Ryszard Ronczewski: ''Aktor o gumowej twarzy''
Przyjaciele zwykli nazywać go "człowiekiem z gumy” albo „aktorem o gumowej twarzy”, przekonani, że wygimnastykowany artysta jest w stanie zrobić dosłownie „wszystko”.
Ryszard Ronczewski* dzielnie pracował na reputację, podejmując się najrozmaitszych i najtrudniejszych aktorskich zadań. Zastępował nawet kaskaderów, których brakowało na planie filmowym, choć jedna z takich akcji skończyła się dla niego poważną kontuzją kręgosłupa. Wystąpił w niemal *stu filmach i mimo 85 lat na karku, wciąż pozostaje aktywny zawodowo.
- Ja jestem aktorem drugiego planu – mówił z dumą, dodając, że właściwie nie widzi różnicy między rolami pierwszo- a trzecioplanowymi. Każdą z nich trzeba w końcu zagrać jak najlepiej, dając z siebie wszystko.
Człowiek legenda, laureat chińskiego Oscara, choć aktorem, jak przyznaje, został właściwie przez przypadek. Graniem zainteresował się, gdy komisja egzaminacyjna na politechnice o mało nie padła, rażona jego matematyczną niewiedzą. Do legendy przeszedł również jego nietypowy ślub dzielony ze... Zbigniewem Cybulskim.
''Idź pan na dziennikarstwo czy na leśnictwo, tu pan miejsca nie zagrzeje''
Urodził się 27 czerwca 1930 roku, dzieciństwo spędził w Wilnie. I choć w domu jego dziadka gościły największe sławy polskiego teatru, młody Ronczewski długo nie wiązał swojej przyszłości z aktorstwem.
Po maturze, zgodnie z wolą ojca, chciał iść na budowę maszyn okrętowych na Politechnice Gdańskiej. Jak wspominał, była to jedna wielka kompromitacja.
- Ojciec miał kuzyna na tej uczelni, więc jak pierwszy raz oblałem matmę pisemną, to oni dla mnie zrobili specjalną poprawkę pisemną, oczywiście ją też oblałem – opowiadał w „Gazecie Wyborczej”.
- Kuzyn ojca wykombinował następną poprawkę ustną. Stanąłem przy tablicy, dali mi jakieś równanie do rozwiązania. Zacząłem dodawać, odejmować, kreślić i na końcu wyszło mi zero. Byłem pewien, że jest dobrze. Odwracam się i patrzę, a cała ta komisja skręca się ze śmiechu. Przewodniczący, coś bełkocząc, rycząc ze śmiechu, mówi: "Panie, w najśmielszych snach nie wyobrażałem sobie takiej bzdury matematycznej. Idź pan na dziennikarstwo czy na leśnictwo, tu pan miejsca nie zagrzeje".
Aktor od epizodów
Z Gdańska trafił do Olsztyna, gdzie przez jakiś czas pracował w Okręgowej Radzie Związków Zawodowych. To właśnie wtedy podjął decyzję, że zostanie aktorem. W teatrze Ronczewski spodobał się na tyle, że zaczęto mu powierzać niewielkie zadania, aż wreszcie skierowano go do szkoły aktorskiej. Wybrał łódzką filmówkę – z bardzo prostego powodu.
- Łódź dawała jedno, czego nie dawała Warszawa: studenci mogli grać w filmie już na drugim roku – tłumaczył w „Wyborczej”.
- Najpierw statystowałem, by zarobić parę groszy. Do szkoły teatralnej przyszedł jakiś drugi asystent dziesiątego reżysera i wzięli mnie oraz kolegów. Czasem dostałem jedno zdanie do powiedzenia czy jedno słowo.
''Do filmu poszedłem dla pieniędzy''
- Do filmu poszedłem dla pieniędzy – przyznawał od razu w „Wyborczej”. Za niewielką pensję w teatrze nie zdołałby się utrzymać.
- Najpierw było 30 zł, potem 60 zł za większą rolę, a w końcu ci kierownicy produkcji dawali mi 120 zł za dzień. Był też taki wyznacznik, że pensję aktora po studiach w teatrze dzielono na pół i dzień zdjęciowy w filmie to była połowa pensji w teatrze – mówił.
