która w październiku skończyła 55 lat, rozpoczęła walkę z depresją i odniosła zwycięstwo. Dziś jest znacznie silniejsza i pewna siebie. Nie boi się też podejmować trudnych decyzji.

Rzuciła ukochany teatr, kiedy zmieniła się dyrekcja, a nowy repertuar przestał jej odpowiadać. Pożegnała się też z telewizją, gdy okazało się, że wpadła w serialową pułapkę – chociaż sprawiało jej przyjemność, kiedy ludzie na ulicy, mając w pamięci rolę Gniewkowskiej w "Czasie honoru", brali ją za prawdziwą lekarkę.

1 / 6

Gruba Kaśka

Obraz
© East News

Urodziła się 25 października 1962 r. w Katowicach. Miłość do teatru odziedziczyła po tacie Jerzym, aktorze. Graniem zainteresowała się szybko, choć pierwsze publiczne występy traktowała bardziej jako formę terapii.

- Ja w dzieciństwie: gruba Kaśka, okularnica – wspominała w "Twoim Stylu".

- Niespecjalnie lubiana przez rówieśników. Miałam tylko jedną koleżankę. W pierwszej klasie podstawówki połączył nas teatr. Pisałyśmy scenariusze, na podwórku obwiązywałyśmy drzewa sznurkiem – to była nasza scena. Zapraszałyśmy dzieci z osiedla, bilet kosztował 10 groszy. Teatr był terapią, sposobem na kompleksy, niewiarę w siebie. Szukałam poklasku, akceptacji – wyznała na łamach "Twojego Stylu".

2 / 6

Wszystko dla taty

Obraz
© East News

Przez 11 lat uczyła się w szkole muzycznej, ale wiedziała, że tak naprawdę chce grać. Sądziła też, że w ten sposób zrobi przyjemność swojemu ojcu, który był dla niej prawdziwym ideałem mężczyzny.

Po maturze zdała do krakowskiej PWST. Na scenie zadebiutowała jeszcze jako studentka. Szybko też zainteresowali się nią filmowcy. Pierwszą większą rolę dostała już w 1987 r., w filmie "Między ustami a brzegiem pucharu".

3 / 6

Półtora roku w piekle

Obraz
© East News

Zawodowo i prywatnie wiodło się jej nieźle. Miała etat w teatrze, wyszła za mąż, urodziła dwoje dzieci. Była szczęśliwa. Depresja zaatakowała niespodziewanie.

- Miałam 40 lat, właśnie przeprowadziliśmy się z Katowic do Krakowa, wybudowałam wymarzony dom, miałam etat w Starym Teatrze i... straciłam sens. Nie chciało mi się żyć. Zero motywacji. Dzieci, mąż, praca, co mnie to obchodzi, myślałam. Półtora roku w piekle – opowiadała o swoich przeżyciach we wspomnianej rozmowie z Martą Bednarską.

- Najprostsze zadania przerastały mnie. Miałam tak silne lęki, że bałam się jeździć samochodem. Skumulowały się we mnie emocje, niezałatwione sprawy z przeszłości, o których nie chcę mówić. Wątpiłam w siebie jako aktorka, kobieta, mama, bez racjonalnych powodów. To było najstraszniejsze.

4 / 6

''Czuję się niespełniona''

Obraz
© East News

Wreszcie, po wielu długich miesiącach, udało się jej zwalczyć chorobę. Znów chciała wrócić do pracy – i nagle okazało się, że to wcale nie takie proste.

Odeszła z Teatru Starego, kiedy zmieniła się ekipa, tłumacząc to "różnicami w widzeniu sztuki". Nie interesował jej teatr nacechowany politycznie, nie chciała grać w przedstawieniach, gdzie liczyły się głównie "pupy i genitalia".Przeprowadziła się więc do Warszawy i tam zahaczyła się w Teatrze Narodowym, który w pełni odpowiadał jej oczekiwaniom.

Przyznaje, że na dużym ekranie pojawia się rzadko. Po pierwsze – nie widzi żadnych interesujących propozycji. Po drugie – nie chodzi na przesłuchania.

- Nie wydzwaniam też do reżyserów. Czułabym, że się napraszam. Zdaję sobie sprawę, że dla kobiet w moim wieku nie ma zbyt wielu ról wartych marzeń – żaliła się Bednarskiej. - Jest jakiś kłopot ze mną i z filmami. Nie gram. Tu czuję się niespełniona.

5 / 6

''Kłóciłam się ze scenarzystami''

Obraz
© East News

By nie siedzieć na bezrobociu, wreszcie zdecydowała się dołączyć do obsad kilku seriali. Grała w "Ekipie", "Majce" czy "Szpilkach na Giewoncie". Przyznaje jednak, że nie była do końca zadowolona z tej decyzji i szybko wpadła w "serialową pułapkę".

- Nie ukrywam, że czuję pewne zmęczenie. Myślę, że przyszedł odpowiedni moment, by się wycofać z telewizyjnego życia, dać odpocząć sobie i widzom od swojej twarzy. Bo może mają mnie już trochę dość… - dodawała w "Rewii".

6 / 6

Powrót na duży ekran

Obraz
© ONS.pl

Tylko z jednego serialu jest naprawdę zadowolona. Ogromną przyjemność sprawiła jej praca na planie "Czasu honoru". W roli Marii wypadła tak przekonująco, że ludzie na ulicy często brali ją za graną postać i sądzili, że aktorka jest tak naprawdę lekarką.

W 2014 r. Gniewkowska pojawiła się gościnnie w serialu "O mnie się nie martw". Chwilę później mogliśmy ją oglądać w nagradzanym "Demonie" Marcina Wrony. W tym roku zagrała w "Ninie" u boku Julii Kijowskiej i Marii Peszek. Premiera filmu jeszcze nie jest znana.

Źródło artykułu:WP Film
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (62)