O pewnych rzeczach nigdy się nie zapomina
31 października 1993 r. okazał się dniem tragicznym nie tylko dla całej rodziny Phoenixów, ale i dla całego przemysłu filmowego. 23-letni River, wschodząca gwiazda Hollywood, jeden z najbardziej utalentowanych aktorów młodego pokolenia, imprezował ze znajomymi w klubie The Viper Room, należącym do Johnny'ego Deppa.
Niespodziewanie stracił przytomność, umierając w ramionach swojego młodszego brata, Joaquina. Okazało się, że choć nie był wcześniej uzależniony od narkotyków, do śmierci przyczyniła się zabójcza dawka heroiny i kokainy. Choć od tragicznych zdarzeń minęło 25 lat, wciąż wiele faktów budzi podejrzenia. O niektórych z nich opowiedziała Samantha Mathis, która towarzyszyła aktorowi w ostatnich godzinach jego życia.