"Psy 3. W imię zasad" – niezła próba odwzorowania dawnego klimatu [RECENZJA]
Bez wątpienia film "Psy 3. W imię zasad" jest jednym z najgorętszych tytułów w polskim filmie w tym roku. Franz Maurer, kultowa postać polskiego kina lat 90., wraca po latach zrobić zamieszanie. Nie jest o to łatwo, ale wiara w zasady pozwala wytrwać do końca, także reżyserowi.
"Psy 3. W imię zasad" – utrzymanie klimatu to podstawa
Gdy próbuje się po wielu latach kontynuować filmy, które pokochały miliony, bardzo łatwo można zepsuć całą serię. Przykładów jest na to mnóstwo. Takie same obawy były wobec filmu Władysława Pasikowskiego "Psy 3. W imię zasad". Franz Maurer wychodzi z więzienia po 25 latach i próbuje odnaleźć się w zupełnie nowej rzeczywistości, będąc jednak wierny dawnym zasadom. Reżyser też starał się czerpać wzorce z poprzednich części.
Kluczem do tego, żeby nie zepsuć tego filmu, było utrzymanie wyjątkowego klimatu "Psów". Żeby to zrobić, trzeba było ułożyć filmowe puzzle. Jednym z nich był sam Franz Maurer. Jego lojalność wobec przeszłości pozwoliła wczuć się w jego zagubienie w nowoczesnym świecie. Poradził sobie z tym dość szybko, dzięki czemu mogliśmy zobaczyć starego, dobrego Maurera – zaangażowanego w swoje zadania, cwanego, obchodzącego się z bronią z dużą łatwością. Zabójca z krwi i kości.
ZOBACZ TEŻ: "Psy 3. W imię zasad": Oficjalny zwiastun
Pozostałe elementy układanki można było bardzo łatwo dobrać, skoro był pomysł na Maurera. Odpowiednio zbudowano relacje między bohaterami – wydarzenia z przeszłości nie były pamiętane jak przez mgłę. Do tego brutalna strona policji, w której jest pełno wewnętrznych konfliktów, tylko utrzymała gangsterski i kryminalny klimat. Dodajmy jeszcze muzykę Michała Lorenca, który pracował też przy poprzednich "Psach", kultową trąbkę, nieduży dynamizm pracy kamery, strzelaninę i dużą ilość broni, proste dialogi pełne przeróżnego rodzaju humoru i ripost (najmocniejszy punkt poprzedników z lat 90.) oraz stosunkowo prosty zarys fabuły. I oto mamy komplet puzzli do zbudowania klimatu dawnych "Psów".
Oczywiście dużym plusem jest też obsada, ale filmy z Bogusławem Lindą, Arturem Żmijewskim, Cezarym Pazurą i Mirosławem Baką praktycznie zawsze pozwalają poczuć przedstawiony świat.
"Psy 3. W imię zasad" – niedociągnięcia w zastosowanych środkach
Nawet jeśli każda scena jest ze sobą powiązana, to niektóre przez swoją statyczność sprawiały wrażenie przydługich i delikatnie przysypiających. Próba budowania fabuły jak najprostszymi środkami też miała na to wpływ – liczyło się na jakiś element zaskoczenia, niespodziewanego zwrotu akcji, ale większość rzeczy dało się przewidzieć.
Do tego można czuć mały niedosyt wobec postaci Franza Maurera. Tutaj jest niewykorzystany potencjał. Szczególnie w drugiej części filmu bardziej idzie "na żywioł", zamiast postawić na swój spryt, zmysł zabójcy. Wątpię, by to było zgodne z dawnymi zasadami. Nie mówię, że Linda zagrał źle, ale taka postawa Maurera mogła prędzej wynikać z założeń scenarzystów.
ZOBACZ TEŻ: "Żmijowisko": Cezary Pazura o swojej postaci
"Psy 3. W imię zasad" – prostota dla mas, która nie wypada tak źle
Trudno porównywać racjonalnie "Psy 3" do poprzedników, ponieważ do nich wracamy z nutą sentymentalności i ona zawsze weźmie górę w takich ocenach. Jednak należy zauważyć, że Pasikowski starał się czerpać wzorce z "Psów" i "Psów 2" i uzyskał całkiem niezły efekt. Utrzymał dawny klimat, na czym zapewne mocno mu zależało. Nie może mówić o niepowodzeniu.
Jednak nie da się powiedzieć, że to jest kino wybitne, ponadprzeciętne, ale swoją prostotą i marką zbudowaną poprzednimi częściami może śmiało trafić do mas. Niezbyt skomplikowane kino gangsterskie może przyjemnie się oglądać, ale nie powinno się mieć za dużych oczekiwań.
Moja ocena: 6,5/10
Film "Psy 3. W imię zasad" wejdzie do kin w piątek 17 stycznia.