Rooney Mara: Mistrzyni metamorfozy
Po ogromnym sukcesie "Dziewczyny z tatuażem" Davida Finchera, postać Lisbeth Salander stała się prawdziwą ikoną popkultury. Dzięki niej moda na piercing i tatuaże powróciła ze zdwojoną siłą, a wcielająca się w nią aktorka szturmem zdobyła serca widzów i krytyków, otrzymując w tym roku nominację do Oscara.
Kolejna przemiana utalentowanej aktorki
Wybitnie uzdolniona, niepotrafiąca odnaleźć się w normalnie funkcjonującym społeczeństwie hakerka, wpisała się w nurt filmowych bohaterów, których nie sposób zapomnieć jeszcze długo po zakończeniu napisów końcowych. Niestety, rola Lisbeth wymagała tak wielkiej metamorfozy, że przeciętnemu widzowi bardzo trudno jest zidentyfikować portretującą ją aktorkę wśród innych gwiazd czerwonego dywanu.
Szczerze przyznajcie, czy w pierwszej chwili rozpoznaliście na zdjęciu w tej uroczej długowłosej piękności Rooney Marę, która jeszcze niedawno miała więcej kolczyków na twarzy, niż włosów na czubku głowy?
Może grać kobiety i mężczyzn
Reżyser David Fincher przyznał, że ostateczny efekt przemiany miał ogromne znaczenie dla całego filmu.
- Rooney to śliczna dziewczyna - oznajmił Fincher. - Może wyglądać jak Audrey Hepburn, ale też jak chłopiec. Długo zastanawialiśmy się, jak w odpowiedni sposób zmienić ją w Lisbeth Salander. W którym miejscu przebić jej brew i sutek, aby kolczyki jak najbardziej rzucały się w oczy. Według mojej wizji Lisbeth miała być jak najbardziej drażniąca, rozpraszająca. Chyba nam się udało.
Błyskawiczna kariera
Zanim wykreowała postać Lisbeth Salander w amerykańskiej adaptacji pierwszego tomu "Millenium" Stiega Larssona, Mara zagrała obok Jackiego Earle'a Haleya i Thomasa Dekkera w ostatniej części „Koszmaru z ulicy Wiązów”. W jej dotychczasowym filmowym dorobku znaleźć można również takie tytuły jak: „Grzeczny i grzeszny”, „Tanner Hall” oraz „The Social Network”, którym zwróciła na siebie uwagę Davida Finchera.
Ma dość Lisbeth?
- Bardzo się cieszę, że mam chwilę wytchnienia. Chętnie powrócę do tej postaci. Ale, najpierw przerwa - podkreśliła aktorka, która tak dobrze poradziła sobie z kreacją Salander, iż otrzymała za to nominację do Oscara.
Prezentowany obok kadr pochodzi z jednej z finałowych scen klimatycznej produkcji. Mara mogła na chwilę odpocząć od charakteryzacji hakerki, by włożyć na siebie blond perukę i zrealizować plan zemsty na prześladowcach swojego przyjaciela. I chociaż samej Salander taka zmiana nie odpowiadała, Rooney wydawała się zadowolona z uatrakcyjnienia swojego wizerunku.
Będzie kontynuacja
Będzie to adaptacja drugiej części trylogii Stiega Larssona, "Dziewczyna, która igrała z ogniem".
Nad scenariuszem kontynuacji pracuje już Steven Zaillian, współtwórca pierwszej części. W tym czasie Rooney Mara zajęła się zupełnie innym projektem, na potrzeby którego po raz kolejny zmieniła wizerunek.
Nowy projekt
W filmie będziemy śledzić losy kobiety, która wstrząśnięta wieścią o nadchodzącym zwolnieniu z więzienia jej męża, postanawia pokonać strach odurzając się środkami farmaceutycznymi. Rooney Mara wcieli się w postać Emily Hawkins.
Mara prywatnie
O związku Mary z Charliem McDowellem plotkuje się już od 2010 roku, kiedy po raz pierwszy zostali sfotografowani, podczas namiętnego pocałunku.Ostatnio parę razem widziano na spacerze na Manhattanie.
Charlie prawie poszedł w ślady ojca. Swe życie również związał z produkcją filmową, ale woli kryć się za kamerą, próbując przebić się jako reżyser. Jest autorem filmu krótkometrażowego "Bye Bye Benjamin" z 2006 roku, w którym zagrał jego... ojczym. Do tej pory Charlie pracował m.in. jako asystent producenta przy serialu "Pohamuj entuzjazm".
Jak jednak poradzi sobie z kolejnymi przemianami, jakie przechodzić będzie jego ukochana? Miejmy nadzieję, że będzie bardziej tolerancyjny niż szwedzka opieka społeczna, która postaci Lisbeth Salander nie dawała chwili wytchnienia. (mf/gk)