Z czasem zarabiał coraz więcej. W „Krzyżakach”, gdzie zagrał komtura Henryka z Człuchowa, dostał aż 1100 zł za dzień zdjęciowy.
Po filmie Forda jego kariera nabierała rozpędu. Pojawił się na przykład w „Zezowatym szczęściu”, „Faraonie” czy „O dwóch takich co ukradli księżyc”. Pytany, jak się współpracowało z braćmi Kaczyńskimi, opowiadał oględnie:
- Powiem tylko, że Jarosław był bardziej ruchliwy, niegrzeczny.
''Gówniarzu, jak cię reżyser ochrzania...''
Choć na koncie ma blisko sto filmów, nigdy nie udało mu się przebić na pierwszy plan.
- Chcieli angażować, to grałem. Ale ja jestem aktorem drugiego planu – przyznawał w „Wyborczej”, dodając jednak, że wcale nie czuł się z tego powodu gorzej.
- Sam nigdy w mojej praktyce aktorskiej nie rozróżniałem pierwszego, drugiego i trzeciego planu. Muszę ten epizod zagrać tak samo dobrze jak główną rolę. Trzeba uświadomić tym nawet najmniejszym rólkom, że są potrzebne, że bez nich się nie uda.
Szybko nauczył się też pokory. Dostał surową lekcję, kiedy próbował stawiać się reżyserowi Dejmkowi podczas prób do spektaklu.
- Próbował mi powiedzieć, że mam robić dokładnie to, co on mówi, ale ja przerywałem i swoje: ale ja panie dyrektorze... W końcu nie wytrzymał i wyrzucił mnie z próby – wspominał. - Uniosłem się honorem i odszedłem z teatru, ale następnego dnia Dejmek wezwał mnie do gabinetu i powiedział: "Gówniarzu, jak cię reżyser ochrzania, to masz spuścić uszy po sobie, przyjąć to do wiadomości i grać".
Pogoń za świnią
Ze swoją ukochaną Jolantą ślub wziął 30 lipca 1960 roku. Ożenił się nie tylko w tym samym dniu co Cybulski, ale i w tym samym miejscu.
- Wzięliśmy ślub razem z Cybulskimi, żeby było taniej. Znaliśmy się na tyle dobrze, że było to możliwe – tłumaczył w „Wyborczej”.
Na zdjęciu ze ślubu można zobaczyć Ronczewskiego, który składa Cybulskim życzenia,
- Świnia, którą miałem wręczyć parze młodej na małżeńskie szczęście, zwiała – mówił w „Dzienniku Bałtyckim”. - Towarzystwo ucztowało, a ja ganiałem za świnią po wsi.
''The best foreign actor''
Dziś Ronczewski wciąż ma się świetnie – jedyne, na co narzeka, to ból pleców, które nadwyrężył w 1967 roku, podczas kręcenia „Wilczych ech”.
- Poza Krzyśkiem Fusem nie było w Polsce kaskaderów – wspominał w wywiadzie dla portalu trójmiasto.pl. **- Ponieważ bardzo dobrze jeździłem na koniu, robiłem z kolegą z planu wszystkie wywrotki. Ale w pewnym momencie tuż przed samym upadkiem koń mi bryknął i upadłem lędźwiami na kant rowu. Zabolało, ale zlekceważyłem to. Po latach okazało się, że było tam lekkie pęknięcie kręgosłupa i teraz co jakiś czas wraca.
Jako jeden z nielicznych europejskich artystów może się też pochwalić chińskim Oscarem zdobytym na festiwalu w Szanghaju za rolę w filmie „Kadysz za przyjaciela” (reż. Leo Khasin, 2012).
- Spośród 2000 filmów rodzimej kinematografii i 120 filmów z wielu państw świata właśnie moja rola przypadła widzom do gustu najbardziej. Otrzymałem Nagrodę Publiczności dla najlepszego aktora filmu niechińskiego – mówił z dumą. - Tytuł na statuetce brzmi "The best foreign actor".