Przykład na to, jakich filmów nie należy robić

Oglądanie „Kochanków z Marony” to kara za grzechy, których się nie popełniło, to film, jaki nie powinien powstać, a wydane pieniądze można było przeznaczyć na znacznie ciekawszy cel, niż to kinematograficzne nieporozumienie.

Nie wiem, dlaczego pani Cywińska postanowiła sięgnąć po właśnie to opowiadanie Jarosława Iwaszkiewicza, ale był to chyba najgorszy z możliwych wyborów w jej życiu. Film, w trakcie, którego można wołać o pomstę do nieba za kondycję polskiego kina. I nie zmienia też faktu nagroda dla Karoliny Gruszki za rolę pierwszoplanową. Nagroda za tą rolę to jedno, wielkie nieporozumienie.

Obraz wymęczony, trudny w odbiorze, źle przekazany i opowiedziany, puste, nic nie znaczące ujęcia kamery. Wszystko to powodowało, że nie potrafiłem doczekać końca tej filmowej tragedii.

Choć historia tragiczna, to postawienie jej obok „Białej Masajki” z całą pewnością nie jest możliwe. Tu i tam miłość, tu i tam istotną rolę ma… kilka prostych spojrzeń, ale w „Kochankach z Marony” nie ma pasji, namiętności, nie ma uczuciowego zaangażowania, nie ma tego wszystkiego, co w obrazie niemieckim… mamy na wyciągnięcie ręki, co oglądamy na jednym oddechu.

Tu natomiast dusimy się wraz z umierającym na gruźlicę Jankiem i jesteśmy bezsilni w mierzeniu się z tą nieudolną próbą przeniesienia na ekran prozy Iwaszkiewicza. Nie ma w tym filmie nic, co mógłbym wyróżnić. Żaden element nie zwrócił mojej uwagi, nic nie odebrałem pozytywnie, lecz od samego początku współczułem aktorom grającym w tym filmie, że trafili na taki, a nie inny projekt. Pomimo ciekawych i interesujących produkcji telewizyjnych, gdzie „Boża podszewka” zyskała moje uznanie, debiut na dużym ekranie Izabelli Cywińskiej zaliczam do nieudanych, do takich, o których lepiej przemilczeć, niż zbyt wiele powiedzieć.

Mam nadzieję, że tego typu kino, smutne, bo smutne, ale smutne ze względu na sposób przekazania, a nie samą historię, będzie na marginesie. Mam nadzieję również, że kolejny projekt pani Cywińskiej będzie znacznie lepszy i godny uznania, tak widzów, jak i krytyków. Choć ci, co ciekawe rozpisywali się o nim w samych superlatywach, tylko ciekawe, dlaczego? Czyżby bali się powiedzieć prawdę, czy też ja należę do wyjątków?

Myślę jednak, że nie jestem odosobniony w swojej opinii.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)